Ferajna amatorów – tak o politykach PO mówi szef TVP, który w dobie kulejącego abonamentu musi znaleźć dla niej finansowanie.
Po nieudanej nowelizacji ustawy medialnej Andrzej Urbański już wie, że utrzyma się w fotelu prezesa Telewizji Polskiej przez dobrych kilka miesięcy, a może nawet do końca kadencji. Może więc sobie pozwolić na kontratak wobec polityków Platformy Obywatelskiej (PO).
– Minister skarbu nie ma pojęcia o rynku telewizyjnym, a chce decydować, jakie programy mają być emitowane w TVP, a jakie nie. Jego wypowiedzi szkodzą pozycji Telewizji Polskiej. Sytuacja przypominałaby groteskowych „Szewców” Witkacego – gdyby nie to, że politycy Platformy to ferajna amatorów-szkodników, którzy celowo wpędzają telewizję publiczną w kłopoty – mówi Andrzej Urbański.
Prezesa TVP rozsierdziła ocena Aleksandra Grada, ministra skarbu, dotycząca niejawnego audytu w telewizji publicznej. Ale też zapowiedzi Bogdana Zdrojewskiego, ministra kultury, określające założenia do ustawy o nadawcach publicznych. Tworzy ona fundusz misyjny, który ma zastąpić abonament radiowo-telewizyjny.
– Nie mam partnera w tym rządzie. Nie mogę liczyć na to, że ktoś w ekipie rządzącej zmierzy się z problemem abonamentu, uwzględniając polski i europejski kontekst prawny. Nowe regulacje trzeba notyfikować w Unii Europejskiej. Cały proces zajmie kilkanaście miesięcy, a ustawa ma być wprowadzona w styczniu. Zamiast walczyć o to, by TVP szła do przodu, będę musiał łatać gigantyczną dziurę wysokości 300 milionów. Będę musiał tyrać dzień i noc, by to wszystko naprawić – mówi prezes telewizji publicznej.
Zabraknie 140 mln zł
W ubiegłym roku TVP otrzymała ponad 500 mln zł z abonamentu, a Polskie Radio – ponad 300 mln zł. Fundusz misyjny ma przynosić 600– 700 mln zł rocznie. Jeśli notyfikacja faktycznie się przedłuży, media publiczne obawiają się, że w przyszłym roku nie zobaczą z tego ani złotego. Jeśli wpływy będą podobne do planowanych przez polityków partii rządzącej, wyniosą i tak mniej niż abonament. Do tego zmniejsza się ściągalność abonamentu. Zarząd TVP oszacował, że otrzyma co najmniej 140 mln zł mniej, niż ma zaplanowane w tegorocznym budżecie publicznej telewizji. Zdaniem szefów mediów publicznych, winą należy obarczyć polityków PO.
– TV Polonia, TVP Kultura i TVP Historia pochłaniają rocznie 100 mln zł. Te pieniądze to stuprocentowe wydatki na misję, co oznacza, że Platforma morduje najbardziej misyjną część telewizji. Ale będę walczył do upadłego, by uratować te kanały. Dodatkowe pieniądze będą musiały zarobić TVP1 i TVP2 – uważa Andrzej Urbański.
Zgodnie z logiką rynku
Zarząd TVP nie chce rezygnować z inwestycji w przededniu cyfryzacji telewizji, do której stacje muszą się odpowiednio przygotować.
– Stoimy przed wyzwaniem, co zrobić, by wywołana przez polityków dziura ni
e spowodowała katastrofy w spółce. TVP musi zachowywać się zgodnie z logiką rynku i wziąć udział w cyfryzacji, która wymaga gigantycznych nakładów – przekonuje Andrzej Urbański.
TVP chce budować multipleks naziemnej telewizji cyfrowej i własną platformę satelitarną. Cyfryzacja naziemna może kosztować dziesiątki milionów, a platforma satelitarna – dalsze kilkaset milionów euro. Nawet przy niezmienionych wpływach abonamentowych i świetnej koniunkturze na rynkach finansowych byłoby to bardzo trudne wyzwanie finansowe dla zarządu telewizji. Prezes TVP sugeruje, że stacja będzie musiała się zadłużyć.
– Nie mogę wykluczyć, że zarząd Telewizji Polskiej będzie musiał podjąć trudne decyzje, szukając dodatkowych źródeł finansowania projektu – mówi Andrzej Urbański.
Publiczna stacja będzie musiała podwyższyć ceny reklam, przerywać nimi programy i zwalniać pracowników.
Telewizja Polska liczy się ze zmniejszeniem finansowania i jednocześnie nie chce rezygnować z inwestycji. Poszuka więc dodatkowego finansowania. W kontrowersyjnych dla telewizji publicznej obszarach.
– Nie wykluczam decyzji o podniesieniu ceny za punkt ratingowy [GRP - umożliwiający dotarcie z reklamą do tysiąca widzów – przyp. red.] – informuje Andrzej Urbański.
Kiedy mogłoby to nastąpić i o jakiej podwyżce mowa?
– Analizujemy sytuację – odpowiada tajemniczo prezes TVP. Telewizja publiczna ma połowę rynku reklamy telewizyjnej, więc każdy jej ruch oznacza duże zmiany na całym rynku reklamy. Spoty w telewizji mają być nie tylko droższe – ma ich być więcej.
60-minutowe filmy
– Nie będę grabarzem TVP. Jestem raczej gotów do szukania dodatkowego czasu antenowego. Jedna dodatkowa przerwa reklamowa w programach komercyjnych emitowanych w prime time w TVP1 i TVP2 daje potrzebne 100 mln zł – mówi Andrzej Urbański.
Prawo nie zezwala TVP na przerywanie programów reklamami Ale telewizja publiczna już raz próbowała prawo obejść, emitując w dwóch częściach program „Gwiazdy tańczą na lodzie”. Stacja tłumaczyła to wymogami technicznymi realizacji programu.
Teraz Andrzej Urbański ma jeszcze jeden pomysł.
– Mogę zmienić politykę zakupową na rzecz krótszych form filmowych. Albo częściej dzielić filmy fabularne, jak to działo się na przykład przy okazji „Tańczącego z wilkami” – zapowiada Andrzej Urbański. Pytanie – co na to widz, który już i tak narzeka na przeładowanie ramówki telewizyjnej reklamami. I kto będzie oglądał krótsze filmy, skoro widownię przyciągają głównie dobre jakościowo filmy pełnometrażowe?
Ciach po etatach
Zarząd TVP chce też szukać oszczędności. Najłatwiej je znaleźć, zwalniając ludzi – telewizja publiczna zatrudnia cztery razy więcej etatowych pracowników niż cała grupa TVN i osiem razy więcej niż Telewizja Po
lsat Może się okazać, że działania polityków PO zmuszą wyjątkowo mało rentowną TVP do restrukturyzacji, której – z powodów politycznych – nie potrafili przeprowadzić kolejni prezesi telewizji.
– Dzisiaj sytuacja jest gorsza niż dwa lata temu, gdy mówiło się o zwolnieniu tysiąca pracowników. Załoga, w tym związkowcy, już wiedzą, że konieczna jest restrukturyzacja zatrudnienia – mówi Andrzej Urbański.
Jaki jest docelowy model? Tego prezes Urbański nie chce ujawnić.
– Jeśli TVP nie weźmie udziału w cyfryzacji, stanie się zwykłą firmą producencką zatrudniającą kilkaset osób - ostrzega Andrzej Urbański.
TVP wybrała już doradcę przy restrukturyzacji – firmę DGA. Ma ona przygotować propozycję działań naprawczych do końca sierpnia, tak by po wakacjach zarząd mógł rozpocząć rozmowy ze związkami zawodowymi.
– Należy pamiętać, że optymalizacja zarządzania oraz zatrudnienia wiąże się początkowo z kosztami i przynosi efekty dopiero później. Musimy ograniczać koszty w każdym aspekcie działalności firmy. Walczymy o każdy milion złotych – ocenia Andrzej Urbański.
Autor:
Magdalena Wierzchowska