Mickiewicz sam udzielał komunii, a gdy znalazło się dwoje chętnych, to i ślubu. Zarządził wśród braci zbiorową spowiedź, z której do niego potem spływały sprawozdania.
Pomiędzy powstaniami listopadowym i styczniowym kulturalne i narodowe serce Polski biło w Paryżu. Francja przyjęła prawie 6 000 emigrantów polistopadowych z czego 5500 żołnierzy wzięła na stały żołd. Początkowo rozlokowywano weteranów i cywilnych urzędników Królestwa Polskiego poza Paryżem, ale wcześniej lub później większość najznaczniejszych znalazła się w stolicy Francji tworząc tam środowisko zwane nie bez przyczyny Wielką Emigracją.
Mickiewicz, Słowacki, Krasiński, Norwid, Chopin, generał Skrzynecki, historyk Joachim Lelewel i niekoronowany król Polski Adam Jerzy Czartoryski, najwięksi artyści , politycy i wojskowi tamtych lat otoczeni mniej znanymi i znaczącymi rodakami. Środowisko to wydało 120 tytułów prasowych (wliczając w to efemerydy) i do 1848 roku więcej polskich książek, niż wszystkie trzy zabory razem wzięte.
Emigracja w Paryżu była zasilana rodakami z kraju, którzy mieli dosyć życia pod zaborami i choć nie musieli, to chcieli pomieszkać z dala od cara, jak Zygmunt Krasiński.
Przyjeżdżali na stałe, jak Seweryn Goszczyński w 1840 roku lub wielu na krócej lub dłużej, jak na przykład Aleksander Fredro w 1850. Seweryn Goszczyński, poeta romantyczny, narodowo nostalgiczny, jeden z twórców tzw. szkoły ukraińskiej w poezji polskiej XIX wieku („Zamek kaniowski”), uczestnik ataku na Belweder 29 listopada 1830 roku, zanim przyjechał do Paryża zdążył sprawić, że w kraju na długie lata zamilkł twórczo Aleksander Fredro. W 1835 roku Goszczyński zainicjował we Lwowie kampanię prasową zarzucającą Fredrze kosmopolityzm, brak ducha narodowego, niemoralność i uleganie w swoich sztukach wzorcom francuskim.
Fredro nie pisał dla pieniędzy, był zamożnym ziemianinem, obraził się i zamilkł na kilkanaście lat, a scenicznie na kilkadziesiąt, bo gdy mu przeszło po 13–15 latach, to pisał potem długo tylko do szuflady. Pomijając odmienne podejście do literatury, obaj antagoniści mieli dla ojczyzny zasługi osobiste. Fredro oficer najpierw Księstwa Warszawskiego, potem oficer ordynansowy sztabu Wielkiej Armii został doceniony złotym krzyżem Virtuti Militari i Legią Honorową.
Zapewne równie odważny – pewnie nie bez przyczyny zwany hajdamaką – Seweryn Goszczyński narobił z innymi spiskowcami w noc listopadową w Belwederze takiego zamieszania, że aż książę Konstanty zmuszony był uciekać przez okno. Aleksandra Fredrę gra się od lat dwudziestych dziewiętnastego wieku do dziś, Goszczyński wymieniany jest w podręcznikach historii literatury przede wszystkim jako ten, kto uciszył Fredrę. Kto mieczem wojuje... Goszczyńskiego też ktoś uciszył, po jego przyjeździe do Paryża, zresztą nie tylko jego.
Pełny tekst Krzysztofa Zwolińskiego:
http://tygodnik.tvp.pl/38021611/egzaltowani-i-sprosni-probowali-nawrocic-papieza-uchodzili-za-agentow-rosji