• Wyślij znajomemu
    zamknij [x]

    Wiadomość została wysłana.

     
    • *
    • *
    •  
    • Pola oznaczone * są wymagane.
  • Wersja do druku
  • -AA+A

Roman odmawiał wyjścia z getta. Andrzej przetrwał dzięki Iwaszkiewiczom. Gustaw popełnił samobójstwo… A inni?

14:00, 26.07.2018
Roman odmawiał wyjścia z getta. Andrzej przetrwał dzięki Iwaszkiewiczom. Gustaw popełnił samobójstwo… A inni?


Podziel się:   Więcej
Słyszymy: Kramsztyk. Myślimy: Roman i słynny rysunek „Rodzina żydowska w getcie”. Czasem dodajemy: Józef i „Czarodziejska Góra”. A przecież familia Kramsztyków obfituje w wiele barwnych, przedwojennych postaci. Na koniec tragicznych. Ludzkie życie, radości, troski kurczą się do suchych danych metrykalnych, urzędowych zapisów, dyplomów, czy dedykacji. Wyciągnijmy je z pamięci.
22 lipca przeszedł ulicami Warszawy siódmy Marsz Pamięci. Data, przez lata kojarzona z komunistycznym świętem, jest ściśle związana z tragicznym losem polskich Żydów. 22 lipca 1942 roku Niemcy rozpoczęli deportację mieszkańców warszawskiego getta do Treblinki. Tegoroczny Marsz dedykowany jest Szmulowi Zygielbojmowi, działaczowi Bundu, który po wielu próbach wzruszenia Zachodu losem Żydów na terenie okupowanej Polski, w akcie solidarności z bojownikami getta popełnił samobójstwo.
W tym roku mija 75. rocznica śmierci Zygielbojma. Jak informuje organizator marszu – Żydowski Instytut Historyczny – przejdzie on „spod pomnika Umschlagplatz i przemierzy symboliczną trasę ulicami Stawki, Dubois, Zamenhofa, Anielewicza, Andersa, aż do al. Solidarności i budynku Żydowskiego Instytutu Historycznego”. Nazwy wymienionych ulic pokazują, jak szybkie jest przemijanie i jak nowe życie zasklepia ślady po przeszłości. Przedwojenny mieszkaniec Warszawy nie tylko nie miałby pojęcia, gdzie biegnie Solidarności, Dubois, Anielewicza, pewnie nawet nie mógłby się zorientować, w jakiej dzielnicy się znajduje – powojenna odbudowa wyznaczyła nowy przebieg ulic.
Wojna, Zagłada, przesiedlenia, nieubłagany upływ czasu oddzielają nas od przeszłości. Wystarczy prześledzić losy własnych przodków, by zobaczyć, jak trudnym zadaniem jest podróż w miniony dawno czas. Ludzkie życie, radości, troski kurczą się do suchych danych metrykalnych, urzędowych zapisów, dyplomów, czy dedykacji. Nawet osoby popularne, bywałe w świecie, znane z nazwiska okazują się jednowymiarowe. Wyjście poza to, co powszechnie wiadome, okazuje się niezwykle trudne.
Józef Kramsztyk (urodzony 29 kwietnia 1890 roku) był popularną postacią przedwojennego literackiego światka. Fizyk (dyplom z Uniwersytetu w Heidelbergu), tłumacz literatury pięknej (m.in. „Czarodziejskiej Góry” Tomasza Manna i „Dziadka do orzechów” E.T.A. Hoffmanna). Warszawiak. Przed wojną można było codziennie minąć go na Jasnej, Kredytowej, Mazowieckiej. Chyba, że akurat przebywał na kuracji przeciwgruźliczej, bo cierpiał na tę chorobę, która skróciła jego życie. Postać zapomniana. Pamięć o nim przetrwała w anegdocie.
Antoni Słonimski opisał go w „Alfabecie wspomnień” jako flegmatyka i leniucha, który z „Małej Ziemiańskiej” do „Dużej Ziemiańskiej” jeździł dorożką, zaś kiedy położył się na gazecie, a chciał ją przeczytać, wyrywał ją spod siebie, bo nie chciało mu się wstać. Człowiek, który twierdził, że pisałby lepsze wiersze niż Tuwim, gdyby mu się chciało. „Powiedziałem mu kiedyś, że jest postacią z Prusa. »Niedługo powiecie, że Matka Boska też była z Prusa«” – miał odpowiedzieć Słonimskiemu. „Jeden z uroczych warszawskich oryginałów… Filozof nietęgi i tłumacz nienajlepszy” – dodał o nim polski poeta, dramaturg i satyryk. Podał jeszcze dwie anegdoty, utrwalające wspomnienie po swym znajomym, zmarłym w 1932 roku. Był rok 1974.
W niedawno wydanej książce Krzysztofa Prochaski „Józef Kramsztyk. Pasjans rodzinny, towarzyski, literacki i naukowy” autor przytacza list prof. Stanisława Hartmana, który został wysłany do Słonimskiego wkrótce po tym, jak jego tekst o Kramsztyku zamieszczono w czasopiśmie „Polityka”. Prof. Hartman, siostrzeniec Józefa, zwrócił się z prośba o zmianę wspomnienia o wuju. Polemizował z „portretem sympatycznego nieroba”, jaki nakreślił Słonimski, przypominając osiągnięcia zawodowe wuja jako fizyka i chemika. A także to, że jego tłumaczenia były wysoko cenione i jego zmagania z chorobą.
Cały artykuł Beaty Modrzejewskiej tutaj:
http://tygodnik.tvp.pl/38115493/roman-odmawial-wyjscia-z-getta-andrzej-przetrwal-dzieki-iwaszkiewiczom-gustaw-popelnil-samobojstwo-a-inni