Trzy szybkie skojarzenia z szeroko rozumianym Śląskiem? Kopalnia, górnicy i Barbórka. Może się też zdarzyć, że ktoś przypomni sobie ślonsko godkę. Bo wystarczy pojechać do Katowic, by usłyszeć na ulicy czy w sklepie, że ludzie mówią inaczej niż np. w Warszawie czy Kielcach – pisze Beata Zatońska.
O Śląsku i ruchach separatystycznych we wtorek 10 października 2017 r. o 20:30 będą rozmawiać w TVP Historia goście programu Nowe Ateny.
Ślonsko godka od wielu lat jest przedmiotem dyskusji językoznawców. Spierają się, czy to już język, czy może jeszcze gwara. Jej entuzjaści walczą o to, by stała się – tak jak kaszubski – przedmiotem maturalnym. Ślonsko godko wkroczyła już do księgarń – powstają podręczniki, które uczą, jak się nią posługiwać i przekłady popularnych książek. Znalazła także swoje miejsce w świecie nowych elektronicznych mediów.
Przybysz z innych regionów Polski może się poczuć zagubiony, gdy słucha śląskiej gwary. Ma inną melodię niż polszczyzna, jest wiele niezrozumiałych, często trudnych do wymówienia wyrazów, dużo w niej miękkich głosek.
Niefortunny zakaz
Na początku br. Polskę obiegła informacja, że w przychodni w Rudzie Śląskiej zakazano używania gwary śląskiej. W mieści rozpętała się burza, zakaz zniesiono, a wszystkich, którzy poczuli się dotknięci, przeproszono. Wiceprezydent Rudy Śląskiej powiedział wtedy, że zamieszanie wokół niefortunnego zakazu świadczy o tym, jak ważna dla ludzi jest gwara śląska. O sprawie jako pierwszy informował „Dziennik Zachodni”.
Tu trzeba podkreślić, że w ostatnim spisie powszechnym z 2011 roku narodowość śląską zadeklarowało tu ponad 50 tysięcy osób, czyli co trzeci mieszkaniec miasta. Z danych statystycznych zebranych przed sześcioma laty wynikało, że w ogóle w polskich granicach w kontaktach domowych po śląsku mówi 529 tys. osób.
„Księga henrykowska”
Zajrzymy teraz w głąb historii. W „Księdze henrykowskiej”, która jest spisaną na przełomie XIII i XIV wieku po łacinie kroniką opactwa cystersów z Henrykowa na Dolnym Śląsku, schowało się malutkie zdanie, uznawane za pierwszy pisany zabytek języka polskiego. Brzmi ono: „Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj!”. Językoznawcy pochylają się nad im od lat i drobiazgowo analizują. Wskazują, że są w nim cechy charakterystyczne m.in. dla polszczyzny, języka czeskiego i gwary śląskiej właśnie.
Wspomniane i słynne zdanie pochodzi z historyjki o pewnym rycerzu, któremu trafiła się żona niespecjalnie zdatna do prac domowych. Gdy Bogwał zobaczył, że niesporo idzie jej praca przy żarnach, powiedział: „Sine, ut ego etiam molam” – to jest po polsku: „Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj!”. Wypowiedziawszy to zdanie Bogwał zyskał wieczną sławę, a jego współcześni nadali mu przydomek Brukała (brukać – przynosić ujmę), bo praca przy żarnach uchodziła za niegodną mężczyzny.
Język czy gwara?
Językoznawcy zwracają uwagę, że trudno mówić o jednolitym języku śląskim. Trudno przeprowadzić jej standaryzację, co jest koniecznością, by można było mówić o systemie językowym. W obrębie Polski można bowiem wyróżnić jej odmianę opolską, górnośląską i cieszyńską.
Mówi się zatem najczęściej o etolekcie śląskim (ślōnskŏ gŏdka, ślůnsko godka), który łączy kilka dialektów. Odnajduje się w nim elementy m.in. z polszczyzny literackiej i staropolskiej, czeskiego (zwłaszcza funkcjonującego jako odrębny język morawskiego), niemieckiego i słowackiego.
Część językoznawców twierdzi, że „języka śląskiego” skodyfikować się nie da, bo gdyby tak się stało, użytkownicy jej gwarowych odmian po prosty by je stracili i powstałby sztuczny twór, coś w rodzaju języka esperanto. Takiego zdania jest prof. Jan Miodek, który powtarza, że wariantem literackim śląszczyzny jest polszczyzna i nie wyobraża sobie skodyfikowania dialektu śląskiego. Popiera go w tym prof. Jerzy Bralczyk.
Prof. Helena Synowiec z Uniwersytetu Śląskiego, podkreślała w wywiadzie: „Nie wiem, jaką funkcję miałaby pełnić wersja pisana gwary, która ze swej istoty jest odmianą mówioną. Jak dotąd gwara dobrze służy domowym, lokalnym, nieoficjalnym kontaktom. Półoficjalnym też. Jakie to gatunki wypowiedzi Ślązak miałby zapisywać? Pisma do urzędu? Wtedy etat w urzędzie dostanie tylko ten, kto zna gwarę czynnie?”.
Za to brytyjski historyk Norman Davies uważa, że tzw. etnolekt śląski należy sklasyfikować jako odrębny język. Za etnolekt rozumiemy tu zespół gwar.
Dyskusje w mediach
O przywiązaniu do śląskiej gwary mówi w wywiadach pisarz Szczepan Twardoch, który wplótł ją do swojej powieści „Drach”. W wywiadzie dla „Dziennika Zachodniego” z 1 kwietnia 2013 r. mówił: „Śląski jest językiem, albo, jak wolą różne uparciuchy, dialektem, a nie żadną gwarą. Zostawiając terminologię: śląszczyzna nie przetrwa na cepeliowych konkursach, »kaj przychodzom omy i osprowiajom po naszymu«. Przetrwa, jeśli będzie skodyfikowana i nauczana w szkołach. Jeśli zostanie pozostawiona sama sobie, na podwórkach, gdzie już się jej prawie nie słyszy, to za jedno, góra dwa pokolenia nie będzie jej wcale. Przetrwa akcent, wymowa…”.
Kilka dni temu Twardoch wdał się w dyskusję w mediach społecznościowych z Andrzejem Saramonowiczem. Chodziło o wpis Saramonowicza odwołujący się do referendum niepodległościowego w Katalonii: „Różnica między Katalonią a Śląskiem jest mniej więcej taka, jaka między językiem katalońskim i jego wspaniałą literaturą a ślůnsko godka i jej gryfnymi dowcipami”.
Twardoch w odpowiedzi wykazał się nie lada złośliwością: „Oczywiście, Panie Andrzeju. To ta sama różnica, jaka występuje między Pańskimi filmami a kinem”.
Elementarz i tłumaczenia Z podręcznikami do śląskiego nie ma problemów. W 2010 r. do księgarni trafił „Ślonski ślabikorz”, pierwszy oficjalny elementarz po śląsku. Stworzyli go działacze z Pro Loquela Silesiana (PLS) oraz Towarzystwo Piastowania Śląskiej Mowy Danga. Prace nad kolejnymi książkami trwają, choć nadal są kłopoty z opracowaniem gramatyki śląskiej.
Pojawia się też coraz więcej tłumaczeń na śląski, m.in. tekstów biblijnych czy światowych przebojów literackich, takich jak np. „Kubuś Puchatek”. „Pokazowuje wom Berka Ecika, kery terozki slazuje po słodach” – tak zaczyna się „Kubuś Puchatek” w tłumaczeniu na mowę śląską. Autorem przekładu trzech pierwszych rozdziałów książki o najsłynniejszym misiu świata jest internista i reumatolog prof. Eugeniusz Józef Kucharz.
W rozmowie z PAP profesor mówił, że używa określenia „mowa śląska”, żeby nie wdawać się w dyskusje, czy jest to język, czy dialekt. „Z pewnością jest to zjawisko lingwistyczne dotyczące sporej grupy ludzi. Większość Ślązaków posługuje się poprawnie językiem polskim, ale między sobą porozumiewają się mową śląską. Ja urodziłem się w Katowicach i jestem sercem związany z regionem. Jednak u mnie w domu nigdy nie mówiło się po śląsku, bo rodzice pochodzili z innych części Polski. Musiałem się tego nauczyć, a mój śląski jest najpewniej typowy dla folkloru miejskiego, być może przez to trochę inny od mowy śląskich mieszkańców regionów podmiejskich” – tłumaczył prof. Kucharz.
Nowe media
Popularyzowaniem gwary śląskiej zajmuje się m.in. portal gryfnie.com (gryfnie, czyli pięknie). Istnieje od kilku lat. Założył go Krzysztof Roksela, który jak mówi w wywiadach, zrobił to, by gwarę odmłodzić i zapoznać z nią tzw. szerokiego odbiorcę.
Na gryfnie.com można poczytać o śląskiej kulturze, pouczyć się gwary, dowiedzieć ciekawych rzeczy o regionie.
21 lipca 2016 r. ślonsko godka została jednym z oficjalnie dostępnych języków Facebooka. Rok wcześniej pojawiła się w oprogramowaniu niektórych typów smartfonów. Po Śląsku redagowane są także hasła w Wikipedii.
Legislacyjne boje
Do tej pory nie przyniosły rezultatu wysiłki, by śląski stał się językiem regionalnym. By tak się stało, inicjatywa musi zostać zaakceptowana przez sejmową komisję mniejszości narodowych, a potem cały parlament. O uznanie śląskiego za język regionalny walczył poseł Marek Plura, który przedstawiał w poprzednich kadencjach projekty odpowiednik ustaw. Jak do tej pory się nie udało.