• Wyślij znajomemu
    zamknij [x]

    Wiadomość została wysłana.

     
    • *
    • *
    •  
    • Pola oznaczone * są wymagane.
  • Wersja do druku
  • -AA+A

Tułali się, byli napiętnowani, rzucano w nich kamieniami. Wojsko zniszczyło ich wsie. Wracają, niektórzy z dumą, wielu z traumą

10:42, 24.07.2018
Tułali się, byli napiętnowani, rzucano w nich kamieniami. Wojsko zniszczyło ich wsie. Wracają, niektórzy z dumą, wielu z traumą


Podziel się:   Więcej
Łemków postrzegano jako ukraińskich banderowców, stąd brał się paniczny strach przed nimi i powszechna wrogość. To był dość smutny czas. Wokół brak życzliwości. Nie było cerkwi, więc nie było się gdzie gromadzić. Spotykano się potajemnie na religijnych obrzędach – mówi Natalia Hładyk, sekretarz Zjednoczenia Łemków. Opowiada o traumie wysiedleń Łemków w 1947 roku, powrotach i zabliźnianiu ran.
XX wiek odcisnął straszne piętno na losach Łemków. Władze komunistyczne w akcji Wisła brutalnie wysiedliły w 1947 roku prawie 30-35 tysięcy mieszkańców dawnej Łemkowszczyzny. Wywieziono ich na tzw. Ziemie Odzyskane i na północ Polski. Jaka była historia pani rodziny?
Akcja deportacyjna w każdej wiosce wyglądała dosyć podobnie. Wkraczało Ludowe Wojsko Polskie i oznajmiało, że mieszkańcy mają trzy, cztery godziny na spakowanie się i wyjazd. Można było zabrać tylko to, co zmieściło się na furmance.
Wysiedlenia dotknęły miedzy innymi mieszkańców Kunkowej, w tym moich dziadków ze strony ojca, którzy tam mieszkali. Najpierw wywieziono ich do Gorlic. Tam przez kilka dni musieli koczować na łące. Następnie załadowano ich do wagonów towarowych na stacji Gorlice-Zagórzany i wywieziono do Wielkopolski. Tam dostali do zasiedlenia gospodarstwa w bardzo złym stanie, nierzadko wcześniej splądrowane. W jedno miejsce deportowano tylko pięć rodzin, żeby Łemkowie nie stanowili większej społeczności w danej wsi. Kolejne były lokowane w odległości kilkudziesięciu kilometrów. Nie można się było z nimi kontaktować. Życie musieli zaczynać od nowa.
Odnaleźć się w takiej rzeczywistości, zupełnie innej, musiało być ogromie trudne.
Dla moich dziadków to było traumatyczne doświadczenie. Byli wyrwani z własnej rodziny i ziemi. Boleśnie odczuli stratę swojej ojcowizny. Tu nagle muszą odnaleźć się w obcym środowisku, w którym tamtejsi rdzenni mieszkańcy są do nich negatywnie nastawieni. Łemków postrzegano jako ukraińskich banderowców, stąd brał się paniczny strach przed nimi i powszechna wrogość. To był dość smutny czas. Wokół brak życzliwości. Nie było cerkwi, więc nie było się gdzie gromadzić. Spotykano się potajemnie na religijnych obrzędach.
Rodzice mojego taty do końca nie odnaleźli się w nowym miejscu. W 1956 roku, kiedy była odwilż i można było wrócić na Łemkowynę, postanowili wyjechać do Kunkowej. Tam niestety czekała na nich przykra niespodzianka: ich dom był zajęty przez osadnika polskiego, pracownika Milicji Obywatelskiej. Nie chciał z niego zrezygnować, nawet jak mu oferowano spore pieniądze. I tak dziadkowe tułali się po wsi trzy lata, mieszkając kątem u swojej rodziny. W końcu postanowili opuścić Kunkową i przeprowadzić się na Śląsk. Tam zaczęli kolejny raz nowe życie. Do końca swoich dni jednak tęsknili za rodzinnymi stronami.
Cała rozmowa tutaj:
http://tygodnik.tvp.pl/38093969/tulali-sie-byli-napietnowani-rzucano-w-nich-kamieniami-wojsko-zniszczylo-ich-wsie-wracaja-niektorzy-z-duma-wielu-z-trauma