• Wyślij znajomemu
    zamknij [x]

    Wiadomość została wysłana.

     
    • *
    • *
    •  
    • Pola oznaczone * są wymagane.
  • Wersja do druku
  • -AA+A

Winne dożynki w Zaleszczykach

15:55, 29.09.2017
Winne dożynki w Zaleszczykach <p>„Największą ilość przyjezdnych skupia doroczny obchód winobrania, rozpoczynający się z końcem września. Tysiące gości zjeżdża wtedy do Zaleszczyk” – pisał autor przewodnika turystycznego, zachęcając do przyjazdu do „letniej stolicy Polski”. </p><p>Choć Zaleszczyki leżały na odległym polsko-rumuńskim pograniczu, dojazd nie był trudny. Kursował bezpośredni sleeping z Warszawy, a połączenie kolejowe z Gdynią było najdłuższe w Polsce. </p><p>PKP oferowały przyzwoitą zniżkę – rabat na bilet do Zaleszczyk w okresie winobrania mógł wynieść nawet 66 procent. Łaskawość państwowych kolei wynikała zapewne z tego, że rozwój podolskich winnic był sprawą wagi państwowej. </p><p></p><p></p>

„Największą ilość przyjezdnych skupia doroczny obchód winobrania, rozpoczynający się z końcem września. Tysiące gości zjeżdża wtedy do Zaleszczyk” – pisał autor przewodnika turystycznego, zachęcając do przyjazdu do „letniej stolicy Polski”.

Choć Zaleszczyki leżały na odległym polsko-rumuńskim pograniczu, dojazd nie był trudny. Kursował bezpośredni sleeping z Warszawy, a połączenie kolejowe z Gdynią było najdłuższe w Polsce.

PKP oferowały przyzwoitą zniżkę – rabat na bilet do Zaleszczyk w okresie winobrania mógł wynieść nawet 66 procent. Łaskawość państwowych kolei wynikała zapewne z tego, że rozwój podolskich winnic był sprawą wagi państwowej.

Zaleszczyki. Plaża słoneczna (fot. Wikimedia Commons)
Zaleszczyki. Plaża słoneczna (fot. Wikimedia Commons)

Podziel się:   Więcej
Finis na plaży słonecznej W 1937 roku winobranie zaczęło się 16 września. Komitet Winobrania zadbał o oprawę i reklamę. Wydano specjalną broszurę „Winobranie w Zaleszczykach 15-30 września 1937”. Popołudniówka „Gazeta Lwowska” informowała, że „wysoki protektorat” nad świętem objął premier gen. Felicjan Sławoj Składkowski. W komitecie honorowym nie zabrakło innych rządowych notabli z generalskimi szarżami. „Winne dożynki” - jak mawiano - miały trwać dwa tygodnie i zaspokoić różne gusty. Zaczynało się stereotypowo. W miejscowej szkole powszechnej o godz. 11.00 otwierano wystawę owoców, a o 12.00 – przemysłu ludowego i „krajobrazu podolskiego” (cokolwiek miałoby to znaczyć). Z każdym dniem jednak program stawał się bogatszy. 17 września o godzinie 16.00 chętni mogli się wybrać na „finis polskiego spływu kajakowego”, organizowanego przez klub ze Lwowa. Meta była na plaży słonecznej. Zaleszczyki cieszyły się już wtedy renomą modnego kurortu i mogły się poszczycić dwiema plażami: słoneczną i cienistą – z parasolkami, leżakami, barami, parkietami do tańca. Była też jeszcze plaża dla naturystów, ale publicznie raczej się tym nie chwalono. 18 września od godziny 13.00 mieli się ścigać kolejno: kajakarze, pływacy i łodzie rybackie. Impreza odbywała się znowu na plaży słonecznej. Chyba działał jeszcze efekt nowości – plażę skończono tuż przed wakacjami. Andrzej Zieliński, syn ówczesnego wiceburmistrza Zaleszczyk budowę zapamiętał jako bardzo trudną, ponieważ trzeba było kuć w skalistym podłożu.

Powóz hrabiny

19 września, w niedzielę oficjalny program obchodów zaczynała poranna Msza św. w miejscowym kościele. Potem był „finis gwiaździstego zjazdu samochodowo-motocyklowego” (impreza raczej snobistyczna), a o 11.00 najbardziej chyba lubiany – i demokratyczny - punkt programu: pochód grup winiarskich i dożynkowych.

Z nakręconego wtedy 10-minutowego ni to reportażu, ni to filmu propagandowego „W dolinie Dniestru” wynika, że prym wiedli rusińscy chłopi. Ale ziemianie też stawali do rywalizacji.

W czasie pierwszych głośnych „winnych dożynek”, we wrześniu 1935 roku główna nagroda nagroda za dekorację powozu w winobraniowym korowodzie przypadła hrabinie Zofii Łosiowej, dziedziczce majątku w Torskiem; a zarazem pionierce upraw winorośli.

Ta energiczna, trzydziestoparoletnia wtedy dama, działaczka samorządowa i społeczna, od 1934 r. była też wiceprzewodniczącą Podolsko-Pokuckiego Związku Posiadaczy Sadów i jako jedyna kobieta w Polsce zasiadała we władzach największej organizacji rolniczej w kraju skupiającej właścicieli winnic i włościańskie koła sadownicze (jego prezesem był posiadacz największej polskiej winnicy Cyryl Czarkowski-Golejewski, zastrzelony w Kozielsku w 1940 r.; drugim wiceprezesem był Józef Wartanowicz z Dźwiniacza). Hrabina pełniła też funkcję radnej gminnej i powiatowej, przewodniczyła radzie szkolnej i kasie chorych. W swoim majątku stworzyła kursy szkolne dla dorosłych - na lekcje przychodzili młodzi ludzie z okolicznych wsi, Polacy i Ukraińcy. Zofia Łosiowa została zapamiętana jako popularyzatorka winnych upraw. Miejmy więc nadzieję, że jury postanowiło ją nagrodzić naprawdę dla urody powozu, a nie z innych względów…

Wieczorem 19 września 1937 roku goście mogli się jeszcze pobawić na imprezie o tyleż tajemniczo, ile banalnie brzmiącej nazwie „Noc nad Dniestrem”. Ten punkt programu przeznaczony był głównie dla zamożnych i zblazowanych letników.

Pokazowa winnica

Potem obchody nieco siadały. 20, 21, 22 i 23 września zapraszano już tylko wycieczki do Borszczowa (o 12.00 otwierano wystawę owoców) i Buczacza. 24, 25 i 26 Podolski Klub Jeździecki organizował zawody hippiczne.

27 września przewidziano wyjazd do Czortkowa na zwiedzanie tamtejszej winnicy. Winnica czortkowska stanowi żywy dowód na to, jak sanacyjne władze postanowiły wykorzystać uprawę winorośli zarówno do celów gospodarczych, jak i propagandowych.

Zgodnie z założeniami, winnica miała pełnić rolę „żywej szkoły winiarstwa dla młodego pokolenia”. Dlatego też była otoczona specjalną opieką Podolsko-Pokuckiego Związku Posiadaczy Sadów.

Powstała w 1933 roku z inicjatywy wojewody tarnopolskiego Artura Maruszewskiego. Ten legionista, piłsudczyk i pułkownik, właśnie zaczynał błyskotliwą karierę w administracji państwowej. Tarnopolskie było pierwszym województwem, jakim rządził. Właścicielem winnicy był zaś Związek Strzelecki, ulubiona organizacja Józefa Piłsudskiego.

Wakacje Marszałka

Niektórzy początek boomu winoroślowego wiążą z wakacjami marszałka Józefa Piłsudskiego, który do Zaleszczyk zawitał w 1933 roku.

„My mieszczanie zapracowani od młodości swojej przy warsztatach, wiemy, co to znaczy odpoczynek po pracy. Dlatego życzymy Panu Marszałkowi, by podczas swego pobytu w Zaleszczykach nabrał sił, ochoty i rozmachu do dalszej pracy dla dobra naszej Ojczyzny” - witał go w napuszonym stylu wiceburmistrz Jan Zieliński. Przemowę wydrukowała lokalna gazeta „Echo Zaleszczyk”.

Zieliński zasłynął nie tylko solennym powitaniem Marszałka. To jemu jako dyrektorowi Komisji Uzdrowiskowej, a także staroście powiatu zaleszczyckiego Józefowi Krzyżanowskiemu miasteczko i okolica zawdzięczają spektakularną karierę.

O ile zasługi Piłsudskiego dla uprawy winorośli można jednak uznać za nieco przesadzone, o tyle pierwszym ważnym politykiem, który zwrócił uwagę na możliwości Ciepłego Podola był gen. Felicjan Sławoj Składkowski. Pan premier odwiedził południowo-wschodnie kresy RP w 1927 r. i – jak zapamiętano – przekazał tysiąc złotych na założenie winnicy.

Błogosławieństwo władz oczywiście było ważne, ale politycy nic by nie zdziałali, gdyby nie marzyciele i zapaleńcy, którzy uwierzyli, że ze swoich zapyziałych i zacofanych gospodarczo powiatów mogą zrobić – jeśli nie drugą Francję, to przynajmniej Węgry.

Winorośl uprawiano tu od zawsze, tyle że na niewielką skalę. Sprzyjał klimat: łagodny, ciepły, południowy. Na nasłonecznionych stokach winorośl udawała się znakomicie.

Ale pod zaborem austriackim nie było potrzeby rozwijania produkcji, bo dobre wina produkowali Węgrzy. I nagle doszło do eksplozji zainteresowania uprawami winorośli. Nie przeszkodziły ani mroźna zima 1929 r., ani fatalne lato 1933.

Pomogła zapewne polityka państwa – „Zamknięcie celne granic i kierunek samowystarczalności dają ogromne możliwości” – wskazywał Józef Wartanowicz. Tym bardziej że – jak pisał w broszurze wydanej z okazji winobrania – „winogrona polskie są tej samej jakości co zagraniczne i zupełnie słodkie, ale pod tym warunkiem, że owoce zostaną zdjęte w stanie dojrzałości”.

Ormianin od wina Prowadzenia nowoczesnych plantacji uczono w słynnym Państwowym Instytucie Ogrodniczym w Zaleszczykach. W roku 1930 z inicjatywy Małopolskiego Towarzystwa Rolniczego we Lwowie utworzono „Instruktorat winniczny”. Na siedzibę tej jednoosobowej instytucji wyznaczono Zaleszczyki, a na stanowisku instruktora zatrudniono Grzegorza Zarugiewicza. Zarugiewicz, podobnie jak Józef Wartanowicz, wywodził się ze starej ormiańskiej rodziny osiadłej na Podolu. Do Polski wrócił w 1929 roku, z drugą żoną i czterema córkami z Rumunii, gdzie doskonalił się w winnym fachu. W majątku w Borszczowie na powierzchni 10,5 ha założył wzorcową winnicę. Okoliczni hodowcy kupowali u niego sadzonki. A on sam objeżdżał wsie i dwory, ucząc ziemian i chłopów, jak prowadzić nowoczesną winnicę. Popularność upraw rosła. O ile w 1929 r. na Podolu winnice zajmowały zaledwie 10 ha, to 1939 – już 150 hektarów, a szacowano, że w ciągu kolejnych 5-10 lat winoroślą będzie można obsadzić ok. 1,5-2 tys. hektarów Czy były to tylko mocarstowe mrzonki? Trudno ocenić, zwłaszcza, że mimo obietnic, rządowi notable nie ułatwiali życia plantatorom. Stawki akcyzy pozostawały zabójczo wysokie, podobnie jak koszt założenia winnicy (w sumie na początek trzeba było wyłożyć ok. 5-6 tys. złotych!). A jednak winnice zakładali nawet chłopi. W 1939 r. 50 ha winnic należało do małorolnych. Zatem, kto wie? Mroźna zima '40 W niedzielę 17 września 1939 roku na Polskę napadli Sowieci. Tego samego dnia, około południa byli w Zaleszczykach i zaczęli zaprowadzać swoje rządy. Zima przełomu 1939/40 roku będzie wyjątkowo mroźna i zniszczy wiele plantacji. Ale nikt nie będzie miał głowy, żeby je ratować. Zofia Łosiowa, zagrożona aresztowaniem, opuści majątek zaraz po wkroczeniu Sowietów. Wojnę spędzi u dalekich krewnych na Zamojszczyźnie. W PRL będzie sekretarką w Krakowie. Ciekawe, czy wiedziała, że ponad 60 jej sąsiadów z Torskiego wstąpiło do UPA. Artur Maruszewski na emigracji w Londynie – jako polityk sanacyjny – dozna wielu upokorzeń od ludzi gen. Sikorskiego. Umrze w nędzy. Józef Wartanowicz zginie w 1941 roku rozstrzelany przez Niemców za działalność konspiracyjną. Jego krewnych Sowieci wywiozą pierwszym transportem – w mroźną lutową noc 1940 roku – na Syberię. Grzegorz Zarugiewicz Podole opuści w 1944 roku. Osiądzie w Zielonej Górze, gdzie będzie dbał o poniemieckie winnice, dopóki ludowe władze nie uznają, że nie ma sensu się tym zajmować. Zainteresowanie uprawą winorośli – na taką skalę jak w latach 30. – do Polski wróci po ponad 70 latach. Na Podolu zaś wszystkie winnice zostaną zniszczone w latach 50., kiedy w ZSRR walczono z pijaństwem. Dziś nie pozostał po nich ślad.

- Beata Zubowicz.

Przy pisaniu tekstu korzystałam z publikacji: Józef Schwartz „Zaleszczyki i okolica”, „Winobranie w Zaleszczykach od 15-30 września 1937”, Wojciech Włodarczyk „Ziemiańskie winnice Podola

Warto też obejrzeć reportaż  „W dolinie Dniestru”. Link:

http://www.repozytorium.fn.org.pl/?q=pl/node/10908