Wiadomość została wysłana.
„Największą ilość przyjezdnych skupia doroczny obchód winobrania, rozpoczynający się z końcem września. Tysiące gości zjeżdża wtedy do Zaleszczyk” – pisał autor przewodnika turystycznego, zachęcając do przyjazdu do „letniej stolicy Polski”.
Choć Zaleszczyki leżały na odległym polsko-rumuńskim pograniczu, dojazd nie był trudny. Kursował bezpośredni sleeping z Warszawy, a połączenie kolejowe z Gdynią było najdłuższe w Polsce.
PKP oferowały przyzwoitą zniżkę – rabat na bilet do Zaleszczyk w okresie winobrania mógł wynieść nawet 66 procent. Łaskawość państwowych kolei wynikała zapewne z tego, że rozwój podolskich winnic był sprawą wagi państwowej.
Powóz hrabiny
19 września, w niedzielę oficjalny program obchodów zaczynała poranna Msza św. w miejscowym kościele. Potem był „finis gwiaździstego zjazdu samochodowo-motocyklowego” (impreza raczej snobistyczna), a o 11.00 najbardziej chyba lubiany – i demokratyczny - punkt programu: pochód grup winiarskich i dożynkowych.
Z nakręconego wtedy 10-minutowego ni to reportażu, ni to filmu propagandowego „W dolinie Dniestru” wynika, że prym wiedli rusińscy chłopi. Ale ziemianie też stawali do rywalizacji.
W czasie pierwszych głośnych „winnych dożynek”, we wrześniu 1935 roku główna nagroda nagroda za dekorację powozu w winobraniowym korowodzie przypadła hrabinie Zofii Łosiowej, dziedziczce majątku w Torskiem; a zarazem pionierce upraw winorośli.
Ta energiczna, trzydziestoparoletnia wtedy dama, działaczka samorządowa i społeczna, od 1934 r. była też wiceprzewodniczącą Podolsko-Pokuckiego Związku Posiadaczy Sadów i jako jedyna kobieta w Polsce zasiadała we władzach największej organizacji rolniczej w kraju skupiającej właścicieli winnic i włościańskie koła sadownicze (jego prezesem był posiadacz największej polskiej winnicy Cyryl Czarkowski-Golejewski, zastrzelony w Kozielsku w 1940 r.; drugim wiceprezesem był Józef Wartanowicz z Dźwiniacza). Hrabina pełniła też funkcję radnej gminnej i powiatowej, przewodniczyła radzie szkolnej i kasie chorych. W swoim majątku stworzyła kursy szkolne dla dorosłych - na lekcje przychodzili młodzi ludzie z okolicznych wsi, Polacy i Ukraińcy. Zofia Łosiowa została zapamiętana jako popularyzatorka winnych upraw. Miejmy więc nadzieję, że jury postanowiło ją nagrodzić naprawdę dla urody powozu, a nie z innych względów…
Wieczorem 19 września 1937 roku goście mogli się jeszcze pobawić na imprezie o tyleż tajemniczo, ile banalnie brzmiącej nazwie „Noc nad Dniestrem”. Ten punkt programu przeznaczony był głównie dla zamożnych i zblazowanych letników.
Pokazowa winnica
Potem obchody nieco siadały. 20, 21, 22 i 23 września zapraszano już tylko wycieczki do Borszczowa (o 12.00 otwierano wystawę owoców) i Buczacza. 24, 25 i 26 Podolski Klub Jeździecki organizował zawody hippiczne.
27 września przewidziano wyjazd do Czortkowa na zwiedzanie tamtejszej winnicy. Winnica czortkowska stanowi żywy dowód na to, jak sanacyjne władze postanowiły wykorzystać uprawę winorośli zarówno do celów gospodarczych, jak i propagandowych.
Zgodnie z założeniami, winnica miała pełnić rolę „żywej szkoły winiarstwa dla młodego pokolenia”. Dlatego też była otoczona specjalną opieką Podolsko-Pokuckiego Związku Posiadaczy Sadów.
Powstała w 1933 roku z inicjatywy wojewody tarnopolskiego Artura Maruszewskiego. Ten legionista, piłsudczyk i pułkownik, właśnie zaczynał błyskotliwą karierę w administracji państwowej. Tarnopolskie było pierwszym województwem, jakim rządził. Właścicielem winnicy był zaś Związek Strzelecki, ulubiona organizacja Józefa Piłsudskiego.
Wakacje Marszałka
Niektórzy początek boomu winoroślowego wiążą z wakacjami marszałka Józefa Piłsudskiego, który do Zaleszczyk zawitał w 1933 roku.
„My mieszczanie zapracowani od młodości swojej przy warsztatach, wiemy, co to znaczy odpoczynek po pracy. Dlatego życzymy Panu Marszałkowi, by podczas swego pobytu w Zaleszczykach nabrał sił, ochoty i rozmachu do dalszej pracy dla dobra naszej Ojczyzny” - witał go w napuszonym stylu wiceburmistrz Jan Zieliński. Przemowę wydrukowała lokalna gazeta „Echo Zaleszczyk”.
Zieliński zasłynął nie tylko solennym powitaniem Marszałka. To jemu jako dyrektorowi Komisji Uzdrowiskowej, a także staroście powiatu zaleszczyckiego Józefowi Krzyżanowskiemu miasteczko i okolica zawdzięczają spektakularną karierę.
O ile zasługi Piłsudskiego dla uprawy winorośli można jednak uznać za nieco przesadzone, o tyle pierwszym ważnym politykiem, który zwrócił uwagę na możliwości Ciepłego Podola był gen. Felicjan Sławoj Składkowski. Pan premier odwiedził południowo-wschodnie kresy RP w 1927 r. i – jak zapamiętano – przekazał tysiąc złotych na założenie winnicy.
Błogosławieństwo władz oczywiście było ważne, ale politycy nic by nie zdziałali, gdyby nie marzyciele i zapaleńcy, którzy uwierzyli, że ze swoich zapyziałych i zacofanych gospodarczo powiatów mogą zrobić – jeśli nie drugą Francję, to przynajmniej Węgry.
Winorośl uprawiano tu od zawsze, tyle że na niewielką skalę. Sprzyjał klimat: łagodny, ciepły, południowy. Na nasłonecznionych stokach winorośl udawała się znakomicie.
Ale pod zaborem austriackim nie było potrzeby rozwijania produkcji, bo dobre wina produkowali Węgrzy. I nagle doszło do eksplozji zainteresowania uprawami winorośli. Nie przeszkodziły ani mroźna zima 1929 r., ani fatalne lato 1933.
Pomogła zapewne polityka państwa – „Zamknięcie celne granic i kierunek samowystarczalności dają ogromne możliwości” – wskazywał Józef Wartanowicz. Tym bardziej że – jak pisał w broszurze wydanej z okazji winobrania – „winogrona polskie są tej samej jakości co zagraniczne i zupełnie słodkie, ale pod tym warunkiem, że owoce zostaną zdjęte w stanie dojrzałości”.
- Beata Zubowicz.
Przy pisaniu tekstu korzystałam z publikacji: Józef Schwartz „Zaleszczyki i okolica”, „Winobranie w Zaleszczykach od 15-30 września 1937”, Wojciech Włodarczyk „Ziemiańskie winnice Podola”
Warto też obejrzeć reportaż „W dolinie Dniestru”. Link: