Był autorem tylko jednego filmu fabularnego, ale jakże ważnego. Dla Polaków – bo ukazuje zaginiony świat dawnych Kresów Rzeczypospolitej. Dla Żydów – bo uświadamia, jak głęboko ich kultura jest zakorzeniona w historii środkowej Europy i Rosji.
W jednej ze scen filmu fabularnego „Komisarz” (1967), wyreżyserowanego przez Aleksandra Askoldowa, biją dzwony cerkiewne i kościelne, a na targu przekrzykują się żydowscy handlarze i ukraińscy chłopi, tańczą Cyganie. Niestety świat pokazany w tym filmie – oparty na wspomnieniach pochodzącego z Berdyczowa pisarza Wasilija Grossmana – nie mógł być pokazany w radzieckich kinach. Berdyczowscy Żydzi nie mogli zostać przypomniani sowieckiej publiczności dlatego, że jacyś ich (prawdopodobni) potomkowie walczyli wówczas w Gazie z Arabami. Film przeleżał na półkach dwadzieścia lat.
„Komisarz” był debiutem Askoldowa, wychowanego w Moskwie potomka Żydów z dawnych wschodnich terenów równie dawnej Rzeczypospolitej. W Rosji zresztą innych Żydów (nie licząc drobnych społeczności na Kaukazie czy z Buchary) nigdy nie było. Cała społeczność pojawia się tam dopiero po rozbiorach Rzeczypospolitej, a władze carskie próbowały ograniczyć jej istnienie do terenów wtedy zagarniętych, czyli tzw. strefy osiedlenia.
Sytuacja się powoli zmieniała, ale dopiero rewolucja 1917 roku ostatecznie pozwoliła Żydom na osiedlanie się w całym kraju. Nim przyjdą kolejne prześladowania, wielu z nich się wybije, zrobi kariery w państwie sowieckim. Wśród nich ojciec Aleksandra Askoldowa – Jakow, późniejsza ofiara czystki z 1937 roku, jaka wielu zasłużonych komunistów posłała tam, gdzie jeszcze niedawno wysyłali oni swoje ofiary.
Pełny tekst Łukasza Jasiny tutaj:
http://tygodnik.tvp.pl/37347815/wladza-nakazala-zniszczyc-wszystkie-kopie-tego-filmu-dlaczego-uznala-go-za-niebezpieczny