TVP Dokument Czwartek, 03.02.2022 Zmiany z dnia 20.01.2022 w stosunku do raportu z dnia 12.01.2022 (zmodyfikowano opis: Omówienie) 20:10 ZŁOTE ŁANY - ODC. 1 Serial dokumentalny, 25 min, Polska, 2000 Scenariusz i reżyseria: Ewa Straburzyńska Zdjęcia: Piotr Sędzikowski Muzyka: Bartosz Straburzyński Konsultacja językowa i narracja: prof. Jan Miodek Bohaterami serialu są mieszkańcy dolnośląskiej wsi Złote Łany. Wbrew nieco sielsko brzmiącej nazwie, Złote Łany nie są wspaniałym miejscem z marzeń. To współczesna polska wieś, położona wprawdzie w bardzo pięknej okolicy, ale borykająca się z wieloma problemami. Pod jej dachami można odnaleźć wszystko, czym żyje polskie rolnictwo, z czym się zmaga i w czym odnajduje nadzieję na lepszą przyszłość. Jest tu trwanie na roli bez cienia myśli o jej porzuceniu, jest przymus bycia rolnikiem, ale i świadomy wybór. Jest upór, biedowanie, walka o byt, spokojne dorabianie się, poszukiwanie sposobów na dobrobyt i autentyczne bogactwo. Jest też świadomość nieuniknionych zmian, których wymaga nasze aspirowanie do Unii Europejskiej. Czy jednak taka wieś będzie w stanie się zmienić i czy zechce to zrobić? Być może serial w jakiś sposób na te pytania odpowie. Z tego względu może się stać atrakcyjny zarówno dla widzów ze wsi, jak i z miasta. Ci pierwsi będą mogli przejrzeć się w nim jak w lustrze, a może i znaleźć inspiracje. Ci drudzy - skonfrontować tradycyjne, często stereotypowe wyobrażenia o polskiej wsi i chłopach, urabiane z jednej strony przez znaną z lektur szkolnych literaturę, z drugiej - przez media, donoszące zazwyczaj o zdarzeniach i zjawiskach jaskrawych, niekoniecznie reprezentatywnych dla rolniczej codzienności. Prawdę mówiąc, nazwa Złote Łany jest wymyślona, lecz ludzie i ich sprawy - autentyczne. W pierwszym odcinku autorka przedstawia kilkoro z bohaterów, którzy będą się również pojawiać w następnych, aż do końca serialu. Akcja filmu toczy się w ciągu dwóch miesięcy: w lipcu, sierpniu i pierwszych dniach września 1999 r. , a więc w okresie żniw. To na wsi zawsze czas wytężonej pracy. W zeszłym roku towarzyszyło mu także zdenerwowanie. Pogoda była kiepska, dużo padało. W Złotych Łanach ludzie z niecierpliwością spoglądają w niebo. Zboże jest mokre. Nie da się go jeszcze kosić. Pani Wanda mieszka i pracuje wraz z synem Irkiem, któremu przekazała już gospodarstwo. Radzą sobie z trudem. I oni nie decydują się jeszcze na wyjście w pole. Pani Wanda udaje się po nasiona rzepaku do sklepu nasiennego. Jego właścicielką jest tutejsza bussineswomen, pani Stenia. Prowadzi nie tylko sklep. Uprawia także nieduże pole i do tego jeszcze jest radną. Dlatego właśnie wybiera się na mecz piłkarski, rozgrywany w oczekiwaniu na rozpoczęcie żniw. Radni grają przeciwko sołtysom. Mecz trzeba jednak przerwać. Jeden z zawodników musi zejść z boiska, lecz nie za przewinienie: dostaje wiadomość, że jego krowa zaczęła się cielić. Państwo Wełpowie radzą sobie z największym trudem. Mają niewielkie gospodarstwo, z którego muszą utrzymać i wykształcić czworo dzieci - starsi synowie już ciężko pracują, pomagając rodzicom. Biedują także państwo Kałczorowie - rodzice dziesięciorga dzieci, z których siedmioro opuściło już rodzinny dom, a z pozostałych trojga, dwoje to głuchoniemi. Kałczorowie próbują się ratować, stawiając na agroturystykę. Bracia Kazimierz i Edwar Gralowie należą do bogatszych mieszkańców Złotych Łanów. Gospodarują razem i we czworo, wraz z żonami, radzą sobie dzielnie. Leszek i Czesława Konopkowie natomiast, ku swemu zaskoczeniu, wygrali przetarg i stali się właścicielami blisko 1000 ha ziemi oraz tego, co zostało z majątku zlikwidowanego i rozgrabionego pegeeru. Radzą sobie zupełnie dobrze, a z trojga dzieci dwudziestoletnia Agnieszka już zdecydowała, że w przyszłości przejmie po rodzicach to ogromne gospodarstwo i podjęła studia na Akademii Rolniczej. W ślady ojca chce także pójść córka pana Szorca, który zajmuje się hodowlą koni rasy śląskiej. Filozofujący pan Franciszek jest najbarwniejszą postacią w Złotych Łanach. Ten tradycjonalista mówi o sobie: jestem pan rolnik. Powtarza, że ziemię należy szanować, a uprawia ją jak dziadowie, używając starych narzędzi i metod. Nie chce słyszeć o nowoczesności, a jednocześnie jest oczytany, interesuje się kosmosem, ma niezwykłą wyobraźnię i poczucie humoru. Jest wielkim miłośnikiem zwierząt, którym w swoim gospodarstwie stworzył prawdziwy raj. U niego się nie przelewa, a przecież oboje z żoną nie narzekają na swój los. Ciekawą postacią jest też z lekka zaciągająca po kresowemu pani Rozalia, baczna obserwatorka i komentatorka wiejskich wydarzeń. I ona bez zbytnich narzekań poprzestaje na tym, co ma, choć nie jest jej łatwo. Pani Rozalia posiada dar przepowiadania pogody. Twierdzi, że utrzyma się ładna pogoda, a zbliżająca się chmura nie jest groźna. Niektórzy gospodarze, mając już po uszy czekania, ruszają w pole. Zaczyna lać. (zmodyfikowano opis: Omówienie) 20:35 ZŁOTE ŁANY - ODC. 2 Serial dokumentalny, 25 min, Polska, 2000 Scenariusz i reżyseria: Ewa Straburzyńska Zdjęcia: Piotr Sędzikowski Muzyka: Bartosz Straburzyński Konsultacja językowa i narracja: prof. Jan Miodek W Złotych Łanach wreszcie zaczęły się żniwa. Pan Franciszek, hołdujący tradycji, kosi starymi maszynami. Sfatygowana snopowiązałka nie wytrzymuje trudu. Żona pana Franciszka - również Franciszka - niepokoi się, że mąż nie wraca do domu. Pani Stenia także wyszła w pole, pracy jednak u niej nie będzie zbyt dużo. Synowie Edwarda Wełpy koszą kombajnem i jednocześnie obserwują, co dzieje się na polu braci Gralów. Wełpowie i Gralowie rywalizują ze sobą od lat. Edward i Gralowie pokłócili się jeszcze jako chłopcy. Rodzice wtrącili się w bijatykę dzieciaków i sprawa zakończyła się poważnym konfliktem trwającym do dziś. Pan Jan był kiedyś kierowcą, teraz próbuje żyć z rolnictwa, lecz jednocześnie zainwestował w przydrożny bar, który nazwał "Alaska". Ciągle nie wie, na czym się skoncentrować. Idzie więc do pana Jana "wróżącego ze stołu", by znaleźć u niego radę. Odbywa się seans, w którym uczestniczy żona wróżącego, Janina. Stół wystukuje, że Jan powinien swoją przyszłość związać z barem. Do wyjścia w pole przygotowuje się także Irek. Od tych zbiorów wiele zależy. W zeszłym roku ukradziono mu z pola jałówki. Stracił sporo pieniędzy. Matka pomagała mu jak mogła, dorabiając w różny sposób. Ciągle jednak nie mogą wyjść z kłopotów. Pani Rozalia wspomina przeszłość. Uważa, że kiedyś nie było takich wspaniałych maszyn, a gospodarze potrafili wszystko zrobić na czas. Teraz te wszystkie urządzenia tylko ludzi zdemoralizowały. Pani Stenia skończyła już pracę w polu i zajęła się przygotowaniami do ślubu córki. Wybiera się do krawcowej. Druga pani Rozalia właśnie skończyła 100 lat. Na urodziny zjechała się cała rodzina. Goście bawią się w wiejskiej świetlicy. Dostojna jubilatka dziarsko tańczy z młodymi. Pan Franciszek naprawił już snopowiązałkę i może się zająć innymi sprawami. Rozpatruje właśnie bardzo niepokojącą go kwestię głodu na świecie. Na polu Wełpów jeszcze trwa praca. W kombajnie zepsuło się łożysko i teraz - choć już noc - nadrabiają stracony czas. (zmodyfikowano opis: Omówienie) 23:50 ARTYSTA SPOD ZŁOTEGO GRONIA Film dokumentalny, 31 min, Polska, 1974 Scenariusz: Norbert Boronowski, Hanna Suchorabska Zdjęcia: Norbert Boronowski Jan Wałach, rocznik 1884 - grafik, malarz, rzeźbiarz i drzeworytnik. Popularność przyniosły mu prace, w których utrwalał typy góralskie, architekturę, scenki z życia beskidzkiej wsi oraz tematy sakralne. Artysta opowiada o Istebnej, rodzinie, swojej edukacji. W kontekście 90. urodzin mówi: - Nie mam żadnych planów, tylko sobie maluję i to mnie jedynie trzyma. Ja nie mam odpoczynku. Na wystawie obrazów objaśnia swoje malarstwo. Mówi o tradycjach i obrzędach Beskidu Śląskiego: - Wszystko jest piękne, tylko nie wszystko daje się namalować. Na pytanie, dlaczego nie ma uczniów, Wałach odpowiada, że musi pracować sam, inni by mu przeszkadzali. Wspomina, jak chodził malować zadymione, kurne chatki, w których razem z ludźmi mieszkały zwierzęta: - Już nie ma tej Istebnej, wszystko murowane. O współczesnym malarstwie: - Mnie nie interesuje malowanie oślim ogonem. Na pytanie, czy zrobił w życiu wszystko, co chciał, Wałach odpowiada: - Jak się patrzę na moje stare obrazy, to się dziwię, jak ja to mogłem robić. Mówi, że jeszcze mało namalował. Nie może już chodzić daleko, gdzie widać góry, więc maluje to, co blisko - swój domeczek...