TVP Historia Piątek, 03.01.2025 Zmiany z dnia 16.12.2024 w stosunku do raportu z dnia 11.12.2024 (dodano pozycję programową) 12:55 POLSKIE PARKI NARODOWE - BIAŁOWIESKI PARK NARODOWY Film dokumentalny, 25 min, Polska, 2022 Reżyseria: Rafał Kołodziej Scenariusz: Agnieszka Niwińska Prowadzący: Dariusz Gross Prowadzącym program jest Dariusz Gross, dziennikarz, zafascynowany przyrodą poszukiwacz - odkrywca. Pokazuje parki narodowe, które znamy jako turyści, z innej, zaskakującej strony, przez pryzmat pracy naukowców zgłębiających sekrety ekosystemów i pracujących nad ich zachowaniem dla przyszłych pokoleń. To program pokazujący osobliwości przyrody i ukazujący wyjątkowość poszczególnych parków narodowych w Polsce, w którym spotykają się nowoczesne technologie badawcze z odwiecznym dziełem natury. (dodano pozycję programową) 14:25 ZALANA DOLINA Film dokumentalny, 50 min, Polska, 2024 Reżyseria: Jerzy Oleszkowicz Scenariusz: Jerzy Oleszkowicz Filmowa historia niezwykłego przedsięwzięcia, ale i ludzkich dramatów - zapory w Solinie. By ją uruchomić musiano wysiedlić ponad 3 tysiące mieszkańców, budowa trwała 9 lat, a pracowało przy niej ponad 2 tysiące robotników. Pomysł budowy zapory w Solinie zrodził się jeszcze za czasów II RP. Wybuch II wojny światowej zablokował pracę nad nią. Powrócono do niej w latach 50. Natomiast 55 lat temu uroczyście otwarto zaporę w Solinie, największe sztuczne jezioro w Polsce. Budowla, która miała uregulować San, sprawić, by nie zatapiane były okoliczne miejscowości, ale i dostarczyć energii o mocy 200 MW. Inwestycja ta pociągnęła za sobą jednak ludzkie dramaty, wysiedlenia, burzenie chałup, kościołów, cerkwi, zalanie cmentarzy. Pod wodą znalazła się nie tylko Solina z kilkoma przysiółkami. Również Teleśnica, Sanna, Łęg, Horodek, Chrewt, część Zawozu, Rajskiego, Wołkowyi i Sokolego. Musiano rozebrać lub wyburzyć setki domów, drugie tyle budynków gospodarczych, sklepy, gospody. "Do wyjazdu szykowało się prawie trzy tysiące ludzi - wspominał Zygmunt Podkalicki. - Po gospodarstwach chodziła kilkuosobowa komisja i szacowała majątek. Panowie w prochowcach zapewniali nas, że nie stracimy na przeprowadzce, ale do wielu takie informacje nie docierały." Zgodnie z poleceniem mieszkańcy przeznaczonych do zalania terenów mieli je opuścić najpóźniej do 1964 roku. Kazimierz Orłoś, pisarz zatrudniony jako radca prawny "Soliny", wspominał, że codziennie do jego biura przychodzili starsi gospodarze i dopytywali, w jaki sposób mogą uniknąć przesiedlenia. Dla nich budowa zapory była brutalną ingerencją w ich teraźniejszość i przeszłość, nie umieli pogodzić się z rzeczywistością. Wraz z inżynierami i robotnikami do wiosek zaplanowanych pod zalanie wkroczyły ekipy ekshumacyjne. Musiano przenieść cmentarze i tak też zrobiono, choć zaraz po zakończonych pracach pojawiły się wątpliwości, czy odkopano wszystkie groby. Mimo to dalszych ekshumacji nie przeprowadzono i dopiero lata później okazało się, że pracownicy i ich nadzorcy popełnili szereg błędów. Pozostawili na pastwę losu cmentarz w Sokolem, bo - jak sądzili i jak wynikało z obliczeń ekspertów - woda nigdy nie miała sięgnąć pagórka z nagrobkami. Sięgnęła, a piszczele i czaszki wypłukiwała z podmywanej skarpy jeszcze w kilkadziesiąt lat po otwarciu zapory. W filmie wykorzystano wspomnienia ówczesnych świadków wydarzeń: mieszkańców, wysiedlonych, jak i osób pracujących przy budowie zapory. Ważnym elementem są archiwalia filmowe przedstawiające miejscowości przewidziane do zalania (Solina, Teleśnica, Rajskie), Polskiej Kroniki Filmowej dokumentującej jej budowę oraz fragmenty filmu fabularnego "Chudy i inni" H. Kluby realizowanego podczas powstawania zapory. Wykorzystano animacje i ekspertów - inżynierów omawiających strukturę zapory, jej funkcje. Nie zabrakło anegdot, legend i historii związanych z tworzeniem tej imponującej budowli, ale i turystycznej funkcji. W filmie wystąpili m.in. Ewa Beynar - Czeczott - córka Pawła Jasienicy, Kazimierz Orłoś - pisarz, a wówczas radca prawny budowy, Artur Andrus - rodzice pracowali i poznali się podczas budowy zapory, a on sam dzieciństwo spędził w hotelu robotniczym w Solinie, legendarni osadnicy nad brzegami zalewu: Henryk Wiktorini, Krzysztof Bros czy Julek spod dębu, Wojciech Gąssowski - wykonawca przeboju "Zielone wzgórza nad Soliną". (usunięto pozycję programową) 23:15 PASAŻER NA GAPĘ (dodano pozycję programową) 23:15 KINGSAJZ Komedia, 104 min, Polska, 1988 Reżyseria: Juliusz Machulski Scenariusz: Jolanta Hartwig, Juliusz Machulski Zdjęcia: Jerzy Łukaszewicz Muzyka: Krzesimir Dębski Aktorzy: Jacek Chmielnik, Jerzy Stuhr, Katarzyna Figura, Grzegorz Heromiński, Joachim Lamża, Maciej Kozłowski, Jan Machulski, Leonard Pietraszak, Liza Machulska, Witold Pyrkosz, Halina Machulska, Beata Tyszkiewicz, Olgierd Łukaszewicz W podziemiach Instytutu Badań Czwartorzędu istnieje nieznana kraina zwana Szuflandią. Jak sama nazwa wskazuje, jej pejzaż tworzą głównie szuflady, segregatory i inne atrybuty biurowo-urzędniczej rzeczywistości. Panuje tu nadszyszkownik Kilkujadek - odpowiednik współczesnego krasnoludka, metodami władzy różniący się jednak zasadniczo od króla Ćwieczka. Kilkujadek z pomocą zaufanej świty trzyma swoich "kumotrów" za twarz, by przypadkiem żaden z nich nie wykrył tajemnicy kingsajzu. Pod tą tajemniczą nazwą kryje się eliksir, pozwalający krasnoludkowi zyskać rozmiary człowieka ("king size" - królewski rozmiar) i zamieszkać w krainie ludzi, obfitującej w wolność, kobiety i inne atrakcje. Przypadek sprawia, że alchemik Adaś samodzielnie uzyskuje kingsajz. Wypija go, przenosi się do ludzkiego świata i... nie bardzo chce wracać. Tymczasem podwładni Kilkujadka odkrywają tajemnicę domorosłego uczonego. Rozgniewany nie na żarty dyktator wysyła swych siepaczy, by sprowadzili Adasia z powrotem. Film otrzymał "Brązowe Lwy Gdańskie" za scenografię na FPFF w Gdańsku w 1988 r. To komedia fantastyczna korzystająca z bajkopisarskich tradycji i filmowego gatunku fantasy. "Kingsajz" był czwartą komedią Juliusza Machulskiego. Poprzednie - minicykl "Vabank" i "Vabank II" oraz "Seksmisja" - spotkały się z aplauzem krytyki i publiczności. Ich twórca zyskał zaś opinię reżysera, który w atrakcyjnej formie kina popularnego potrafi powiedzieć rzeczy ważne i niebłahe. "Kingsajz" potwierdził słuszność tej opinii. Stał się jednak również znakiem, że pomysły fabularne Machulskiego powoli zatracają pierwotną świeżość, a twórca zaczyna cytować samego siebie. Mimo to "Kingsajz" spotkał się z przychylnością publiczności, a i wśród recenzentów znalazło się sporo takich, którym przypadł do gustu. Wskazywano na jego związki z nurtem tzw. utopii negatywnej (m.in. "Podróże Guliwera" Jonathana Swifta, "Rok 1984" Orwella) oraz pełną czarnego humoru twórczością Sławomira Mrożka. Jak celnie ujął to jeden z krytyków, Machulski opowiedział tym razem historię "wesołą, a ogromnie przez to smutną". Z ironią potraktował nie tylko dogorywający wówczas w Polsce totalitaryzm, ale i samego siebie, czego dowodzi ostatnia, zaskakująca scena filmu.