Wiadomość została wysłana.
Widzowie znają Tomasza Raczka głównie jako publicystę i znawcę kina. Dziennikarzem chciał zostać już w przedszkolu. W podstawówce wygrał nawet konkurs zorganizowany przez tygodnik harcerski "Na Przełaj". Jednak równie mocno, co dziennikarstwo i dobre kino, kocha morze. I choć mieszka w Warszawie, śni o tym, by przenieść się do latarni morskiej - z widokiem na spienione fale.
- Od dziecka marzyłem o tym, żeby zostać marynarzem i popłynąć w prawdziwy dalekomorski rejs. Nie jako pasażer, tylko członek załogi! - zdradza T. Raczek na swoim blogu. - Już podczas studiów w warszawskiej Akademii Teatralnej wysłałem listy do wszystkich ważnych polskich armatorów: mogę pracować za darmo, prowadzić bibliotekę, wyświetlać filmy, organizować życie kulturalne marynarzom, tylko przyjmijcie mnie do załogi. Nie chcieli. Byli zdziwieni i nieprzejednani - wszyscy grzecznie odpisali, tłumacząc, że oferty nie przyjmują, bo "nie mam przygotowania do pracy na morzu".
W końcu jednak gwiazdor wymarzoną posadę zdobył. I został oficerem rozrywkowym na "Stefanie Batorym" - ostatnim polskim pasażerskim transatlantyku.
- Zwolniłem się z posady kierownika literackiego jednego z Zespołów Filmowych - budząc zdumienie kolegów, a nawet prowokując ich do pukania się w czoło - i zamustrowałem na statek - wspomina T. Raczek. - Od propozycji do rozpoczęcia rejsu nie minęły nawet dwa tygodnie: marzeniom nie wolno kazać czekać na spełnienie.
W "Barwach szczęścia", szansę za spełnienie zawodowych marzeń otrzyma za to Marta Walawska. Szybko stanie jednak przed dylematem: kariera czy dziecko. Jeśli przyjmie propozycję szefa, każdą wolną chwilę będzie spędzać w redakcji. A Ewelinę, zamiast mamy, wychowają kolejne nianie. Co wybierze Marta? Czy pogodzi pracę z macierzyństwem? Odpowiedź już wkrótce.