Wiadomość została wysłana.
- W drugiej klasie podstawówki zostałem ministrantem w kościele. Raz zaśpiewałem "Pan jest moim pasterzem", okazało się, że mam całkiem niezły głos i pozwolono mi spróbować podczas mszy, a potem ludzie zaczepiali moją mamę, pytając: "Na której mszy śpiewa Krzysiu?", i przychodzili posłuchać. O tej godzinie kościół był pełen i ksiądz kazał mi śpiewać na wszystkich pięciu niedzielnych mszach. Takie było moje dzieciństwo. Trzecia, czwarta, piąta klasa. W każdą niedzielę okrągły dzień siedziałem w kościele. I wszyscy wokół powtarzali, że zostanę księdzem. Uratowała mnie mutacja. Tak potwornie zacząłem fałszować, takie strzelałem koguty, aż wreszcie zwolniono mnie z posady. Zapuściłem długie włosy i przestałem pasować do ołtarza – wspomina aktor z uśmiechem na twarzy w jednym z wywiadów.