W pierwszej części wywiadu aktorka opowiada m.in. o swojej bohaterce, dlaczego zdecydowała się przyjąć rolę Izy oraz o pierwszym dniu na planie "Barw szczęścia".
Dlaczego zdecydowała się pani zagrać Izabelę?
Powody były dwa. Po pierwsze – bo ta rola niesie pewien przekaz, nie jest "o niczym". Jest istotna społecznie. Przemoc domowa zdarza się nawet w porządnych z pozoru domach. Pokazanie tego w serialu ma sens. Może dzięki temu ktoś zwróci uwagę na to, co się dzieje za ścianą lub zastanowi nad własnym życiem. Drugi powód jest czysto aktorski: to wymagająca, dramatyczna rola. Wiem, że wcielając się w postać Izabeli nie będę się nudzić, bo mam dużo do grania. I to ciekawego grania: dramatyczne wydarzenia, skrajne emocje – dla aktora sama przyjemność.
Jak pani wspomina pierwszy dzień na planie? Może coś panią zaskoczyło?
Grałam już tyle różnych rzeczy w życiu, że nic z "filmowej kuchni" mnie specjalnie nie zaskakuje (śmiech). Za to widzów mógłby pewnie zaskoczyć fakt, że to co widzą na ekranie, wcale nie wygląda tak w rzeczywistości. Na przykład mieszkania głównych bohaterów stykają się ze sobą "dykta w dyktę", ponieważ jest to scenografia wybudowana na hali, za to sąsiednie w serialu uliczki tak naprawdę znajdują się po przeciwległych stronach Wisły.
A zmieniłaby pani coś w swojej postaci?
Gdyby mnie los postawił w takiej sytuacji (odpukać!), to zachowywałabym się, myślę, zupełnie inaczej niż Izabela. Wiele mnie od mojej bohaterki różni, wielu jej decyzji prywatnie nie rozumiem czy nie pochwalam. Natomiast staram się maksymalnie uprawdopodobnić i usprawiedliwić tę moją postać w takim kształcie, w jakim została zamierzona przez scenarzystę. Rolą aktora jest interpretacja a nie utożsamianie się z postacią. Wszystkie pytania o motywacje bohatera - np. dlaczego Izabela jest tak naiwna? - tak naprawdę trzeba kierować do scenarzystów. Ja jestem tylko odtwórcą. Czasami aż.
Zdarzyła się jakaś scena, która była dla pani trudna do zagrania?
W moim wątku jest sporo scen trudnych do zagrania, ponieważ wymagają dużego napięcia emocjonalnego. A w serialu pracuje się szybko, więc zdarza się, że po kilku takich scenach jestem pół żywa. Mimo to staram się oddać psychologiczną złożoność mojej bohaterki. Izabela czuje się upokarzana i wykorzystywana; jednocześnie boi się, a zarazem kocha swojego oprawcę; wstydzi się przed ludźmi. Zmieścić to wszystko przy szybkim tempie pracy bywa naprawdę trudno. Często się zdarza, że jednego dnia mam dwanaście scen do zagrania. A to, poza wszystkim, oznacza też baaaaaaardzo dużo tekstu do zapamiętania.
Peszy panią coś na planie?
Nie peszy, a raczej rozprasza mnie np. obecność fotoreporterów, którzy w przerwach, na próbach a czasem na ujęciu również, robią na potrzeby prasy zdjęcia z planu i "zza kulis". W "Barwach..." na szczęście jest to sporadyczne, ale przy innych produkcjach częste są tzw. dni prasowe, doświadczyłam tego choćby przy "Quo vadis", które rządziło się prawami superprodukcji. To czasem kilkudniowe spędy dziennikarzy, fotoreporterów i gości, którzy bywa, towarzyszą ekipie kilka dni pod rząd dokumentując pracę, przeprowadzając wywiady, zwiedzając plan, etc. Rynek tak nam się zmienił, że promocja stała się bardzo istotną częścią tego zawodu. Trzeba się z takimi obowiązkami liczyć. Ale przyznaję, że tego nie lubię.
Przemoc domowa - jak teraz widzi pani ten problem?
Nigdy w życiu nie miałam takich doświadczeń, nie spotkałam się też z tym wśród znajomych czy sąsiadów. Odkąd gram ofiarę przemocy domowej spotykam się z naprawdę dużym odzewem społecznym. Widzę, że ten wątek porusza widzów, wcale nie tylko kobiety. Na ulicy czy w sklepie zaczepiają mnie widzowie, którzy chcą dodać odwagi Izabeli. Zdarzają się też tacy, którzy uważają ją za idiotkę, że dała się tak omotać. Czasem wręcz ktoś biegnie za mną i krzyczy: Teraz to ty mu natłucz! lub A weźże, kobieto, ty się zacznij bronić! albo Nie wierz mu, on się nigdy nie zmieni! Natomiast nie zdarzyło mi się do tej pory ani razu, aby podszedł do mnie ktoś, kto sam padł ofiarą przemocy domowej. Co potwierdza moje rozumienie postaci, takie osoby nie mają odwagi wyjść do ludzi ze swoimi problemami. Ale może oglądają i daje im to do myślenia...?
Trudno było wejść w rolę ofiary?
To psychologicznie złożona postać. Staram się pokazać, że moją bohaterką nie powoduje tylko strach przed mężem czy lęk przed tym, żeby zmienić swoje życie. Izabela mimo wszystko kocha swojego męża, chce mu dać kolejną szansę. Jest nie tylko ofiarą przemocy domowej, ale też i ofiarą swoich uczuć. Do tego jeszcze dochodzi wstyd przed otoczeniem, który każe jej udawać, że wszystko jest w porządku.
Rozmawiała: Joanna Rutkowska