• Wyślij znajomemu
    zamknij [x]

    Wiadomość została wysłana.

     
    • *
    • *
    •  
    • Pola oznaczone * są wymagane.
  • Wersja do druku
  • -AA+A

BARWYx1000: Joanna Gleń

16:00, 28.10.2013
BARWYx1000: Joanna Gleń

.
.

Podziel się:   Więcej

Emisja tysięcznego odcinka „Barw Szczęścia” nie nastraja jej do wspomnień. Jak mówi, zamiast wracać do przeszłości, woli spoglądać w przyszłość. Chciałaby, żeby dla Malwiny, którą gra, to było nowe otwarcie, żeby została przykładem dla młodych matek.

Odkąd pierwszy raz pojawiłam się na planie „Barw Szczęścia”, sporo wydarzyło się w moim życiu. Wyszłam za mąż, urodziłam dziecko, rozwijałam się zawodowo. Emisja tysięcznego odcinka serialu niespecjalnie nastraja mnie do wspomnień. Nie wracam do przeszłości, wolę myśleć o przyszłości. Chciałabym, żeby to było nowe otwarcie dla mojej bohaterki. U Malwiny dużo pozmieniało się na lepsze - poprawił się stan jej zdrowia, ma męża i dzieci, ale powinna iść za ciosem, żeby znowu nie wpaść w tarapaty. Niech w końcu dojrzeje do podjęcia poważnej pracy, zajmie się sobą. Chciałbym, by dała pozytywny przykład kobietom, które siedzą w domu, gotują, sprzątają, zajmują się dziećmi i zapominają o własnych potrzebach. Często brakuje im impulsu do działania. Może dzięki Malwinie uwierzą, że coś można zrobić, rozwijać się, uczyć. Jest sporo takich młodych, pięknych, ambitnych dziewczyn. Niech zaczną cieszyć się światem, a świat nimi.

Dobrze pamiętam pierwszy dzień na planie, bo to był skok na głęboką wodę. Dopiero poznawałam ekipę i moją bohaterkę, a już nagrywaliśmy dramatyczne sceny. Od początku z Malwiną zaczynało się dziać coś złego. To były, jeszcze nieuświadomione, początki choroby, płacz i emocje. Pamiętam też scenę, gdy moja bohaterka, będąc w manii, wróciła do domu. Przed zdjęciami byłam na konsultacjach u psychiatry, który wyposażył mnie w fachową wiedzę. Wiedziałam, jak zachowuje się osoba z takimi zaburzeniami, ale miałam obawy, czy i jak to zagram. Mimo że nie mieliśmy dużo czasu, wyszło bardzo dobrze, jestem zadowolona.

Zżyłam się z Malwiną, ludzie mnie z nią identyfikują i przede wszystkim dzięki niej rozpoznają. O tym, że ta postać jest we mnie mocno zakorzeniona, przekonałam się po czteromiesięcznym urlopie macierzyńskim. Gdy wróciłam na plan, byłam niepewna, czy będę umiała odnaleźć w sobie ton, który przynależy do Malwiny. Okazało się, że niepotrzebnie. Padł klaps, kamera zaczęła rejestrować i od razu weszłam w rolę. Niespecjalnie muszę się wysilać, żeby ją w sobie znaleźć. To trochę jak z jazdą na rowerze, której nie da się zapomnieć.

Z długoletnią pracą na jednym planie łączą się także miejsca. Najczęściej mam zdjęcia w domu moich serialowych rodziców, który znajduje się w niedużej wsi pod Warszawą. To bardzo przyjemne miejsce, lubię te okolice i sklepik wiejski, gdzie zawsze robię zakupy. Między groszkiem w puszcze a makaronem jajecznym można tam znaleźć zaskakujące rarytasy, choćby sardynki z Maroka czy sól morską z Włoch po bardzo przystępnych cenach.