Wiadomość została wysłana.
W drugiej części wywiadu, aktorka opowie m.in. o swoim dzieciństwie i przygodzie z zespołem "Gawęda". Serdecznie zapraszamy!
Kim chciała być pani w dzieciństwie?
Jak byłam bardzo mała, to pamiętam, że chciałam się opiekować słoniem w zoo. Ale to było dawno temu i już mi przeszło (śmiech). Nigdy nie chciałam być aktorką, bo poznałam blaski i cienie życia na scenie dość wcześnie. Przez wiele lat występowałam w Gawędzie.
Dlaczego Gawęda, skąd pomysł, aby związać się z tym zespołem?
Kiedyś w Polsce nie było wiele możliwości ekspresji artystycznej dla dzieci. Gawęda była wtedy szczególnym, jednym z niewielu takich miejsc. Na tle PRL-owskiej szarzyzny była jak kolorowy ptak. Była marzeniem wszystkich małych dziewczynek. I wielu chłopców też. Mnie się udało to marzenie spełnić...
A jak pani trafiła go Gawędy?
Coroczne egzaminy wstępne do Gawędy cieszyły się olbrzymią popularnością. Myślę, że je przeszłam dość szczególnym trafem. Mianowicie, Gawęda wymuszała pewien kod wyglądu. Na tamte czasy było to absolutnie wyjątkowe. Dziewczynki nosiły białe kolanówki, krótkie kolorowe spódniczki i obowiązkowo - koński ogon. Ja na egzamin z tańca wpadłam jakby z zupełnie "innej bajki": miałam dwa warkoczyki, czarne spodnie i sweter. Na tle innych, świetnie przygotowanych ośmiolatek, na pewno się wyróżniałam. To był absolutnie nieświadomy zabieg, ale jaki skuteczny (śmiech).
Jak pani wspomina czas związany z Gawędą?
Byłam w zespole przez wiele lat i muszę przyznać, że Gawęda miała na swoich uczestników duży wpływ. Dawała satysfakcję i możliwość poznania świata. Uczyła bycia na scenie, odpowiedzialności, pracowitości. Rozwijała zdolności artystyczne: od śpiewu i tańca po plastyczne. Ale poza blaskiem pokazała mi również wszystkie cienie zawodów artystycznych: ciężką harówkę, życie na walizkach, czasem niesprawiedliwość i łzy. A to spory bagaż jak na bardzo młodego człowieka. Efekt – nieliczni tylko jej uczestnicy zdecydowali się na zawody artystyczne w dorosłym życiu.
A chciałaby pani, aby córka poszła w pani ślady?
A Broń Boże! Na szczęście jest jeszcze za mała, żeby się tym martwić.
Obok aktorstwa skończyła pani dwa prestiżowe kierunki – Wydział Nauk Ekonomicznych i Historię Sztuki na Uniwersytecie Warszawskim. Co one dały pani w życiu?
Nie wybrałam studiów po to, żeby mi coś dały w sensie praktycznym. Oba kierunki skończyłam dla czystej przyjemności intelektualnej. W dzisiejszym świecie, gdzie wszystko jest traktowane instrumentalnie, idzie się na studia, żeby osiągnąć ileś tysięcy przychodu rocznie, szybką karierę, etc. Ja miałam luksus nauki dla czystej przyjemności i bardzo go sobie cenię. Nigdy nie wiązałam z tymi studiami planów zawodowych, bo zawód wybrałam już wcześniej.
Rozmawiała: Joanna Rutkowska