Jak w tym roku spędza pani wakacje?
Po raz pierwszy od paru lat wyjeżdżam na całe dwa tygodnie z moją rodziną. Do tej pory moje wakacje wyglądały tak, że wyjeżdżałam w chwili wolnej. Czyli albo na tydzień, albo trzy dni, albo na cztery... Teraz w lipcu jadę aż na dwa tygodnie, więc jest to dla mnie nowość. Sama jestem zdziwiona i ciekawa, jak to będzie wyglądać. Potem w sierpniu wybieram się wyłącznie z dziećmi nad polskie morze.
Czy urlop wcześniej jest przez panią szczegółowo zaplanowany, czy może jest to pełen spontan?
Część rzeczy planuję, z których to planów czasem nic nie wychodzi, a część dzieje się spontanicznie. Nie mam takiego impulsu, że muszę zorganizować swój urlop z półrocznym, czy nawet rocznym wyprzedzeniem. Ale na pewno, jeśli chodzi o wakacje dzieci, to rzeczywiście interesuję się tym dużo wcześniej. Żeby moja córka wiedziała, że w tym i w tym miesiącu jedzie, a wtedy naturalnie moje wakacje są podporządkowane jej wyjazdom.
Próbuje pani nowych sportów czy nowych form aktywnego wypoczynku?
Nie. Wypoczywam robiąc to, co lubię. Ewentualnie to, co muszę robić, czyli zajmuję się dziećmi. A to zawsze jest przyjemne, ale przeważnie męczące (śmiech). Jednak żadne sporty, ani ekstremalne warunki, czy poznawanie czegoś ponad miarę moich możliwości mnie nie interesuje. Chcę miło spędzić czas i chcę, żeby moi najbliżsi również miło go spędzili.
Podróż marzeń?
Chciałabym pojechać w podróż dookoła świata, ale tak systematycznie. Czyli chciałabym spędzić po kilka miesięcy w różnych, wybranych przez siebie, miejscach świata. Sama podróż jest wielką przyjemnością. Lubię wyjeżdżać i lubię wracać.
A trafiły się pani wyjazdy kompletnie nieudane?
Pewnie, że tak. Zdarzają się wakacje, które są planowane, ma być genialnie i jest po prostu totalna rzepa... A są wakacje, gdzie zapowiada się beznadzieja, a jest super. Klasyka.
Przywozi pani sobie jakieś pamiątki z wakacji?
Sklepy z pamiątkami kompletnie mnie nie interesują. Nigdy nie przywoziłam muszelek z wakacji, ale jakieś prezenty pewnie zwoziłam moim rodzicom. O dziwo, nigdy nie były to jakieś statki czy laleczki w stroju marynarskim. Sobie kupowałam raczej kosmetyki - krem, perfumy... a rodzicom rzeczy do domu.
W czasie wypoczynku w nowym miejscu, pozwala sobie pani na kulinarne eksperymentowanie?
Jak się jest na wyjeździe z dziećmi, to się je to, co może im nie zaszkodzić. Wtedy wybieram rzeczy, które znam. Jeśli jeżdżę sama, wtedy mogę eksperymentować i lubię zjeść coś, czego jeszcze w życiu nie jadłam. Ale nie musi się to wiązać od razu ze zjedzeniem "trującej ryby". Wszystko w granicach rozsądku.
Smaki wakacji dzieciństwa to:
Takie smaki, które pamiętam są dwa. Wakacje w Sopocie, kiedy miałam 5-6 lat. Zawsze jeździłam z rodzicami, a wtedy po raz pierwszy chyba pojechałam tylko z moim tatą, bo mama nie mogła. To były lody bakaliowe. Dostawało się żeton i z tym żetonem w kształcie pieniążka szło się te lody odebrać. To było coś niezwykłego... I ryby oczywiście - do tej pory kergulena jest moją ukochaną rybą, właśnie przez smak dzieciństwa. Zdaje się, że to chyba była jedyna ryba, która była wtedy dostępna.
Pani sprawdzona metoda na upał?
Nienawidzę upałów i staram się ich unikać! W związku z tym najchętniej spędziłabym czas w domu albo w kawiarniach - w pomieszczeniach, w których jest chłodno. Nie lubię gorąca. Mogłabym nawet zaryzykować powiedzenie, że nie lubię lata.
A jaka piosenka nieodłącznie kojarzy się pani z wakacjami?