Co twój bohater wniesie
do serialu „Barwy szczęścia”?
Pojawił się w życiu Stefana (Krzysztof Kiersznowski - przyp. aut.),
Walerii (Ewa Ziętek - przyp. aut.) i przede wszystkim swojej byłej
dziewczyny, Cariny (Divine Kitenge-Martyńska - przyp. aut.). Przyjechał
niespodziewanie na Zaciszną, bo dowiedział się, że zostanie ojcem, i
postanowił przewartościować swój świat. Będzie chciał odpokutować winy
z przeszłości i walczyć o rodzinę. Może coś do niego dotarło? Nikt nie
jest jednowymiarowy, ludzie popełniają błędy, zdarza im się błądzić, a
mój bohater ma do tego szczególną skłonność.
Jakie winy będzie chciał
odpokutować?
Z odcinka na odcinek widzowie będę coraz lepiej poznawali Franka i jego
historię. Okaże się, że był lekkoduchem i imprezowiczem, który nie
myślał o przyszłości. Najbardziej zależało mu na dobrej zabawie,
skupiał się na sobie. Carinie zaczęło to doskwierać i w końcu się z nim
rozstała.
Czy Carina ostatecznie
wybaczy Frankowi?
Franek - mimo wielu wad - to fajny człowiek z naturalnym urokiem
osobistym, którego da się lubić. Szybko zyska przychylność większości
bohaterów serialu. Wątpliwości będzie miał jedynie Stefan, co jest
naturalne. Zna przeszłość Franka i mu nie ufa; będzie chciał uchronić
córkę od kolejnych zawodów miłosnych i cierpienia. Zrobi wiele, by
zniechęcić do niego Carinę, co w jakimś stopniu mu się uda. Franek
będzie musiał udowodnić, że się zmienił i że jest teraz odpowiedzialnym
mężczyzną, partnerem i ojcem.
Mój bohater zadomowi się na Zacisznej - będzie pracował w firmie Borysa
(Jakub Wieczorek - przy. aut.) i Aldony (Elżbieta Romanowska - przyp.
aut.), pozna Reginę (Kamila Kamińska - przyp. aut.). Kilka razy wpadnie
w tarapaty i sporo namiesza. W tym wątku będzie mnóstwo emocji, bo gdy
w życiu dwojga ludzi pojawia się dziecko, przychodzi czas na
podejmowanie ważnych decyzji, co często bywa bardzo trudne.
Carina i Franek będą
mieli syna, czy córkę?
Syna, w którego porodzie mój bohater będzie miał duży udział. Nie chcę
zdradzać szczegółów, ale pierwszy raz grałem takie sceny; to było
ciekawe doświadczenie. Ten wątek jest niezwykły, bo gramy z prawdziwym
dzieckiem Divine, czyli serialowej Cariny. On jest jeszcze bardzo mały,
trzeba się z nim delikatnie obchodzić. Może to jedno z tych dzieci,
które będzie dorastało na oczach widzów? Było wiele takich przypadków,
choćby Aleksandra Szwed. Pamiętamy ją jako uroczą dziewczynkę z serialu
„Rodzina zastępcza”, a dziś to piękna, świadoma swoich wdzięków kobieta.
Czyli jest co grać?
Podoba mi się ta postać. Franek jest krnąbrny, w gorącej wodzie kąpany,
działa pochopnie, ale jest przy tym sympatyczny i ma dobre intencje.
Jest dosyć prostoduszny, bezpośredni, a jednocześnie wydaje mi się, że
potrafi stanąć na wysokości zadania. Jeśli się na coś zdecyduje, trzyma
się tego.
Cenię sobie tę pracę także ze względu na partnerów, z którymi gram. Ewa
Ziętek to odlotowa, przezabawna kobieta! Podśpiewuje między ujęciami,
co kilka razy próbowałem uwiecznić. Na razie się denerwuje, gdy chcę ją
nagrać, ale cały czas negocjujemy (śmiech). Niesamowity jest też
Krzysztof Kiersznowski, którego znam z wielu znakomitych ról. To
przyjemność grać z takim aktorem. Praca z Divine, która nie jest
aktorką zawodową, również jest dla mnie interesującym doświadczeniem.
Niedawno pracowałeś także
na planie dokumentu fabularyzowanego „Agaton” o Stanisławie Jankowskim.
To jeden z ludzi, o którym warto opowiadać. Nie dość że był
cichociemnym i powstańcem warszawskim, to później został architektem
odpowiedzialnym za odbudowę Warszawy. Jeździł również po świecie i
pomagał odbudowywać miasta po trzęsieniach ziemi, wybuchach wulkanów i
innych kataklizmach. Był światły, inteligentny, a jednocześnie
życzliwy, szczery i pozytywny, miał poczucie humoru. Cieszę się, że ten
film powstał i że miałem przyjemność grać tak wyjątkową postać
historyczną.
Jak wspominasz pracę nad
widowiskiem „Wolność we krwi”, które można było obejrzeć 15 sierpnia w
Warszawie?
To było ogromne przedsięwzięcie, w którego realizację zaangażowano
mnóstwo osób. Stworzyliśmy widowisko z okazji stulecia odzyskania
niepodległości przez naszą ojczyznę, które ukazuje losy kilku pokoleń
Polaków. Część tego niezwykłego spektaklu była na żywo, cześć
wyświetlana na telebimach. Na potrzeby tego projektu miałem przyjemność
ponownie spotkać się z Marysią Tyszkiewicz z Teatru Studio Buffo, którą
poznałem podczas nagrań programu „Twoja twarz brzmi znajomo”.
Zaśpiewaliśmy w duecie jedną z najpiękniejszych piosenek o miłości - „Z
tobą chcę oglądać świat” Zbigniewa Wodeckiego.
Czy w takim nawale pracy
masz czas dla siebie i rodziny?
Rodzina jest dla mnie bardzo ważna. W najbliższym miesiącu mam tylko
cztery dni wolnego, ale udaje mi się wygospodarować sporo czasu dla
najbliższych. W Polsce nie jest jak w Hollywood, gdzie aktorzy pracują
bardzo długo nad jednym projektem, a potem mają długą przerwę. U nas
robi się kilka rzeczy naraz. Dużo pracuję, a i tak przyjmuję tylko
część propozycji zawodowych, które otrzymuję. Czas nie jest z gumy,
tydzień ma siedem dni, a doba 24 godziny. Dbam, by zachować odpowiednie
proporcje między życiem prywatnym, a zawodowym. Nauczyłem się szybko
regenerować i staram się jak najczęściej relaksować. Wiele radości i
siły dają mi chwile spędzone z synem.
Czy ojcostwo cię zmieniło?
Tak, chociaż nie stało się to z dnia na dzień. Z pewnych rzeczy
wyrosłem, do innych dojrzałem. Trochę inaczej patrzę na świat.
Zobaczyłem nowe kolory uczuć, inny wymiar miłości.
Rozmawiał: Kuba Zajkowski