Wiadomość została wysłana.
Zaczął się okres wakacyjny, gdzie pan się wybiera?
Wakacje głównie będę spędzał w Polsce. U nas lato jest krótkie, dlatego wykorzystuję je maksymalnie. Zajmuję się wtedy domem, w którym zawsze jest coś do zrobienia. A to remont, a to malowanie... Trzeba być fachowcem i ekspertem jednocześnie, ale ma się też satysfakcję z wykonanej pracy samodzielnie.
A jeśli pan już gdzieś wyjedzie, to jak wygląda pana wypoczynek?
Nie lubię leżeć i nic nie robić. W jednym miejscu nie usiedzę - no chyba, żeby chwilę poczytać książkę. Zawsze organizuję sobie czas tak, żeby coś się działo. Albo gram w tenisa, albo spaceruję... Np. jak byłem w Juracie, to spacerowałem brzegiem morza w tę i z powrotem na Hel. Robiłem w krótkim czasie około 24 km!
Skoro lubi pan aktywnie spędzać wolny czas, to może próbuje jakichś wodnych sportów?
Nie u nas nad morzem, bo za zimno i warunki nie takie. Nurkuję, jak wyjadę w ciepłe kraje, gdzie jest wspaniała widoczność oraz piękna fauna i flora do podziwiania.
Przeżył pan wyprawę życia?
Myślę, że tak. Moim marzeniem było polecieć do Australii i w zeszłym roku mi się to udało. To była trzymiesięczna podróż. Najpierw Sydney, potem Nowa Zelandia, Tonga, Fidżi a stamtąd poleciałem na Taiti i w końcu na odległą wyspę Bora Bora! Miło jest mieć świadomość, że dotarło się aż tak daleko. Bora Bora będę wspominał do końca życia, bo trudno na nią dotrzeć, a mnie się udało! Mieści się tam słynna restauracja - nazywa się: Blue Mary i bywali w niej najsłynniejsi tego świata. Marlon Brando, Robert de Niro, Diana Ross, Julio Iglesias, Roman Polański, Ringo Star i teraz dopisałem się do listy i ja (śmiech).
Idealne wakacje?
Idealnie zawsze jest tam, gdzie nas jeszcze nie było (śmiech). Ale mnie wystarczy grono przyjaciół, do tego musi być cieplutko oraz przyjemna i wesoła atmosfera. Z atrakcji dodatkowych np. wycieczka statkiem w morze...
Przytrafiła się panu kiedyś nieprzewidziana sytuacja podczas wojaży?
W czasie pobytu na Tondze popłynąłem z kolegą w morze ponurkować. Była przepiękna pogoda, morze ciche, spokojne. W ogóle nic nie zapowiadało, że zerwie się sztorm. Płynęliśmy, było miło i wesoło, więc trochę zasiedzieliśmy się na kutrze. Przyszedł taki sztorm, że o mały włos byśmy się potopili! Ludzie schodząc na ląd całowali ziemię. Przyjemny i wesoły wypad mógł się skończyć dla nas dramatycznie!
Smaki wakacji dzieciństwa?
Nic się nie zmieniło. Jak byłem mały jadłem w tym czasie dużo owoców i teraz też jadam ich dużo. Bo je bardzo lubię. Pamiętam, że jako dziecko lubiłem zupy owocowe z kluskami oraz zmiksowane truskawki ze śmietaną. A także przeróżne kompoty! Teraz prawie tego nie ma, a szkoda. My piliśmy kompoty z truskawek, z wiśni, z rabarbaru, mirabelek, a teraz pija się jakieś sztuczne, barwione wody z chemią w środku.
Przebój, który dla pana nieodłącznie kojarzy się z latem?
Kiedyś było mnóstwo typowo wakacyjnych piosenek, które miały swój charakter i kojarzyły się z latem. Ale u mnie niezmiennie od lat króluje - "Chałupy welcome to" Zbyszka Wodeckiego.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Joanna Rutkowska