• Wyślij znajomemu
    zamknij [x]

    Wiadomość została wysłana.

     
    • *
    • *
    •  
    • Pola oznaczone * są wymagane.
  • Wersja do druku
  • -AA+A

Kulinarno-ludzkie podróże Marty Chodorowskiej

13:01, 15.02.2016
Kulinarno-ludzkie podróże Marty Chodorowskiej

.
.

Podziel się:   Więcej
Gdzie w tym roku wybierasz się na wakacje?

Niebawem jadę do Chin na trzy tygodnie. Nigdy nie korzystam z biur podróży, więc absolutnie nie jest to żadna grupowa wyprawa. Z ukochanym i plecakiem ruszam w nieznane.
Chiny są ogromne, zaplanowałaś już każdy krok tej wycieczki?
Ciężko jest cokolwiek zaplanować przy takiej ilości atrakcji i rzeczy do obejrzenia jak w Chinach. Nie bardzo można to ogarnąć nawet czytając przewodniki. Ale odległości są takie, że skupiamy się tylko na dwóch prowincjach: Junnanie i Syczuanie. I zamierzamy jechać wysoko w góry, aż do Tybetu.
A czemu akurat azymut Chiny?
Po pierwsze marzenie do spełnienia, po drugie dusza podróżnicza, a po trzecie mamy tam znajomego. Nasz kolega ożenił się z Chinką i tam mieszka. Jest to dobra okazja, by go odwiedzić i poznać jego ukochane miejsca. Później będziemy podróżować sami.
Twoje wakacje muszą być typowo podróżnicze, czy słodkie lenistwo też czasem wchodzi w grę?
Jestem typem podróżnika, co więcej - żyję tylko od podróży do podróży! To jest moja największa pasja, wiec szkoda mi czasu na leżenie na leżaku, kiedy jest tyle miejsc, których jeszcze nie widziałam. Ale jak nadarzy się sposobność, to nie pogardzę plażą i kąpielą w morzu (śmiech). A leżak funduję sobie w rodzinnej Iławie u taty na działce!
Czy w czasie swoich wypraw przydarzyła ci się przygoda rodem z sennego koszmaru?
W zeszłym roku podróżowaliśmy z plecakiem po Rumunii. Nasłuchaliśmy się i naczytaliśmy o tamtejszych polskich wioskach, które są w górach. Tak ułożyliśmy plan podróży, aby je odwiedzić. Wdrapaliśmy się w okropnym upale z plecakami licząc, że będzie tak jak w opisach, czyli wspaniale! Miała być typowa polska gościnność, podobno odwiedziny Polaków robią na mieszkańcach ogromne wrażenie. A okazało się, że nikt nie chciał nam nawet otworzyć drzwi, nikt nie witał nas chlebem i solą. Lunął potężny deszcz i nie mogliśmy się stamtąd wydostać. Na dodatek w domach polskich, gdzie za niewielkie pieniądze można na karimacie przenocować, gościła wycieczka z Radia Maryja i dla nas nie było już miejsca. Na szczęście przygarnęła nas "ciotka" Hanka, która okazała się serdeczną i pomocną osobą. Przenocowaliśmy w jej chatynce. Spotkaliśmy też pana Ludwika, który jest z rocznika Jana Pawła II i on rzeczywiście ucieszył się na nasz widok.
Ale teraz miło wspomnisz tę historię?
Teraz tak. Choć wtedy nie było nam do śmiechu, gdy zmarznięci i przemoczeni dowiedzieliśmy się, że jedyny autobus, jakim możemy się dostać w dół, odjeżdża dopiero o piątej rano! I że wcale nie jest pewne, że się do niego zmieścimy. Bo baby wiozą na targ kury i inne sprawunki... Podłamaliśmy się. Pogoda armagedon, błoto schodziło z gór. A teraz jak o tym myślę, to z czułością wspominam ciotkę Hankę, która otworzyła przed nami drzwi.
A gdy wracasz z podróży, to jakie pamiątki zwozisz do domu?
Raczej omijam miejsca turystyczne, więc nie mam styczności ze straganami dla turystów. Zazwyczaj przywozimy masę zdjęć, zioła, przyprawy i herbaty. Teraz jak będę w Chinach, to prawdopodobnie wrócę obładowana herbatami (śmiech). Ale rzeczywiście mam jedną charakterystyczną pamiątkę z Turcji - ręcznie wyszywaną kapę na łóżko. I to tyle.
Gdy jesteś w nowym miejscu odważnie eksperymentujesz z potrawami regionalnymi?

Moje podróże są przede wszystkim kulinarno - ludzkie. Bo dla mnie w wyprawie najważniejsze jest właśnie jedzenie, poznawanie nowych smaków i spotykanie się z ludźmi. Czego właśnie nie ma w wyjazdach z biurem podróży. Bo tam nie można usiąść na ławce z dziadkiem i pośmiać się rozmawiając na migi.
Jakie smaki z dzieciństwa kojarzą ci się z latem?
Strasznie tęsknię do pierogów z truskawkami mojej babci. Truskawki były z jej ogrodu. Smakiem z dzieciństwa jest też kompot z rabarbaru, który nadal robię, jak tylko pojawi się rabarbar oraz młoda kapustka mojej mamy!
Jak się ratujesz przed upałem?
Moja Iława to jest mój sposób na upał (śmiech)!
A w mieście?
Jestem pożeraczem lodów. Sama robię w domu czasem rożne sorbety, kiedy upał trawi niemiłosiernie. Ale z czystym sercem mogę polecić pewien lodowy wynalazek - lody waniliowe z oliwą z oliwek, koniecznie dobrej jakości z solą. Pycha, choć o bardzo dziwnym smaku.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Joanna Rutkowska