W trzeciej części wywiadu Pani Agnieszka opowie m.in. na czym, wg Niej, polega zawód aktora, jak przygotowuje się do roli oraz dlaczego nie lubi oglądać siebie na ekranie. Zapraszamy!
Czym jest dla pani zawód aktora?
To kilka elementów. Jest formą ekspresji innych stron własnej osobowości. W życiu nie miałabym okazji doświadczyć wielu rzeczy, zarówno tych dobrych jak i złych, których doświadczam w skórze moich bohaterek. Można się też w tym zawodzie doszukać elementów psychoterapii. Nie traktuję go natomiast jedynie jako misji społeczno - kulturalno - historycznej. Do pewnego stopnia tak, ale to już nie ma takiego wymiaru jak kiedyś. Dawniej uważano, że zawód aktora to posłannictwo sztuki i misja dziejowa, dziś więcej się mówi o rzemiośle.
Czasem krążą opinie, że granie w serialu to rzemiosło, a w teatrze to misja... Czy to znaczy, że w serialu można pozwolić sobie, aby grać gorzej?
Grać można po prostu dobrze albo źle. Zdarzają się słabe przedstawienia teatralne i świetne seriale. Poza tym uważam, że każda nowa praca aktora rozwija, poszerza warsztat i daje doświadczenie. Są lepsze i gorsze, ale zawsze to krok do przodu.
Jak pani patrzyła na swoją przyszłość wchodząc w zawodowe życie?
Świat się kolosalnie zmienił od tamtych czasów. Ówczesne założenia mają się kompletnie nijak do obecnej rzeczywistości. Kiedyś aktor po szkole teatralnej marzył o etacie w teatrze i chciał spędzić tam większość swojego zawodowego życia. Obecnie chyba żaden młody aktor nie planuje takiej kariery. Dzisiaj trzeba zaistnieć w różnych przestrzeniach i nie bać się wyzwań. Ale jedno się nie zmieniło - aktor chce po prostu grać. I nie może odrzucać wszystkich słabszych propozycji w oczekiwaniu na wymarzoną wielką rolę, bo gdy ona wreszcie przyjdzie, nie będzie miał warsztatu i doświadczenia, żeby jej sprostać. Jedyne czego aktor nie może, to nie grać.
Jak pani ocenia swoją karierę zawodową z perspektywy czasu?
Ratunku, jeszcze nie pora na takie oceny! Mam nadzieję, że wszystko, co najlepsze jeszcze przede mną. Poza tym aktorowi zawsze jest mało i żaden nigdy nie stwierdzi, że zagrał już wszystko, co chciał.
Jak się pani przygotowuje do roli?
To zależy od roli. Ale z pewnością, żeby móc się skoncentrować na pracy potrzebuję się wyciszyć, a nie wyszaleć. I lubię próbować, i próbować, i próbować...
Jest pani krytyczna w stosunku do swojej gry?
Jestem swoim największym krytykiem! Mój wredny perfekcjonizm mnie dobija. Nigdy nie jestem zadowolona z tego, co robię. Mam tego świadomość, więc nauczyłam się pozostawiać ostateczną ocenę współpracownikom. Nie oglądam i nie wybieram materiałów, bo wówczas chciałabym w nieskończoność powtarzać duble. A przecież nie wszystko zależy od aktora. Na końcowy efekt ma wpływ montaż, dźwięk, kadrowanie, sposób operowania światłem... Reżyser ogarnia to wszystko, niech więc on decyduje czy to co proponuję już jest OK czy próbujemy dalej. Najtrudniejszym przeżyciem jest dla mnie premiera filmu. Unikam tego jak mogę. Zdarza się, że wychodzę się ukłonić publiczności, a potem znikam i wracam jak już film wreszcie się skończy (śmiech). Szkoda nerwów - tym bardziej, że wtedy to już naprawdę NIC nie da się poprawić.
Ale potem ogląda pani swoje filmy?
Łatwiej ogląda się rzeczy starsze. Ma się do nich większy dystans. Na planie aktor jest uwikłany w mnóstwo spraw, czasem z kimś trudno się pracuje, czasem czas gonił, pogoda była straszna, a warunki trudne. Oglądając widzi się, że to miało wpływ na efekt końcowy, choć nie powinno. Po jakimś czasie zacierają się szczegóły towarzyszące pracy i spokojniej się to ogląda. Na przykład "Pierścionek z orłem w koronie" Andrzeja Wajdy mogę już w miarę spokojnie obejrzeć, wystarczyło mi 15 lat od realizacji.
Rozmawiała: Joanna Rutkowska
W kolejnej części wywiadu Pani Agnieszka opowie m.in. o pracy w zagranicznych produkcjach, jaki język sprawia jej największą trudność oraz jak czuje się na planie "Barw...". Serdecznie zapraszamy!