Pochodzisz z
Demokratycznej Republiki Konga, która leży w sercu Afryki. Dlaczego
zdecydowałaś się przeprowadzić akurat do Polski?
Moja mama studiowała kiedyś w Polsce i się w niej zakochała. Mówiła, że
to przyjazny, spokojny kraj. Gdy cztery lata temu zdaliśmy z moim
rodzeństwem maturę, powiedziała, że nadszedł czas i możemy wyjechać do
Polski na studia. Jestem jej za to bardzo wdzięczna; wysłanie mnie i
mojego rodzeństwa do Europy, a potem utrzymywanie nas podczas studiów,
wymagało od niej odwagi i kosztowało ją wiele wysiłku. Bardzo dużo
pracowała, żeby sobie na to pozwolić.
Na jakim kierunku
studiowałaś?
Skończyłam trzyletnie studia na wydziale administracji w Uniwersytecie
Łódzkim; muszę jeszcze napisać pracę licencjacką. Zanim zaczęłam się
uczyć, wzięłam udział w kursie przygotowawczym w studium języka
polskiego również w Łodzi. Teraz mieszkam w Warszawie z moim mężem
Tomkiem (Martyńskim – przyp. aut.), który jest wokalistą
soulowo-popowym znanym pod pseudonimem Thomas Martin. Poznaliśmy się w
2015 roku podczas wyborów Miss Egzotica (Divine zdobyła tytuł wicemiss
– przyp. aut.). Tomek poszukiwał egzotycznej modelki do teledysku; tak
się zaczęła nasza znajomość. Połączyła nas muzyka i taniec. Śpiewam od
najmłodszych lat. Ludzie z moich stron mają poczucie rytmu we krwi.
Tańczymy i śpiewamy przy każdej okazji, w kościołach, na ulicy, w domu
– to część naszej tożsamości.
Prawdopodobnie niedługo odbędzie się premiera piosenki, którą śpiewam w
duecie z mężem. Być może zajdzie się na nowej płycie Tomka, albo
zostanie wydana oddzielnie, zobaczymy. Śpiewamy ją w języku suahili; to
radosny, wesoły utwór.
A uczyłaś się aktorstwa?
Mam trochę doświadczeń, wiele razy występowałam przed kamerą. Zagrałam
w kilku teledyskach mojego męża i w teledysku zespołu „Golden Life”,
ale dopiero teraz, na planie „Barw szczęścia”, uczę się
prawdziwego aktorstwa.
W takim razie
odziedziczyłaś odwagę po mamie. Wskoczyłaś na głęboką wodę - twoja
bohaterka, Carina, jest bardzo ważną postacią w „Barwach szczęścia”!
Bardzo się cieszę, że mogę grać w tak popularnym serialu. Na początku
się stresowałam, bo wszystko było dla mnie nowe, ale teraz czuję się na
planie o wiele swobodniej. W kwestiach aktorskich pomaga mi mój mąż,
który dwa lata występował w warszawskim Teatrze Rampa i ma na koncie
epizody w wielu serialach. Bardzo podoba mi się aktorstwo, może
zdecyduję się na studia w tym kierunku, żeby się rozwijać. Na razie na
planie słucham serca i emocji.
Co jest dla ciebie
najtrudniejsze w tej pracy?
Język polski, zdecydowanie. Pierwszego dnia na planie w jednym z
dialogów musiałam powiedzieć: poproszę penne z kurczakiem w sosie
beszamelowym. To było bardzo trudne. W mojej ojczyźnie
językiem urzędowym jest francuski, gdzie „h” jest nieme. Mam problem z
wymawianiem słów, które zaczynają się na tę literę. Na przykład, gdy
mówię herbata, wychodzi erbata i zawsze na planie jest z tego powodu
wesoło (śmiech).
Przedwczoraj miałam najtrudniejszą scenę do zagrania od początku pracy
na planie „Barw szczęścia”. Moja bohaterka, Carina, długo opowiadała
Stefanowi (Krzysztof Kiersznowski – przyp. aut.) i Walerii (Ewa Ziętek
– przyp. aut.) o swoim życiu. Na szczęście wszyscy są dla mnie mili i
wyrozumiali. Jeśli czegoś zapomnę albo mam problem z jakimś słowem, nie
denerwują się na mnie. Dzięki temu się nie stresuję i mogę z siebie
więcej dać. Przechodzę przyśpieszony kurs aktorstwa i zaawansowanego
języka polskiego. Uczę się wielu nowych słów, których nie używam na co
dzień.
Opowiesz mi coś o swojej
bohaterce?
Carina przyjechała do Polski z Francji, żeby odnaleźć swojego tatę, o
istnieniu którego dowiedziała się, gdy skończyła osiemnaście lat.
Odpowiedziała na ogłoszenie o pracę w Feel Good i została tam
kelnerką. Wkrótce też - dzięki Radkowi - odnajdzie ojca...
Którym jest Stefan...
Mama Cariny poznała go przed laty w Berlinie. Mieli romans, którego
efektem była ciąża. Stefan o niej nie wiedział, nie miał pojęcia, że ma
córkę. Trudno mu będzie w to uwierzyć, przyjmie tę informację do
wiadomości dopiero, gdy moja bohaterka pokaże mu zdjęcie z tamtych lat
i medal, który wtedy zdobył podczas olimpiady strażaków. Na początku
naszym bohaterom będzie trudno odnaleźć się w tej sytuacji. Zbliży ich
do siebie Waleria, która zachwyci się Cariną. Zobaczymy, co wydarzy się
w kolejnych odcinkach.
Jesteś w zaawansowanej
ciąży, niedługo zostaniesz mamą. Jak to wpłynie na twoją pracę na
planie „Barw szczęścia”?
Pracuję na planie od października zeszłego roku, wiele odcinków z moim
udziałem już powstało, więc moja nieobecność nie powinna być bardzo
kłopotliwa. Tym bardziej, że po urodzeniu dziecka zamierzam jak
najszybciej wrócić do pracy. Są plany, by mój synek zagrał ze mną w
„Barwach szczęścia”.
Czy traktujesz Polskę jak
swój drugi dom?
Czuję się w Polsce bardzo dobrze. Poznałam tutaj męża, niedługo urodzę
dziecko i moje życie bardzo się zmieni. Pracuję, mogę się rozwijać.
Wiele rzeczy mi się podoba. Bardzo polubiłam polską kuchnię –
najbardziej smakują mi pierogi z mięsem, rosół, zupa pomidorowa i
kotlety schabowe (śmiech).
Odwiedzasz czasami
rodzinne strony?
Mieliśmy z Tomkiem plan, by wybrać się w lipcu do Kinszasy, mojego
rodzinnego miasta, ale musimy przełożyć tę podróż. Nasz synek będzie
miał niecałe trzy miesiące, taki wyjazd byłby zbyt ryzykowny. Polecimy
do Afryki za jakiś czas i pewnie zorganizujemy tam drugi, typowo
afrykański ślub.
Rozmawiał: Kuba Zajkowski