• Wyślij znajomemu
    zamknij [x]

    Wiadomość została wysłana.

     
    • *
    • *
    •  
    • Pola oznaczone * są wymagane.
  • Wersja do druku
  • -AA+A

Nagle zostałam sama - rozmowa z Izabelą Zwierzyńską

13:06, 01.02.2021
Nagle zostałam sama - rozmowa z Izabelą Zwierzyńską Poprzedni rok była dla niej trudny, ale i przełomowy. Wydała wyjątkowy kalendarz i przedefiniowała życie. Zamierza wrócić do Londynu, ale nie rezygnuje z roli w „Barwach szczęścia”. Jej bohaterka, Iwona, rozstała się z Markiem i będzie próbowała odbudować swój świat.

Poprzedni rok była dla niej trudny, ale i przełomowy. Wydała wyjątkowy kalendarz i przedefiniowała życie. Zamierza wrócić do Londynu, ale nie rezygnuje z roli w „Barwach szczęścia”. Jej bohaterka, Iwona, rozstała się z Markiem i będzie próbowała odbudować swój świat.

rozmowa z Izabelą Zwierzyńską
rozmowa z Izabelą Zwierzyńską

Podziel się:   Więcej
Jaki był dla ciebie 2020 rok?
To był dla mnie rok cienia. Nie jest tajemnicą, że się rozwodzę. Nie będę mówić o szczegółach, ale to trudne doświadczenie, z którym trzeba się zmierzyć na różnych płaszczyznach, zwłaszcza gdy jest się rodzicem. Kłopot polegał na tym, że czułam się samotna, mimo że miałam wsparcie od przyjaciół i rodziny. Musiałam odnaleźć siebie. W marcu, ze względu na pandemię, wróciłam z Londynu. Zamierzałam zostać w Polsce dwa tygodnie, góra miesiąc, ale moje plany zweryfikowała rzeczywistość. Do czerwca żyłam w mroku, było mi źle, nie dlatego, że sytuacja na świecie się zmieniła. Wcześniej, gdy byłam w Londynie, dużo pracowałam, w perspektywie miałam zagrać w filmie, co mnie bardzo cieszyło, skończyłam szkołę, poznawałam nowych ludzi, a nagle zostałam sama. Miałam dużo przemyśleń, musiałam przedefiniować życie i wybrać dla siebie najlepszą drogę.

Jak sobie z tym poradziłaś?
Bardzo dużo biegałam. Codziennie minimum pięć kilometrów, zwykle dziesięć. To był mój rytuał, który mnie oczyszczał fizycznie i psychicznie. Biegałam, mimo że był lockdown; nie mogłam się powstrzymać. Podjeżdżałam samochodem pod las, gdzie nie było żadnych ludzi. Bez tego nie dałabym rady. Podczas biegania myślałam, jak przejąć kontrolę nad swoim światem. Wiele razy płakałam, krzyczałam - nie będę ukrywać. We wrześniu pomyślałam o wydaniu kalendarza astrologicznego, bo czułam, że muszę zrobić coś, co będę mogła nadzorować od początku do końca. To było wyzwanie, którego długo nie miałam. Potrzebowałam czegoś takiego.

Interesujesz się astrologią?
Nie fanatycznie, nie planuję wszystkiego zgodnie z układem gwiazd, ale się interesuję. Uważam, że można traktować tę wiedzę jako dobre, skuteczne narzędzie w życiu. Mój kalendarz nie jest bliski stereotypowemu horoskopowi, jest o archetypach, różnych aspektach jakości, której mamy mniej lub więcej, w zależności od tego, kiedy się urodziliśmy. Oczywiście jest szereg innych czynników, które na nas wpływają, dobrze to wiem jako psycholog, ale gwiazdy mają znaczenie.
Miałam mało czasu, ale wydaliśmy go wspólnymi siłami, bo zaprosiłam do współpracy astrolożkę Kasię Bartoszewicz i ilustratorkę Alicję Małek. Całość złożyła w błyskawicznym tempie Kasia Rogowska. Bez dziewczyn to by się nie udało. Musiałam założyć wydawnictwo, ponieważ nasz kalendarz ma dużo treści i jest traktowany jak książka. Jestem dumna z tego projektu. Cieszę się, że mogłam dać ludziom narzędzie, którego sama potrzebuję, bo może im to pomóc w ciężkich czasach, gdy zostajemy sami ze swoimi myślami.
Przy okazji wydania kalendarza postanowiłyśmy pomóc pani Justynie, która pracowała w hospicjum, a ma niepełnosprawną córkę Ewę Radwańską, podopieczną Fundacji Dzieciom „Zdążyć Z Pomocą” i też potrzebuje wsparcia. Z każdego sprzedanego kalendarza przekazujemy jej złotówkę. Może to niewiele, ale przy okazji o sytuacji pani Justyny dowiaduje się wiele osób, którzy mogą jej pomóc.

Podsumowując, poprzedni rok był dla ciebie przełomowy? Odrodziłaś się? Poznałaś? Przedefiniowałaś?
Myślę, że tak. Ten proces zaczął się wcześniej i niestety doprowadził do tego, że rozstałam się z moim mężem. Zaczęłam analizować kim jestem, czego potrzebuję. Zapalnikiem był moment, w którym zostałam mamą. Franek wiele mi uzmysłowił. Zaczęłam zadawać sobie pytanie, kim chcę być i co mogę mu dać. W 2020 nie było od tych myśli ucieczki i musiałam wszystko ułożyć na nowo. Dużo mnie to kosztowało, ale teraz jest mi ze sobą znacznie lepiej.

A co cię czeka w tym roku? Masz plany aktorskie, wydawnicze?
Na pewno powstanie kalendarz Essence na 2022 rok; myślę że będzie jeszcze lepszy. Dopiero zaczęłam działać na zupełnie nowym dla mnie rynku wydawniczym, to wielkie doświadczenie i dużo się nauczyłam. Warto go śledzić na Instagramie (@essence2021). Myślę o jeszcze jednym konkretnym projekcie, który jest na razie w fazie planowania. Oczywiście to będzie dodatek, ciekawa odskocznia w czasach, gdy dla aktorów jest mniej pracy. Mogę się wyżyć, spełnić, zrealizować, ale przede wszystkim skupiam się na aktorstwie.
A co w 2021 czeka twoją bohaterkę w „Barwach szczęścia”? Nowy rok nie zaczął się dla niej dobrze.
Widzę między nami podobieństwa. Teraz widzowie oglądają odcinki, w których Iwona rozstaje się z Markiem (Marcin Perchuć – przyp. aut). Moja bohaterka bardzo chciała być kochana. Co prawda w związku, który wyszedł z przypadku, nie do końca planowanym, ale co to zmienia? Niestety z Markiem wiązało ją tylko dziecko, to był jedyny czynnik spajający. W dłuższej perspektywie to źle wpływa na wszystkich, rodzi się frustracja. Ludzie wychodzą z założenia, że warto ze sobą być dla dobra synka czy córeczki, niezależnie od okoliczności. A czy dziecko może być szczęśliwe, jeśli jego rodzice szczęśliwi nie są? Dostaje dużo wiadomości na Instagamie dotyczącego wątku mojej bohaterki. Ludzie piszą, że to rujnowanie życia i psychiki Wioletki (Aurelia Żarnecka – przyp. aut.). Nie zgadzam się z tym, rodzic nie jest niewolnikiem macierzyństwa. Niektórzy myślą, że wychowywanie w pojedynkę to dramat. Owszem, trudno być samotną matką, samotną osobą w określonym wieku, ale życie jest jedno i to od nas zależy co z nim zrobimy; nie chcę być bezradna.

Co czeka Iwonę w najbliższym czasie?
Po rozstaniu szybko weźmie się w garść, ustali szczegóły opieki nad dzieckiem z Markiem; niby wie, czego chce, jest konkretna, ale to pozory. Na pewno odchoruje tę zmianę; przed nią jeszcze dużo pracy. Jej życie wywróci się do góry nogami, sama o tym dobrze wiem. Skupi się na sobie, żeby zrozumieć, co się stało. Na pewno jej przykro, bo jest cały czas odrzucana, nie ma szczęścia w miłości, której potrzebuje. Jest przy tym konkretna i twardo stąpa po ziemi; nie interesują ją półśrodki. Gdy widzi, że w związku się nie układa, odchodzi.
Czy będzie mogła liczyć na czyjeś wsparcie?
Wiele osób otoczy ją opieką – rodzeństwo, Krystyna (Hanna Bieluszko – przyp. aut.), Marek też będzie zachowywał się poprawnie. Myślę, że to rozstanie wyjdzie jej na dobre, ale zanim wyjdzie na prostą musi upłynąć sporo czasu. W jej życiu pojawią się nowi mężczyźni, jednak póki co o żadnym z nich nie pomyśli w kontekście budowania relacji. Skupi się na rodzinie, domu, dziecku i pracy; pojawią się pewne problemy natury finansowej, z którymi będzie musiała się zmierzyć. Będzie ciekawie.

No dobrze, ale jak połączyć pracę na planie z twoją ponowną przeprowadzką do Londynu, o której przeczytałem w prasie?
Zamierzam wrócić do Londynu jak najszybciej się da. Chciałabym w marcu, ale zrobię to dopiero, gdy unormuje się sytuacja na świecie. Muszę mieć choćby możliwość starania się o pracę, mój Franuś musi chodzić do przedszkola, nie może być kłopotów z lataniem. Nie chcę odcinać się od Polski, od rodziny, przyjaciół i mojej pracy tutaj; wszystko można ze sobą pogodzić.

Rozmawiał: Jakub Zajkowski