Z powodu studiów wyprowadziłeś się z Warszawy do Łodzi.
Tak i bardzo sobie teraz chwalę takie wrzucenie na głęboką wodę. To uczy pokory, sumienności i organizacji. Szybko musiałem się ogarnąć i żyć na własny rachunek. No, ale nie zawsze było kolorowo. Na przykład przez jakiś czas żywiłem się zupkami chińskimi i zasmakowałem w puree ziemniaczanym.
Jak rodzice patrzyli na skok dziecka w stronę innego świata?
Od zawsze miałem mega wsparcie ze strony rodziny. Co prawda podchodzili z dystansem do moich nie zawsze mądrych pomysłów, ale na szczęście nikt na siłę nie próbował mnie od nich odciągnąć. Czasem, kiedy młody człowiek mówi o aktorstwie, to wydaje się to być fanaberią i na siłę przekonuje się go do tzw. świeckich kierunków. A każdy powinien mieć szansę spróbowania iść swoją drogą i uczenia się na własnych błędach. Zanim dostałem się do szkoły chodziłem na castingi, przesłuchania. Trafiła się reklama, jedna – druga, potem sesja zdjęciowa. Swego czasu "wisiałem" nad warszawską Rotundą w roli kibica, kiedy Polacy po długim czasie zakwalifikowali się na mistrzostwa świata w piłce nożnej. Rodzice przestali się martwić, bo zauważyli, że nawet jeżeli to moja fanaberia, to dam sobie z tym radę..
Kamera czy teatr?
Nie umiem wybrać i mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał podejmować takiej decyzji. Póki co, mam czas na to i na to. Kocham teatr za te hektolitry potu pozostawione na scenie. Za każdym razem kiedy mam rozpocząć próby do nowego spektaklu, cieszę się jak głupi. Każde nowe spotkanie ze sceną niebywale mnie ładuje energetycznie. Ćwiczenie siebie, poznawanie swoich możliwości i ciągłe doskonalenie tego, co wydaje się najprostsze. Poświęca się mnóstwo energii i uwagi każdemu szczegółowi. Czasem scenę, która w efekcie końcowym trwa powiedzmy 2 minuty, próbuje się w nieskończoność. Teatr dla mnie to taki poligon eksperymentalny, gdzie mogę pozwolić sobie na wszystko, i który jest niebywałym uzupełnieniem w pracy na planie. Według mnie jedno nie wyklucza drugiego.
Sława, popularność – interesuje Cię to?
Nie zaprzątam sobie tym głowy, ale nie chcę być znany z bycia znanym. Dla mnie sława to nie to samo co popularność. Popularność może być chwilowa, ulotna niczym bańka mydlana. A na sławę pracuje się latami, rzetelnie wykonując swoją pracę… którą należałoby przynajmniej lubić, a przede wszystkim szanować.
Jakim jesteś facetem?
Chyba normalnym, zwyczajnym. W sumie nie mnie oceniać. Na pewno nie lubię próżnować i nie potrafię usiedzieć na jednym miejscu. Jednego dnia w podróży, kolejnego dnia w pracy. Jak się znajdzie chwila wolnego, to i coś w kuchni ugotuję albo z kumplami wyskoczę na piwo czy na mecz. Nie ma się czym ekscytować (śmiech).
Podobno jesteś psiarzem?
Tak, po trzyletniej przerwie znowu mogę się tak nazywać. Od paru miesięcy towarzyszy mi czworonożna piękność, która absorbuje mnie cały czas. Patrząc na mój tryb pracy, to przyznaję, że nie jest mi łatwo. Ale ta energia, która w niej drzemie nie pozwala się martwić czy złościć po ciężkim dniu pracy. Moją sunię uchroniłem przed schroniskiem. To rasowa kundelka, ale śmieję się, że to pies dingo, bo jest łudząco podobna i potrafi wyskoczyć w górę na półtora metra. Nazywa się Duniasza, dla przyjaciół Dunia. A wszystko przez Gogola – zainspirował mnie postacią z jednego ze swoich dramatów.
Masz konto na Facebooku, odpisujesz na komentarze, jesteś dostępny dla wszystkich? Zgadza się, ale to dla mnie nic nadzwyczajnego. Od zawsze korzystałem z komputera i z jego dobrodziejstw. Swego czasu prowadziłem bloga przez 6 lat, swoją stronę też po swojemu zaprojektowałem. A mój profil publiczny na Facebooku to prezent urodzinowy od koleżanki i do tej pory z niego korzystam. Nie widzę nic zdrożnego w tym, aby być w kontakcie z widzami i prowadzić krótsze czy dłuższe dyskusje na najróżniejsze tematy. Ja przecież nikogo nie zmuszam do tego, żeby czytał to, co wypisuję.
Za 10 lat?
Nie wiem, nie mam pojęcia jak to będzie. Nigdy nie zastanawiałem się co bym chciał, a czego nie. Wszystko aktualizuje się na bieżąco. Mam nadzieję, że los będzie na tyle łaskawy, że dalej będę mógł rozwijać się w zawodzie, a na pewno na wszystko przyjdzie odpowiedni czas. Najlepiej będzie jak porozmawiamy na ten temat latem 2021 roku (śmiech).
Rozmawiała: Joanna Rutkowska