• Wyślij znajomemu
    zamknij [x]

    Wiadomość została wysłana.

     
    • *
    • *
    •  
    • Pola oznaczone * są wymagane.
  • Wersja do druku
  • -AA+A

Pierogi jak złoto - rozmowa z Katarzyną Glinką

13:02, 15.02.2016
Pierogi jak złoto - rozmowa z Katarzyną Glinką

.
.

Podziel się:   Więcej
Co zamierza Pani robić w świąteczne dni?

Zwykle odpoczywam. Mam za sobą pracowity rok i liczę na to, że uda mi się wyjechać na Boże Narodzenie do rodziców. Często gram w teatrze nawet do 23 grudnia, dlatego teraz głównie skupiam się na zakupach i prezentach.
A świąteczne gotowanie?

Kiedyś przejmę w końcu od mamy pałeczkę... ale co roku, "jakoś" ten moment odwlekam! (śmiech). Mama jest najlepsza na świecie i niech tak na razie zostanie. Ja zajmuję się przystrajaniem choinki i przygotowaniem stołu.
Drzewko będzie sztuczne czy żywe?

U moich rodziców jest zwykle choinka sztuczna, którą ubieram w dzień Wigilii. Mamy sporo ozdób sprzed lat - "cukierki" z bibuły, własnoręcznie robione łańcuchy, bombki, które ozdabiałyśmy razem z mamą... Gdy je wieszam, przypomina mi się dzieciństwo. A do domu w Warszawie, staramy się z mężem kupować choinkę żywą. Taką, którą potem można przesadzić.
A w dzieciństwie, w Wigilię odwiedzał Panią Święty Mikołaj czy Aniołek?

Do mnie przychodził Gwiazdor! I chyba dopiero w drugiej czy trzeciej klasie podstawówki dotarło do mnie, że on raczej nie istnieje... Kiedyś zawzięłam się: czekałam, kiedy Gwiazdor w końcu się pojawi... i zobaczyłam, jak prezenty pod choinkę podkłada mama. Czar prysł. Ale zaraz potem, w moim świątecznym życiu zaczął się nowy rozdział. Podjęłam inicjatywę robienia prezentów rodzicom! Pamiętam, jak kiedyś kupiłam mamie wodę toaletową "Basia"... Nie użyła jej ani razu. Wyobrażam sobie, jak "wyjątkowy" miała zapach! (śmiech).
A co Pani chciałaby znaleźć pod choinką w tym roku?

Wolę prezenty dawać, niż dostawać. Ale marzę o tym, aby trochę odpocząć... To byłby dla mnie najlepszy prezent! (śmiech).
Przed Wigilią, czeka Pani z utęsknieniem na jakąś potrawę?

Nawet na kilka... Na Wigilię, zawsze robimy w domu dwie zupy: grzybową i barszcz z uszkami. Bardzo na nie czekam - straszna ze mnie "zupiara"! (śmiech) A grzybowa w wykonaniu mojej mamy to dla podniebienia przeżycie nieziemskie... Ale mama gotuje ją tylko raz w roku - na święta. A poza tym, bez opamiętania jem pierogi! Żeby znaleźć szczęśliwy pieniążek.
Pieniążek?... Dobrze usłyszałam?

Tak. Do jednego pieroga wkładamy zawsze monetę - groszówkę. Ten, komu uda się go "wylosować", ma potem szczęście przez cały rok! Pierogi z kapustą i grzybami pojawiają się na wigilijnym stole na końcu, gdy każdy jest już najedzony... a schodzą jak złoto! (śmiech) Ale mnie ten z groszem jeszcze nigdy się nie trafił...
Czyli ma Pani do pierogów pecha...

Ale za to przechowuję w portfelu łuskę z wigilijnego karpia - na "szczęście" do pieniędzy! (śmiech).
A który ze świątecznych zwyczajów jest dla Pani najważniejszy?

Kolędowanie. W domu, po Wigilii i prezentach, zawsze śpiewamy wspólnie kolędy. Ja "brzdękam" na pianinie, mój chrześniak gra na gitarze... Po przodkach odziedziczyliśmy tzw. "kantyczkę" - spis wszystkich kolęd. A w każdej po piętnaście zwrotek!
Czy któreś ze świąt były dla Pani naprawdę wyjątkowe? Niezapomniane?

Pamiętam Wigilie z dzieciństwa, które spędzaliśmy u babci. Tam zawsze była olbrzymia "choina", która roznosiła zapachy na cały dom... A ja nie mogłam doczekać się pierwszej gwiazdki - i prezentów. Gdy zadzwonił dzwoneczek, moja ciekawość sięgała zenitu! Pamiętam też Boże Narodzenie, gdy z całą rodziną wyjechaliśmy do Egiptu i... było dziwnie. Tradycyjne, polskie święta są jednak najpiękniejsze!
Robi Pani jakieś postanowienia na Nowy Rok?

Nie, zrezygnowałam... Bo jeszcze nigdy nie udało mi się ich dotrzymać! (śmiech) Poza tym nie gloryfikuję Sylwestra. Dla mnie to wcale nie jest jakieś wielkie wydarzenie...
Czyli nie spędza Pani hucznie sylwestrowej nocy?

Nie lubię zabawy na rozkaz. Najlepsze są imprezy spontaniczne! Ktoś wymyślił, że w Sylwestra jest "obowiązek" dobrej zabawy? I co z tego! Mnie, gdy nastawiam się na konkretny termin, nastrój na zabawę jakoś mija... A koniec roku zwykle spędzam w górach, na nartach - z mężem i znajomymi. Wynajmujemy dom i bawimy się we własnym gronie.
A gdy śniegu nie ma?

Jeździmy tam, gdzie śnieg jest! (śmiech). Do Bukowiny Tatrzańskiej albo Wierchomli. Tam nawet, gdy jest odwilż, stoki są zaśnieżane sztucznie. I jeździć na nartach można.

Dziękujębardzo za rozmowę.
Rozmawiała Joanna Rutkowska.