Wątek twojego bohatera w „Barwach
szczęścia” zapowiada się bardzo atrakcyjnie. Uchodźca z Syrii w
Zakrzewiu – to musi wzbudzić wiele emocji!
Fayad to specyficzna postać - miałem obawy, że może być pokazana
jednowymiarowo, ale gdy zacząłem dowiadywać się, jakie są wobec niej
plany, z radością przystałem, żeby ją zagrać. Roztoczono przede mną
interesującą wizję, ten wątek będzie się rozwijał w bardzo ciekawym
kierunku.
Co cię zainteresowało w tej postaci?
Fayad nie pojawia się wyłącznie po to, by przybliżyć widzom
problematykę związaną z uchodźcami, o której tak dużo się teraz
dyskutuje. To ciekawa, wielowątkowa postać, która ma interesującą
przeszłość i wniesie do serialu swoją historię. Mój bohater zderzy się
z polską rzeczywistością, pozna dobrych i złych ludzi, którzy będą do
niego podchodzili z nieufnością, mimo że nic złego nie zrobił. On
przyjechał do Europy, ponieważ w jego ojczyźnie trwa wojna. Nie chce
być dla nikogo ciężarem, chce dostać szansę i radzić sobie samemu.
W jakich okolicznościach twój bohater
pojawił się w serialu?
Za sprawą księdza Damiana (Janusz Łagodziński – przyp. aut.), który
pilotuje sprowadzenie do Polski Fayada i jego dwóch braci. Nasi
bohaterowie, co warto podkreślić – chrześcijanie, zamieszkali w domu
Basi (Sławomira Łozińska – przyp. aut.), co od początku wzbudza
kontrowersje wśród części mieszkańców osiedla na Zacisznej. Borys
(Jakub Wieczorek – przyp. aut.) i kilka innych osób będą podchodzić
sceptycznie do nowych sąsiadów. Fayad zostanie niesłusznie oskarżony o
gwałt; omal nie dojdzie do linczu. Dom naszych bohaterów zostanie
otoczony przez wściekły tłum żądny zemsty.
Ten wątek jest bardzo aktualny. Na
każdym kroku słyszymy o uchodźcach.
Pokażemy przerysowane zachowania ludzi sprzeciwiających się
mniejszościom narodowym, żeby uczulić widzów na ten problem. Na własnej
skórze przekonałem się, że niektórzy się pogubili. Spędzałem Sylwestra
w naszych górach, w schronisku. Ludzie byli przeróżni – część z nich,
przypuszczam, że mieszkańcy okolicznej wioski, prowadziła dość aktywną
dyskusję o uchodźcach. Jestem chrześcijaninem, ale żeby włożyć kij w
mrowisko, powiedziałem, że wyznaję islam i zapytałem, o co im chodzi.
To musiał być niezapomniany
Sylwester...
Co się wtedy działo! Nie będę opowiadał o szczegółach, ale emocje
sięgnęły zenitu. Moich znajomych było bardzo dużo, nie musiałem się
obawiać o swoje zdrowie, ale w pewnym momencie żałowałem, że
powiedziałem jedno słowo za dużo. Agita, moja żona, rozmawiała z tymi
ludźmi i w końcu doszli do porozumienia. Jest światełko w tunelu,
okazuje się, że można przekonać ludzi, że muzułmanin to niekoniecznie
terrorysta.
Wróćmy do twojej roli w „Barwach
szczęścia”. Czy Fayad i jego bracia będą mogli liczyć na czyjeś
wsparcie w Polsce?
Naszym bohaterom będzie pomagała Basia, ksiądz i wiele innych osób.
Fayad zacznie uczęszczać na lekcje języka polskiego do Klary (Olga
Jankowska – przyp. aut.), gdzie pozna Jagę (Maria Dębska – przyp.
aut.), która od razu wpadnie mu w oko. Ich znajomość będzie się
rozwijać ze sceny na scenę, aż w końcu zacznie przeradzać się w
związek. Dzięki niej mój bohater stanie na nogi, odnajdzie sens życia.
Żeby okazać szacunek, jakim ją darzy, dość szybko zaproponuje jej ślub.
Oboje zmierzą się z różnicami kulturowymi; na tym tle będzie dochodziło
do nieporozumień.
Skąd pochodzisz?
Urodziłem się w Drawsku Pomorskim. Mój ojciec jest Algierczykiem, a
mama Polką. Czuję się Polakiem, ale jestem związany z kulturą arabską,
moje korzenie są także w Afryce. W duszy gra mi rytmiczna i taneczna
muzyka. To się objawia także podczas gotowania. Moje podniebienie jest
bardziej arabskie, niż polskie. Lubię dodać trochę ostrych przypraw
albo zamiast ziemniaków wykorzystać kaszę burgul czy ryż. Mój ojciec
jest muzułmaninem i praktykuje ramadan, czyli post. Może wtedy jeść
dopiero po zachodzie słońca; latem ten moment wypada bardzo późno.
Obserwuję z boku jego walkę z samym sobą i jestem pod wrażeniem.
Imponuje mi to; może spróbuję do niego dołączyć w przyszłym roku. Gdy
czuje się głód, zwraca się uwagę na inne wartości, można spojrzeć na
świat z innej perspektywy.
Twoja karnacja pomaga ci, czy
przeszkadza w zawodzie aktora?
Zrobiłem o tym spektakl pod tytułem „Czekając na Otella”. Można go
obejrzeć we wrocławskim Teatrze Capitol; zapraszam. W zeszłym roku
zostaliśmy wyróżnieni podczas Przeglądu Piosenki Aktorskiej we
Wrocławiu, a drugiego sierpnia graliśmy na XX Festiwalu Szekspirowskim
w Gdańsku. Gram z moim znajomym, który jest pół Etiopczykiem, pół
Polakiem; przytaczamy na scenie dużo sytuacji, z jakimi spotkaliśmy się
w życiu. Graliśmy razem studentów z Afryki, on kiedyś dostał rolę
lekarza z Afganistanu, dzisiaj spotkaliśmy się, żeby porozmawiać o
Fayadzie, którego gram w „Barwach szczęścia”. Tak to wygląda. Mamy coś
do grania, jest nisza, ale nie do końca możemy przebierać w
propozycjach. Na pewno jest więcej plusów, niż minusów.
Nie zajmujesz się wyłącznie
aktorstwem, interesują cię również inne dziedziny sztuki. Opowiesz mi,
co robisz?
Właśnie nagrywam moją pierwszą płytę pod pseudonimem I'm in. To
eklektyczna muzyka - trochę rap, trochę melorecytacja, większość
tekstów jest po angielsku, cześć po polsku. Nie chcę się ograniczać,
wyżywam się twórczo, popuszczam wodze fantazji. Podążam za trendami,
chcę być współczesny, a nie zamierzchły. Nakręciłem już teledysk do
pierwszego singla, który pojawi się w sierpniu.
Co jeszcze? Razem z Patricią Kazadi prowadzę program „Electronics
beats” w 4fun.tv, gram w krakowskim Teatrze Scena STU. Jestem także
właścicielem dwóch hosteli w Warszawie. Zapraszam, gdybyś kiedyś chciał
skorzystać. Warsaw Center Hostel znajduje się przy Placu
Zbawiciela, a Warsaw Center Hostel Lux na ulicy Nowogrodzkiej.
Rozmawiał: Kuba Zajkowski