Najwyższy czas przestać zastanawiać się, czy został pan zaszufladkowany jako proboszcz z "Plebanii". Radzi pan sobie znakomicie!
Gdy po wielu latach przestałem grać w tym serialu, miałem obawy, że została mi przylepiona łatka. Teraz widzę, że nie były do końca uzasadnione; dmuchałem na zimne. Od tego czasu zrobiłem trochę innych rzeczy, tak diametralnie różnych od roli proboszcza, że właściwie jestem już spokojny. Nigdy nie jesteśmy gotowi na to, jakie rozstrzygnięcia przyniesie los. W życiu często decyduje przypadek, trochę szczęścia, bo przecież większość aktorów nie zabiega, by grać w serialach czy filmach. Mamy jedną możliwość - udajemy się na casting, jeżeli taki jest organizowany, żeby pokazać, że się nadajemy.
Główną rolę w filmie "Git" zdobył pan na castingu?
Poszedłem na casting, pewnie trochę zaskoczyłem twórców, a potem nakręciliśmy "Gita". Rola jest ciekawa, ten film ma bardzo interesujący scenariusz. Gdy pracowaliśmy na planie, nie było wiadomo, czy będzie dystrybuowany w kinach. Ostatecznie można go oglądać na dużym ekranie, z czego się cieszę.
Z jakim odbiorem spotyka się pana rola w tym filmie?
Wszyscy odbierają ją bardzo pozytywnie. Sporo ludzi jest zszokowanych, że to ja zagrałem tę rolę, bo jednak byli przyzwyczajeni do mojego wizerunku z "Plebanii". Mam satysfakcję. Natomiast o filmie mówią, że jest to obraz bardzo trudny w sensie wymowy. Po wyjściu z kina treści "Gita" zaprzątają myśli. To nie jest komedia romantyczna, po obejrzeniu której idzie się z uśmiechem na kawę.
W międzyczasie zagrał pan także w niemieckim filmie. Co to za produkcja?
Film fabularny pod tytułem "Heimat ist kein ort" dla pierwszego programu telewizji ARD. Opowiada historię niemieckiej rodziny, która przyjeżdża na Mazury, ziemie swojego przodka, żeby szukać korzeni. Po raz pierwszy odwiedzają Polskę, stykają się z inną rzeczywistością, w związku z czym dochodzi do różnych zabawnych perypetii. Mężczyzna, którego gram, pozna podczas wesela Niemkę. Nasi bohaterowie zbliżą się intelektualnie, coś do siebie poczują. Czytałem cały scenariusz, wynika z niego, że Niemcy ukazują się w tym filmie w krzywym zwierciadle, troszkę ośmieszają. Stąd tytuł – "Ojczyzna nie jest miejscem". Filmu nie widziałem, a premiera w Niemczech już się odbyła. Być może będzie kiedyś pokazywany w polskiej telewizji, chętnie popatrzę. Co ciekawe na planie spotkałem Ewę Ziętek, z którą teraz często widuję się przy okazji zdjęć do "Barw szczęścia".
W jaki sposób pana bohater Leon będzie związany z wątkiem Walerii, którą w "Barwach szczęścia" gra Ewa Ziętek?
Leon mieszka na wsi na Podlasiu, jest rolnikiem. Jakiś czas temu spotkał na przystanku autobusowym zagubioną Walerię, która nie bardzo wiedziała, gdzie jest i co ma ze sobą zrobić. Przedstawiła się jako Zofia Jankowska, a mój bohater - nie mając pojęcia, że to zaginiona osoba - przygarnął ją bez zbędnych pytań. Leon jest samotnym człowiekiem, który wychowuje niepełnosprawną córkę. Waleria zaczęła pomagać w domu, w gospodarstwie, stała się członkiem rodziny. To był promyk nadziei w trudnym życiu mojego bohatera, szczęśliwe zrządzenie losu.
Szczęście będzie trwało do momentu, gdy do drzwi Leona zapuka rodzina Walerii?
Bartek, czyli syn Walerii, pojawi się jak grom z jasnego nieba. Leon początkowo będzie z nim i jego bliskimi walczył słownie, bronił się, bo przestraszy się, że ktoś mu chce odebrać kobietę, która wniosła do jego życia powiew optymizmu. Trudno będzie mu uwierzyć w ten galimatias z zaginięciem i odnalezieniem Walerii.
W końcu odpuści?
Zacznie dostrzegać, że w dłuższej perspektywie opór nie ma sensu. Zgodzi się, żeby Waleria przeszła badania, które będą miały ustalić, co jej dolega, dlaczego straciła pamięć. Mimo że się do niej przywiązał, zrozumie że powinna wrócić do swojej prawdziwej rodziny. A czy do niej trafi, dopiero się okaże, tym bardziej, że Waleria dobrze czuje się w nowym miejscu zamieszkania i długo nie będzie rozumiała, co się wokół niej dzieje. Nagle pojawią się Bartek i Stefan, którzy będą twierdzili, że są jej bliskimi, a ona ich nie pamięta. Wygląda na to, że ten wątek jest otwarty. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.
Rozmawiał: Kuba Zajkowski