• Wyślij znajomemu
    zamknij [x]

    Wiadomość została wysłana.

     
    • *
    • *
    •  
    • Pola oznaczone * są wymagane.
  • Wersja do druku
  • -AA+A

rozmowa z Mileną Suszyńską, serialową Pauliną

Robert straci dla niej głowę!

13:50, 06.05.2013
Robert straci dla niej głowę!

.
.

Podziel się:   Więcej
Czy to prawda, że o Paulinie, którą grasz w "Barwach Szczęścia", trudno powiedzieć cokolwiek dobrego?
Widzowie mogą za nią nie przepadać. Przynajmniej na początku, bo nie wiem, jak potoczą się jej losy. Na razie Paulina jest bardzo, bardzo zła. Pojawiła się niespodziewanie w wydawnictwie Marty i Roberta, gdzie niedługo zacznie pełnić funkcję sekretarza redakcji. Z czasem połączy ją z szefem coś więcej niż praca...

Romans!
Paulina zauroczy Roberta, który chwilowo straci dla niej głowę. Nagrywaliśmy już gorące sceny z pocałunkami, między innymi na stole w biurze. To był mój drugi dzień na planie. Dopiero co poznałam Marcina Czarnika, przywitaliśmy się i od razu odbyliśmy razem gimnastykę.

Trudno zrozumieć postępowanie Roberta. Ma wspaniałą żonę, która jest w nim zakochana po uszy. Po co komplikować sobie życie?
Mimo wszystko uważam, że mężczyznom jest trudno. Staram się zrozumieć ich mentalność i konstrukcję psychiczną. Gdy pojawiają się kobiety, które bardzo się narzucają, wychodzą wprost z propozycjami, ofertami, trudno im zachować zdrowy rozsądek. Nie chcę wybielać Roberta, ale warto pamiętać, że zdrada ma różne odcienie. Ten wątek jest bardzo ciekawy - romans Pauliny i Roberta to dopiero początek, jeszcze dużo się wydarzy.

Czy angaż w "Barwach Szczęścia" to ulga dla twojego budżetu domowego?
Jestem drugi rok na etacie w Teatrze Narodowym w Warszawie. Mam duże szczęście, bo od razu po ukończeniu szkoły teatralnej zyskałam stabilizację finansową w postaci pensji co miesiąc i stabilizację zawodową, bo wiem, że czekają mnie kolejne projekty, inspirujące spotkania z różnymi reżyserami. Miałam okazję pracować z Jerzym Jarockim, Grażyną Kanią, a niedawno zaczęliśmy próby z Konstantinem Bogomołowem. "Barwy Szczęścia" pojawiły się w moim życiu zawodowym niedawno. Cieszę się, że mogę grać w tym serialu. Zdobywam doświadczenie i mam okazję pracować ze świetnymi aktorami. Bardzo sobie chwalę współpracę z Marcinem Czarnikiem. W ogóle na planie panuje niezwykle przyjazna atmosfera, dobrze wspominam wszystkie dni zdjęciowe.

Od najmłodszych lat przyglądasz się z bliska, jak rozwija się kariera aktorska twojego taty, Zbigniewa Suszyńskiego. Znasz ten zawód od podszewki. Jak sądzisz, co jest potrzebne, żeby odnieść w nim sukces?
Na sukces składa się mnóstwo elementów, ale kluczowe z nich to praca i szczęście, któremu trzeba wychodzić naprzeciw. Staram się zawsze, w każdej pracy - gdy gram w Teatrze Narodowym, na planie serialu czy podczas prób do offowego przedstawienia. Takie podejście do zawodu popłaca. W styczniu pojechałam do Indii z ekipą Teatru La M.ort, który ma siedzibę w Bielańskim Ośrodku Kultury w Warszawie. Mieliśmy przepiękny tydzień - graliśmy raz, a pięć dni zwiedzaliśmy.

Nigdy nie wiadomo, co przyniesie życie.

Cieszę się, że mogę połączyć aktorstwo z podróżami, które są moją wielką pasją. Uwielbiam się ruszać, być w drodze z plecakiem, spać w namiocie, jechać przed siebie. W zeszłe wakacje byłam z chłopakiem w Grecji. Polecieliśmy do Aten i na miejscu podjęliśmy decyzję, co dalej. O, prom z Pireusu! Płyniemy! Na jaką wyspę się wybieramy? Niech będzie ta! Oboje bardzo lubimy takie podróże.

Jaką wyspę wybraliście?

Między innym Kufoniss. Jak się okazało, wyspę dość dziką. Duża jej część jest niezamieszkana. Rozbiliśmy się pod jednym z czterech drzew, spaliśmy na plaży, myliśmy się w wodzie mineralnej kupowanej w jedynym sklepie. Zbudowaliśmy prowizoryczny prysznic na gałęzi, żebym mogła myć moje długie włosy. Było super! Człowiek zapomina o wszystkim, niczego nie potrzebuje. Zdaje sobie sprawę, że najważniejsza jest obecności drugiej osoby. Niedawno odkryliśmy stronę internetową, którą założyli absolwenci Uniwersytetu Jagiellońskiego. Organizują podróże. Na przełomie lipca i sierpnia wyruszają z plecakami na ponad trzydzieści dni do Laosu, Kambodży i Tajlandii. Jestem bardzo skłonna, żeby z nimi pojechać.

Jeśli zdecydujesz się na tę wycieczkę, to będzie ciężki miesiąc dla twoich rodziców...
Słucham siebie. Jestem zwolenniczką odcięcia pępowiny, co nie znaczy, że nie kontaktuję się z rodzicami. Jesteśmy sobie bardzo bliscy, ale inaczej myślę o wielu sprawach. Powoli uczą się tego, że mam własne zdanie, że nie zawsze się z nimi zgadzam. To dla nich trudne tym bardziej, bo - nad czym od zawsze ubolewam - jestem jedynaczką. Gdybym miała, na przykład, dwie siostry, rodzicom byłoby łatwiej.

Czy tata jest dla ciebie autorytetem zawodowym?
Bardzo dużo dowiedziałam się o tym zawodzie, patrząc na tatę. Od dziecka widzę, jak układają się jego losy, ale wszystkiego trzeba nauczyć się na własnej skórze. Mam wrażenie, że poznałam różne odcienie aktorstwa. Było bardzo cicho, brakowało propozycji, były wyróżnienia i nominacje. Dobrze, że jest równowaga, że nie idzie łatwo.

Wyobrażasz sobie spotkanie z tatą w pracy?

Tak, nawet nam się kiedyś zdarzyło razem pracować. Przyjechałam na nagranie słuchowiska Teatru Polskiego Radia i jak zawsze, idąc do pokoju prób, zastanawiałam się, kogo tam spotkam. Otwieram drzwi, a tam tata (śmiech). Myślę, że był bardziej zestresowany niż ja. Mieliśmy nawet małą wspólną scenę, która dała nam dużo radości.

Którą rolę taty cenisz najbardziej?
Zagrał w wielu filmach i spektaklach, ale najbardziej podoba mi się jak zdubbingował kaczora Tasiora w serialu animowanym "Przygody Animków". Zrobił to rewelacyjnie!

Ty też świetnie sobie radzisz w dubbingu.
Zaczęłam coś w tym kierunku robić. Mam nawet na koncie większe role w bajkach. Dubbingowałam Wilczycę w "Zakochanym wilczku". Bardzo to lubię, super zabawa.

Rozmawiał: Kuba Zajkowski