Sebastian, co sądzisz o Ksawerym?
Ależ to Sebastian Cybulski - jak żywy! (uśmiech) Żartuję... tak naprawdę, mamy nieco wspólnych cech: kierowanie się rozsądkiem, racjonalizm, skrytość ... i nieco wygórowane wymagania.
Wygórowane wymagania...?
Tak to już chyba jest w życiu. Jeżeli na kimś się zawiodę albo ktoś zajdzie mi za skórę, wszystko jest dla mnie jasne. Taki ktoś nie ma na co liczyć, jest dla mnie spalony. Nie ma przebacz. (uśmiech) Tak jest lepiej. Wygodniej.
Ty, podobnie jak Twój bohater, cenisz w życiu wygodę?
Dla niego to podstawa. Mając zamożnych, "ustawionych" rodziców mógł z łatwością siąść na laurach, jednak - nie zrobił tego. W moim przypadku "wygoda" oznacza bardziej - jasność i klarowność sytuacji. Lubię sytuacje czyste, bez niepotrzebnych podtekstów, to ułatwia i pracę i życie.
Czy Twoim zdaniem Ksaweremu nie przydałoby się trochę tej "jasności" w oglądzie sytuacji dotyczącej Julii i Pawła?
Pomyślałem, że będzie na to szansa podczas wspólnej kolacji w ich mieszkaniu. Mój bohater próbował nawiązać nić porozumienia: wiedział, że w przeszłości Paweł był zagorzałym piłkarzem - od razu więc, mając czyste intencje i dobre chęci - nawiązał do tego tematu starając się znaleźć wspólny mianownik...
Pamiętam tę scenę - Ksawery nie strzelił wtedy gola...
Prawdę mówiąc to był totalny spalony... ale wiesz, zastanawiam się, czy Paweł w ogóle jest facetem, z którym można iść na wódkę i po męsku pogadać o kobietach, a zwłaszcza o tej samej kobiecie... Nieraz miałbym ochotę tak właśnie zrobić, zagrać va banque, ale Paweł wszystko zaraz ucina. Jakby nie był gotowy, jakby się bał... Pantoflarz! Staram się wciąż brać pod uwagę, że choć zdobył serce Julii, jako facet jest na słabszej pozycji. Bez wsparcia własnej rodziny, z wrogim nastawieniem rodziców Julii, bez pracy... Jakoś ciężko go polubić.
A gdyby taka sytuacja zdarzyła się Tobie - Sebastianowi...?
Z pewnością nie byłoby łatwo. Myślę jednak, że najpierw porozmawiałbym z Julią, wybadał swoje szanse, notowania... a później, w zależności od wyniku, starałbym się do niej zbliżyć: otwarcie rozmawiając z rywalem lub też pod jakimś pretekstem, który pozwalałby mi na intensyfikację spotkań z wybraną dziewczyną. Czyli... metoda "na Ksawerego"! (uśmiech)
Z serialową Julią, czyli Martą Nieradkiewicz znacie się jeszcze z łódzkiej "filmówki". Czy to pomaga Wam we wspólnej pracy?
Każda aktorska próba to wzajemne poznawanie siebie - jako osoby i jako postaci. A cztery lata spędzone wspólnie na wydziale aktorskim mógłbym liczyć nawet podwójnie - tak były pracowite! Ich intensywność nie poszła jednak na marne. Dziś, gdy gramy razem w serialu, spokojnie możemy pominąć cały ten etap wstępnego poznawania i wyczuwania siebie. To bardzo ułatwia pracę.
Jesteś aktorem z przekonania?
Ze mną to w ogóle dziwna sytuacja. Od najmłodszych lat byłem niespokojnym duchem. Karate, tenis, piłka nożna, zajęcia akrobatyczne, taniec... wszystko to mnie interesowało, ale nic nie przykuło uwagi na dłużej. Cierpię na syndrom ciągłej niezaspokojonej ciekawości życiem. "Choruję" na nienasycenie. A jaki inny zawód dałby mi możliwość bycia draniem i bohaterem, księdzem i przestępcą, ściganym i ścigającym jednocześnie ...? Tylko aktorstwo.
Kim jest bohater, którego chciałbyś zagrać?
Ha! Czekałem na takie pytanie (uśmiech). Ten bohater, to chyba ulubiona postać każdego małego chłopca. Niektórzy z tego wyrastają, a niektórzy... To taka bajka dla dużych chłopców. Niebezpieczne sytuacje, nonszalanckie podejście do życia. Jednym słowem: James Bond. Ksawery też zresztą jest "gadżeciarzem". Te świetnie skrojone garnitury, szybki samochód... No i jak nic, teraz brakuje tylko pięknej kobiety u jego boku... (uśmiech).
Gdzie można Cię dziś oglądać?
Poza serialem, gram w warszawskim Teatrze Scena Prezentacje oraz w Poznaniu w Teatrze Polskim. Zapraszam serdecznie na spektakle.
Dziękuję Ci bardzo za rozmowę.
Rozmawiała Justyna Tawicka