Gratulujemy i jednocześnie zapraszamy na mini wywiad z Sebastianem. Aktor opowie o swojej roli i wrażeniach z międzynarodowego festiwalu, który odbył się w tak symbolicznym miejscu, jakim jest Kosowo.
Jakie to uczucie pojechać na festiwal do Kosowa? To chyba niecodzienne przeżycie?
Festiwal i konfrontacja z innymi spektaklami z całego świata jest niesamowitym przeżyciem i wydarzeniem. Ale w tym przypadku już sama wyprawa do Kosowa była wyjątkowa, bo należy pamiętać o sytuacji politycznej tego państwa. I przyznaję się, że jadąc tam bardzo się obawiałem, jak nasz spektakl będzie odebrany. Gramy po polsku, do tego rosyjską literaturę i różnie to mogło być zinterpretowane przez tamtejszych widzów. Nasze obawy jednak okazały się niesłuszne. Nie dość, że przyjęto nas tam bardzo dobrze, a do tego przecież wygraliśmy (śmiech)!
A o czym jest spektakl?
"Bobok" to jednoaktówka dotycząca, upraszczając: męk twórczych artysty. Co ciekawe, tekst był pisany na początku zeszłego stulecia, a prawdy w nim zawarte obowiązują do dziś. Główny bohater - Iwan Iwanowicz, grany przez mojego przyjaciela Łukasza Chrzuszcza - jest wielkim pisarzem, który przeżywa załamanie twórcze. Aby mieć środki do życia, podejmuje się napisania sloganu reklamowego. Podczas pracy, która jest nie do końca zgodna z jego ambicjami przechodzi załamanie nerwowe, wtedy pojawia się jego wyrzut sumienia. Jego drugie ja uważa, że powinien trzymać się wartości wyższych i nie dać się złapać w szpony komercji. Iwan Iwanowicz toczy ze sobą wewnętrzny bój o to, czy być wiernym swoim ambicjom czy może wybrać pieniądze i zająć się sprawami doczesnymi.
W kogo się wcielasz?
Gram wyrzut sumienia Iwana - Siemiona Ardalionowicza. Istotą spektaklu jest narzucona od pierwszych minut przedstawienia forma, polega na tym, że m. in.: każda z trzech postaci pojawiających się na scenie jest identycznie ubrana i ucharakteryzowana. Do tego możemy dorzucić taniec oraz improwizację, która pozwala na to, że każdy spektakl jest nieco inny od poprzedniego.
Wróćmy do Kosowa. Jak widzowie są w stanie zrozumieć przedstawienie, które gra się nie w ich ojczystym języku?
Podczas spektaklu są puszczane napisy z tłumaczeniem. Ale teatr to nie film, dana kwestia nie jest wypowiadana w tym samym czasie i ciężko jest zgrać napisy z tym co się dzieje w danej chwili na scenie. A do tego "Bobok" polega w dużym stopniu na improwizacji. Jednak, jak widać, daliśmy radę. Odbiorcy doszukali się w przedstawieniu bardzo ciekawych, nawet freudowskich interpretacji (śmiech).
Jak zachęciłbyś wszystkich do obejrzenia sztuki "Bobok"?
Nie tak często można zobaczyć na scenie spektakl pełen formy i dużej dawki inteligentnej rozrywki, zrealizowany według starej dobrej szkoły rosyjskiej i niosący ze sobą przesłanie. Kiedy dwa lata temu zdobyliśmy nagrodę na Ogólnopolskim Festiwalu Komedii Talia w Tarnowie, padło stwierdzenie, że "Bobok: jest swego rodzaju skamieliną teatralną, a w dzisiejszych czasach taki teatr jest rzadkością. Dlatego trzeba go chronić i promować. Zachętą powinno być też to, że sztuka jest grana już czwarty sezon i cały czas mamy komplet widzów. Zapraszam wszystkich serdecznie, bo nieskromnie powiem – warto (śmiech)!
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Joanna Rutkowska