• Wyślij znajomemu
    zamknij [x]

    Wiadomość została wysłana.

     
    • *
    • *
    •  
    • Pola oznaczone * są wymagane.
  • Wersja do druku
  • -AA+A

rozmowa z Hanną Bieluszko

"Serialowa zołza"

15:50, 01.03.2013
"Serialowa zołza"

.
.

Podziel się:   Więcej

Gra pani bardzo interesującą postać. O jej wadach można mówić godzinami!
Pomysł na tę rolę jest świetny. Lubię grać różne potwory, choć wiem, że to niebezpieczne. Widzowie seriali nie lubią takich postaci, wolą słodkie buzie, uśmiechy i czułostkowość. Nie potrafię grać takich anielic, bo to śmiertelnie nudne! Ile można słodzić?

Na planie „Barw Szczęścia” to pani nie grozi. Krystyna jątrzy, intryguje i próbuje skłócić każdego, kto znajdzie się w jej polu widzenia.
W tym wątku sporo się wydarzy. Krystyna poważnie zamiesza w życiu syna. Będzie robiła paskudne rzeczy, wiele razy przekroczy granice dopuszczalne w serialu, jej zachowanie będzie momentami po prostu obrzydliwe. Niczym nie da się go usprawiedliwić. Ona ma taki wredny charakter.

Bohaterowie seriali pod wpływem różnych wydarzeń często zmieniają się na lepsze...
Krystynie to chyba nie grozi. W serialu musi być chociaż jedna zołza.

Czy to prawda, że pomogła pani Dawidowi Kartaszewiczowi (w serialu Daniel) dostać angaż w „Barwach Szczęścia”?
Gram jedną scenę, a on wielką rolę w spektaklu „Ziemia obiecana” Wojtka Kościelniaka w krakowskim Teatrze imienia Juliusza Słowackiego. Poznaliśmy się za kulisami, gdy Dawid był jeszcze studentem. Często rozmawiamy. Lubię go, jest zdolnym chłopakiem i życzę mu powodzenia. Tak się złożyło, że nasz spektakl przyjechała obejrzeć Ilona Łepkowska, z którą trzymam się od trzydziestu sześciu czy trzydziestu siedmiu lat. Poznałyśmy się na planie... „Barw ochronnych”. Dawid poprosił, żebym zapytała, czy mógłby jej przesłać swoje fotografie. Przesłał, spodobał się i tak się zaczęło. Cieszę się, że mu się układa.

Imponują mi takie długoletnie znajomości. Wspaniała sprawa!
Prawda? Oczywiście nie jest tak, że cały czas trzymamy się za ręce i wyznajemy sobie uczucia. Ani ona, ani ja to nie ten typ.

Nie spotka się pani na planie „Barw Szczęścia” z Dawidem, bo gra w innym wątku, ale na towarzystwo narzekać pani nie może. Izabela Kuna i Marcin Perchuć to świetni aktorzy.
Za każdym razem to bardzo przyjemne spotkania. Miło pracuje się z Izą i Marcinem. Doceniam to tym bardziej, bo stawiam w „Barwach Szczęścia” pierwsze kroki. Przychodzę na plan, gdzie wszyscy się znają, lubią i mają poczucie swobody. Każdy dzień to dla mnie egzamin. Jeszcze nie oswoiłam tego serialu.

Jakie pani woli barwy - ochronne czy szczęścia?
Na planie filmu „Barwy ochronne” spędziłam półtora miesiąca. Przyglądałam się wspaniałemu Zbigniewowi Zapasiewiczowi, Mariuszowi Dmochowskiemu, jednocześnie świetnie się bawiąc. Byłam po pierwszym roku wydziału aktorskiego szkoły teatralnej, Krzysztof Zanussi przysłał mi telegram z zaproszeniem, cały świat stał przede mną otworem. Miałam dwadzieścia dwa lata, byłam kilkanaście lat młodsza od pana, Kubo. Teraz mam pięćdziesiąt dziewięć lat i jestem raczej kobietą z przeszłością. To było fantastyczne doświadczenie i bardzo ważny dla mnie film. Myślę, że na razie ważniejszy niż „Barwy Szczęścia”. Miałam w tym serialu zaledwie kilka dni zdjęciowych, w takim czasie trudno zaprzyjaźnić się z kolegami z pracy i rolą.

Rozmawiał: Kuba Zajkowski