• Wyślij znajomemu
    zamknij [x]

    Wiadomość została wysłana.

     
    • *
    • *
    •  
    • Pola oznaczone * są wymagane.
  • Wersja do druku
  • -AA+A

druga część rozmowy z Dominiką Kimaty

Szukam różnorodności

13:00, 05.04.2011
Szukam różnorodności

fot. Kamil Woźniak
fot. Kamil Woźniak

Podziel się:   Więcej
W "Barwach szczęścia" pojawiłaś się jako dziewczyna serialowego Adama, czyli Bartosza Porczyka, którego... nigdy nie spotkałaś!
To prawda, nie poznaliśmy się. Znam go jedynie ze zdjęć, które można znaleźć w internecie. Poza tym słyszałam o jego ciekawych rolach w teatrze we Wrocławiu. Do tego miałam informacje, że serialowy Adam jest niezłym ziółkiem. Tyle musiało mi wystarczyć.

Co najbardziej zaskoczyło cię na planie?
Tempo pracy. Trzeba być w stanie podwyższonej gotowości. Odczuwam brak wystarczającego doświadczenia, obycia na planie. Stresuje mnie to, że nie ma możliwości popełnienia błędu, spróbowania innego wariantu. Liczy się czas. Trzeba pracować szybko i sprawnie, dlatego konieczne jest wcześniejsze przygotowanie się do zdjęć. Ważne, aby dobrze przemyśleć okoliczności, w jakich rozgrywa się dana scena. Trzeba wziąć pod uwagę wiele czynników: co wydarzyło się wcześniej, jakie będą konsekwencje pewnych działań, charakter postaci.

Ekipa jest dla ciebie wyrozumiała? Biorą pod uwagę, że dopiero zaczynasz przygodę z planem filmowym?
To nie jest serial, którego produkcja dopiero się rozpoczyna. Większość osób na planie zna się od kilku lat. Z drugiej strony ciągle pojawiają się nowi bohaterowie, więc wydaje mi się, że aktorzy z dłuższym stażem są przyzwyczajeni do ich przyjmowania. Mimo życzliwości ze strony serialowych partnerów, pamiętam, że sama muszę znaleźć miejsce w zespole.

Twoja bohaterka pochodzi z Jamajki, a jakie są twoje korzenie?

Moja mama jest Polką, a tata pochodzi z Tanzanii. Urodziłam się w Szczecinie.

Byłaś w Tanzanii?
Tak, ale niestety tylko raz. Gdy miałam 18 lat pojechałam tam z tatą. Wreszcie mogłam poznać afrykańską część mojej rodziny. Czuję jednak niedosyt po tej wizycie. Może dlatego, że plan pobytu ustalał tata i nie mogłam zwiedzić Tanzanii po swojemu. Chciałabym pojechać tam jeszcze raz, a może też gdzieś dalej, do innych afrykańskich krain. Bardzo zależy mi też na tym, by mój kuzyn, który nigdy nie wyjeżdżał poza Afrykę, odwiedził mnie w Polsce.

Z jakiego regionu Tanzanii pochodzi twoja rodzina?
Część mieszka w Dar es Salaam, największym mieście w Tanzanii, które leży na wybrzeżu Oceanu Indyjskiego i jest administracyjną stolicą kraju. Pozostali są w Moshi, niedużym, biorąc pod uwagę polskie realia, mieście. To ciekawe rejony, niedaleko jest Kilimandżaro.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z aktorstwem?
Zaczęło się od konkursów recytatorskich, potem zostałam zwerbowana do grupy teatralnej działającej przy domu kultury. W międzyczasie były warsztaty, prowadzone przez pedagogów PWST i AT. Jednak decyzja o zdawaniu do szkoły teatralnej nie była dla mnie oczywista. Myślałam raczej o zrobieniu sobie przerwy w edukacji i wyjeździe za granicę. Chciałam dać sobie czas na znalezienie tego czegoś, co mogłabym w życiu robić. Może gdybym nie dostała się za pierwszym razem do PWST w Krakowie, nie poszłabym więcej na egzamin. No, ale zdałam i zostałam.

Nie obawiasz się, że aktorstwo to mało stabilny zawód?
Mam taką świadomość. Próbuję się w tym jakoś odnajdywać. Potrzebna jest samodyscyplina i pomysł na siebie.

Czym się zajmujesz, gdy akurat nie jesteś na planie "Barw szczęścia"?

Staram się być aktywna. Biegam od czasu do czas na jogę, czasem wybieram taniec, na przykład współczesny, innym razem pilates czy body art. Szukam różnorodności, żeby nie popaść w nudę. Poza tym spędzam czas na spotkaniach ze znajomymi, wyjściach do kina czy teatru, czytaniu książek. Oprócz tego występuję gościnnie w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Zadebiutowałam tam w spektaklu "Getsemani" wyreżyserowanym przez Annę Augustynowicz. To współczesna sztuka brytyjskiego dramatopisarza Davida Hare'a. Teraz jestem w trakcie prób do "Ożenku" Mikołaja Gogola. Moja postać nie istnieje w dramacie, została stworzona przez reżyserkę Justynę Celedę na potrzeby nowej interpretacji.
Rozmawiał: Jan Dziekan