• Wyślij znajomemu
    zamknij [x]

    Wiadomość została wysłana.

     
    • *
    • *
    •  
    • Pola oznaczone * są wymagane.
  • Wersja do druku
  • -AA+A

rozmowa z Aleksandrą Popławską

Ukochana z przeszłości

13:00, 10.12.2013
Ukochana z przeszłości

.
.

Podziel się:   Więcej
Czujesz się bardziej aktorką czy reżyserką? A może taki podział cię ogranicza i chcesz uprawiać oba zawody?
Muszę dzielić obowiązki. Na razie pracuję i jako aktorka, i jako reżyserka, ale może przyjdzie czas, gdy będę musiała się na coś zdecydować. Druga połowa tego roku da mi odpowiedź, bo mam dużo planów zawodowych. Dołączyłam do obsady "Barw Szczęścia", i zaczynam pracę na planie serialu produkowanego dla HBO "Wataha", w którym gram główną rolę kobiecą - prokurator tropiącą przestępców. To serial o wydarzeniach, które rozgrywają się na granicy Polski. Zdjęcia kręcimy w Bieszczadach, sześćset kilometrów od Warszawy. Z kolei w Krakowie będę reżyserowała przedstawienie dyplomowe studentów PWST. Później rozpoczynam próby do spektaklu w warszawskim Teatrze Dramatycznym. Poza tym biorę udział w zdjęciach do przedstawienia Teatru Telewizji "Między nami dobrze jest", którego premiera odbędzie się jesienią, i mam projekty reżyserskie.

Sporo planów...
Nigdy nie wiadomo, co nas spotka, szczególnie w tych szalonych czasach. Z dnia na dzień dowiadujemy się o propozycji pracy, o tym, że zdjęcia zostały przesunięte lub odwołane. Rynek jest dziki i nieokiełznany.

W takich okolicznościach trudno cokolwiek zaplanować, na przykład urlop, ale przynajmniej nie można się nudzić.
Czasami pojawia się kilka propozycji zawodowych naraz, a za chwilę nie robi się nic. Był taki okres w moim życiu, gdy nawet nie myślałam o urlopie. Można tak funkcjonować, ale w pewnym momencie, po dwóch latach intensywnej pracy, stwierdziłam, że muszę zarezerwować dwa tygodnie i wyjechać. Udało się, choć nie było łatwo. Nigdy nie pracowałam w konkretnych godzinach, na przykład od dziesiątej do osiemnastej. Mój zawód pozwala na zmianę otoczenia, warunków. To atrakcyjne. Sądzę, że gorzej mają ludzie zatrudnieni w korporacjach. Oni są pochłonięci latami przez jedną firmę, cały czas funkcjonują w takim samym środowisku.

Tak jak Nina, którą grasz w "Barwach Szczęścia"?
Nina jest szefową, więc może pozwolić sobie na większą swobodę. Jej mąż, który jest Austriakiem, założył dużą firmę informatyczną, a ona prowadzi oddział w Polsce. Nie za bardzo się między nimi układa, są w separacji. Zobaczymy, jak potoczą się losy mojej bohaterki. Może jest intrygantką i przyjechała tylko po to, by zamieszać w życiu Marka i Marii, a może zostanie na dłużej i będzie się z nimi przyjaźnić.

Marek wpadnie jej w oko?
Przed laty byli parą, ale rozstali się na życiowym rozdrożu. Nina zdecydowała się wyjechać za granicę, gdzie otrzymała propozycję pracy, a Marek został w Polsce. Jego ambicje wzięły górę, chciał być samodzielny. Dlatego ich związek się rozpadł. Ona ma mu to za złe, pewnie zostało w niej silne uczucie, które teraz, po latach, odżywa. Czy będzie na tyle silne, że zacznie próbować knuć intrygi, żeby rozbić małżeństwo Marka z piątką dzieci w tle, pokaże czas. To bolesna historia.

W jakich okolicznościach Nina ponownie pojawi się w życiu Marka?
Marek zacznie pracować w jej firmie. Moja bohaterka zostanie jego szefową. Zależność zawodowa będzie dla niej okazją do manipulacji. Z pierwszych scen wynika, że Nina zacznie trochę wykorzystywać fakt, że Marek jest jej pracownikiem. Wezwie go po godzinach, niby do jakiejś awarii. Zaczyna się...

Czyli jednak wygląda na to, że fani związku Marii i Marka powinni obawiać się Niny!

Ja się jej obawiam, widzowie powinni tym bardziej. Maria i Marek tworzą ciekawą parę, lubię Izę Kunę i Marcina Perchucia i nie chcę za bardzo mieszać w ich serialowej relacji, bo jeszcze przeniesie się to na życie (śmiech).

Z Izą Kuną znasz się całkiem dobrze, bo wyreżyserowałaś spektakl "Klara", który powstał na podstawie jej powieści. Czy pomagała ci w aklimatyzacji na planie serialu?
Trudno mówić o aklimatyzacji, bo na razie miałam raptem kilka dni zdjęciowych. Wątek mojej bohaterki się zarysowuje, jeszcze nie ma konkretnego kierunku. Cieszę się, że gram z Izą i Marcinem. Przyjemnie spotkać się na planie z takimi aktorami. Świetnie pracuje się też z Piotrem Wereśniakiem i Olgą Chajdas, reżyserami "Barw Szczęścia".

Twoja siostra Magdalena także jest aktorką. Czy ten zawód to wasza rodzinna tradycja?
Nie jest to żadna tradycja jak u Marysi Seweryn. Nasza mama marzyła, żeby zostać aktorką, ale ponieważ pochodzi ze Śląska z rodziny górniczej, nigdy nie miała szans, żeby zdawać do szkoły teatralnej. Zawsze była pasjonatką, do dziś zajmuje się kulturą - prowadzi Teatr Prawdziwny. Wspaniała inicjatywa. Integruje dzieci pełnosprawne z niepełnosprawnymi, tworzy i reżyseruje przedstawienia z ich udziałem. Dzieje się to na Śląsku, w pięknych okolicznościach zabrzańskich. Zaszczepiła w nas bakcyla aktorstwa, jej talent podzielił się na moją siostrę i na mnie. Dzisiaj przychodzi na spektakle i ogląda filmy, w których gramy.

Musi mieć dar przekonywania.
Nie miałyśmy wyjścia (śmiech). Byłam delikatnym, introwertycznym dzieckiem, wstydziłam się, gdy ktoś na mnie patrzył, ale nie mogłam jej odmówić. Na początku każde wyjście na scenę przypominało katusze, było mi ciężko oswoić się z myślą, że jakikolwiek człowiek mnie obserwuje, ale z czasem pokochałam ten zawód. Teraz skupiam się na zadaniu, które mam wykonać, zapominam o tym, co dzieje się dookoła.

Zdaje się, że jeszcze nie pracowałaś z siostrą. Czas najwyższy nadrobić zaległości!
Bardzo chciałabym z nią pracować, ale nasze drogi ciągle się rozchodzą. Spotkamy się na planie serialu "Wataha", a w teatrze może uda się w przyszłym roku. Dostałyśmy propozycję zagrania sióstr w spektaklu na podstawie filmu "Siostra twojej siostry".


Rozmawiał: Kuba Zajkowski