Wiadomość została wysłana.
W Wielkanoc...
Cała rodzina zjedzie się do Sokołowa, do rodziców. A ponieważ mam dość sporą rodzinę, to nigdy nie możemy narzekać na brak zajęć czy nudę. Jest dużo dzieci, dużo hałasu i radości.
I co razem robicie?
Jest wspólne malowanie jajek i gromadny pochód z koszykiem. Ilość osób biorących udział w pochodzie zależy od ilości przybywających do rodziny dzieci. Ale zawsze to ja niosę koszyk i zawsze wtedy wieje wiatr, który zrzuca mi serwetkę. To taki stały punkt programu, który utkwił w mojej pamięci (śmiech).
A lany poniedziałek?
O tak, można powiedzieć, że wiem co to znaczy dobry śmigus-dyngus! Oblewamy się, ale teraz w mniejszym stopniu niż kiedyś. Bywały takie lata, że mieliśmy w domu wody po kostki! Lanie się szlauchem, wiadrami gdzie popadnie i kogo popadnie to od lat znak charakterystyczny mojej rodziny. Ku uciesze naszych sąsiadów, którzy z przyjemnością obserwują to wszystko (śmiech).
A co najbardziej lubisz ze stołu świątecznego?
Kocham żurek i wszelkiej maści mazurki. Kajmakowy jest moim ulubionym, a i babka gotowana na parze. Ale muszę przyznać, że nie przepadam za jakami. Właściwe jem je w większych ilościach tylko na Wielkanoc. W ciągu roku mogę się bez nich obejść.
Pomagasz w przygotowaniach świątecznych potraw?
Ja i moja siostra jesteśmy tzw. asystentkami przy robieniu różnych potraw świątecznych. Ale stricte moja działka to mazurki i ich przyozdabianie. To bardzo odpowiedzialna praca (śmiech)! I jak ja cierpię niebotycznie przy krojeniu moich dzieł (śmiech)! Zawsze mnie zastanawia - i po co i na co to robić, skoro to tak szybko znika.
Dziękuję za rozmowę
Rozmawiała: Joanna Rutkowska