• Wyślij znajomemu
    zamknij [x]

    Wiadomość została wysłana.

     
    • *
    • *
    •  
    • Pola oznaczone * są wymagane.
  • Wersja do druku
  • -AA+A

rozmowa z Ewą Ziętek

Życie jest piękne

20:20, 08.02.2012
Życie jest piękne

.
.

Podziel się:   Więcej

Myślałem, że nie uda nam się umówić na wywiad...
Tak to wygląda od kilku miesięcy. Wstaję, jadę do pracy, wracam późno do domu. Nic innego ostatnio nie robię. Chciałabym gdzieś wyjechać, pobyć z rodziną, przyjaciółmi, ale to na razie nie jest możliwe. Nie chcę grzeszyć i narzekać, bo przypominam sobie, że były czasy, gdy nic nie robiłam i wtedy było gorzej.

W ilu spektaklach pani występuje? W trzech? W czterech?
W sześciu.

Nie mylą się pani postaci, przedstawienia?
Nie, ale kiedyś, gdy grałam w ciągu tygodnia w trzech różnych teatrach, zastanawiałam się, czy przyszłam do odpowiedniego budynku. Higiena zawodowa została wtedy lekko zachwiana, ale to się zdarza, trwa chwilę, a potem jest spokój.

Takie wahania to chyba norma w zawodzie aktora.
Ja już nie wiem, jak jest w zawodzie aktora. Czasami wydaje mi się, że wszyscy ludzie wstają rano i idą do teatru na próbę i wracają późno w nocy po spektaklu. Że tak jest urządzony świat.

Czasami są jeszcze uroczyste premiery.
Niedawno (13 stycznia 2012) miałam piękną premierę w warszawskim Teatrze Kwadrat. Było zjawiskowo. Reżyser, Marcin Sławiński, z lekko zamglonym okiem, powiedział: Boże, takie święto teatru. Wszystkich to ujęło, bo trafił w sedno. Ludzie się uśmiechali, byli mili i lgnęli do siebie, jakby pod wpływem emocji, które wywołała nasza sztuka, potrzebowali bliskości. Czasami udaje mi się rozśmieszyć widzów, a mam wrażenie, że tym razem było to coś więcej. Po tej premierze po raz kolejny odkryłam sens mojego zawodu.

Co to za sztuka?
„Klub cmentarny” - bardzo fajnie napisana refleksyjna komedia. Tytułowy klub tworzymy z Ewą Kasprzyk i Ewą Wencel. Niektórzy - ze względu na nasze silne charaktery - obawiali się tej współpracy, ale okazało się, że jesteśmy nie tylko piękne, ale też mądre. Ten spektakl to świetne doświadczenie. Sceniczne i garderobiano-zakulisowe. Jestem wdzięczna moim obu koleżankom za okazane mi serce i cierpliwość. Czasami wydaje mi się, że może to ważniejsze niż występy na scenie.

Teatr to jedno, telewizja - drugie. Niedługo widzowie zobaczą panią w serialu „Barwy Szczęścia”.
Powiedziano mi, że Waleria, którą mam zagrać, to atrakcyjna osoba, a ja odpowiedziałam: Biorę tę rolę (śmiech). Na razie miałam raptem kilka dni zdjęciowych, ale już przekonałam się, że produkcja tego serialu to ogromna, dobrze funkcjonująca maszyneria. Praca idzie tam bardzo sprawnie. O siódmej rano przyjeżdża po mnie samochód, jedziemy do charakteryzatorni, stamtąd trafiam na plan, a potem jadę na drugi koniec Warszawy, gdzie jest kolejny plan z inną ekipą i innym reżyserem. Jest precyzyjnie.

Kim jest Waleria?
Kuzynką nieżyjącej Jadwigi, która nieoczekiwanie pojawi się z synem Bartkiem w domu Górków. To zaborcza mamusia, która ubezwłasnowolniła swoje ukochane dziecko. A synek? No co, biedny chłopiec, troszeczkę podupadł, to trzeba go ratować. Widzowie będą musieli trochę poczekać na rozwinięcie tego wątku.

Jak sprawuje się na planie Bartosz Gelner, który stawia pierwsze kroki w zawodzie?
Co ja mogę powiedzieć jako matka? Przecież to mój synek. Serialowy, ale synek. Jest miły, uczynny, przystojny i zdolny. Zobaczymy, jak sobie poradzi z takim kapitałem. Życzę mu jak najlepiej.

Rozmawiał: Kuba Zajkowski