Ambicje Igor ma bowiem odwrotnie do kwalifikacji, a już zwłaszcza nie znosi, jak mu co każą i jeszcze pilnują, czy wykonał. No nie do zniesienia dla Kozaka taka tyrania. On by w step, na koniu, z szablą i flaszką – tylko ani szabli nie ma, ani konia, a i stepu po prawdzie też nie i na tym Igora dramat polega.
Postawny, przystojny, jak zaśpiewa, dziewczyny płaczą, a jak do tańca którą weźmie, zaraz cała jego. Lgną kobiety do swobodnej natury, szóstym zmysłem wyczuwają. Ale takich, co nie tylko się zabawić, ale i na dłużej Igorem zająć, dach nad głową dać, wikt, opierunek i jeszcze parę groszy na męskie potrzeby – to coraz mniej jakoś. Na psy ten świat schodzi i tyle.
Tak po prawdzie, to z tych chętnych, żeby opiekować się i łożyć, jedna Olyia została – no to awansowała na narzeczoną; pomysł, żeby w Polsce pracowała i kasę podsyłała, męskiej wolności przy okazji nie krępując, wydaje się idealny – no byle tylko oczywiście gacha jakiego w tej Polsce sobie nie znalazła – tego by Igor nie wybaczył. Jego by zabił, ją by zabił, a na koniec choćby i siebie, a co tam. Duma mołojecka najważniejsza.