W kolejny poniedziałek Ewa odwiedzi kościół w Lipnicy… i znajdzie w
świątyni porzucone dziecko: dziewczynkę, której matka nadała imię Ewa.
Mostowiakowa zabierze niemowlę do domu, a później – gdy noworodkiem
zajmie się opieka społeczna – zacznie odwiedzać małą w ośrodku
preadopcyjnym. A Marek, widząc ile czułości Ewa okazuje dziecku, które
uratowała, w końcu się zaniepokoi.
- Kochanie, mnie też jest tej małej żal, chciałbym jej pomóc... Ale to
sprawa przede wszystkim dla policji! My się zaplątaliśmy w tę historię
tylko przez przypadek. Rozmawiałem z Natalką, wiem, że zrobi wszystko,
żeby odszukać matkę tej dziewczynki…
Mostowiak spróbuje przekonać żonę, by nabrała do sprawy dystansu.
Jednak Ewa od razu wejdzie mu w słowo:
- I co wtedy? Co to zmieni? Ta kobieta nie chce tego dziecka, sąd na
pewno odbierze jej prawa rodzicielskie... A nawet, jeśli nie – wątpię,
żeby chciała zatrzymać córkę! Do miłości nie można nikogo zmusić...
- Ewa, czego ty ode mnie oczekujesz?
- Nie wiem. Sama biję się z myślami…
Kilka godzin później Mostowiakowa poprosi za to męża, by… przyjęli małą
Ewę do swojego domu. I zostali jej rodziną zastępczą.
- Powiedziałam, że nie można nikogo zmusić do miłości i… chodziło mi
również o ciebie. Nie chcę cię do niczego zmuszać. To nie jest tak, że
straciłam dziecko i nie umiem się z tym pogodzić, więc przygarnę nowe!
Poczekaj… Sam przyznasz, że okoliczności tego, co się wydarzyło są dość
niezwykłe... I może dlatego czuję się odpowiedzialna za to dziecko.
Martwię się o nie, bo… jest mi w jakiś sposób bardzo bliskie. Nie mam
żadnego gotowego rozwiązania. Mówię ci tylko uczciwie o tym, co czuję…
Co wydarzy się dalej? Ciekawych zapraszamy do TVP2! Pamiętajcie: finał
sezonu „M jak Miłość” już dziś o 20.40. Lepiej nie przegapić żadnego
odcinka!