Wiadomość została wysłana.
Hmm… (milczenie). Doktor Rogowski nie czuje się najzręczniej w roli psychologa, lecz jako internista jest także bacznym obserwatorem i sądzi, że Robert Moskwa zbyt często oddaje się swej namiętności. Jest ona nieokiełznana i dzika, potrafi zawładnąć nim bez reszty, bez ograniczeń… a w dodatku ma kolosalną… "przeszłość" - bo "nie ma rozpusty większej niż myślenie". A z Roberta Moskwy niepoprawny "analityk", aby nie powiedzieć, że "wykształciuch". Czasem potrafi jedną myśl przerabiać na czterdzieści różnych sposobów, zamiast po prostu dać się ponieść instynktowi, intuicji, włączyć "myślenie bezwarunkowe".
Robert Moskwa ma z tym problem. Przykładem może być choćby program rozrywkowy, w którym ostatnio zaśpiewałem piosenkę Marka Grechuty: "Nie dokazuj miła, nie dokazuj". Czas trwania skróconej wersji utworu to 1:45 sekund - jedna zwrotka i refren. Zaledwie przez trzy dni, ćwicząc, zaśpiewałem ją ponad 200 razy. Wciąż szukałem tego jednego jedynego błysku, okamgnienia, że "to jest to". Podobnie w życiu. W dodatku, kiedy owo "coś" się pojawia, zaraz potem następuje pytanie: jak tu włączyć automatyzm emocjonalny, a jednocześnie spowodować, że to nad czym tak długo się rozmyśla, wciąż będzie dla nas i dla innych świeże, naturalne… Nie mogąc do końca sprecyzować jednoznacznego "patentu", ucieknę się do słów W. Meyerholda - jednego z trzech najwybitniejszych rewolucjonistów teatru XX wieku, który był rzekł: " Praca nad spektaklem rozpoczyna się w dniu premiery"...(uśmiech)
Przeczytaj cały wywiad!
Zobacz galerię zdjęć