W końcu, młodzi żegnają się i wychodzą. Jan posyła gospodyni uśmiech "niewiniątka":
- Czy to przypadkiem nie ja ich spłoszyłem? Nie, nie zaprzeczaj! Te wszystkie dowcipy, facecje były nie na miejscu! Przepraszam, wiem, zdominowałem całą rozmowę!
A Maria, rozbrojona, parska śmiechem. Jednak wciąż nie opuszcza jej dziwny niepokój…