Ale takie mniejsze imprezy też są fajne. Na przykład, gdy w Grabinie przy ognisku siedzimy.
Powiem wam jedno: kiełbaski z ogniska - pieczone przez tatę - smakują zupełnie inaczej niż te z grilla, w Warszawie! I komary nawet wtedy nie gryzą, bo uciekają od dymu… A na deser babcia zawsze robi kompot i ciasto!