A sekundę później... do klubu wejdzie Potocki. - To ja go zabiłem... W karetce doszło do krwawienia. Rana się otworzyła. Powiedziałem ratownikom, że panuję nad sytuacją i... nie zrobiłem nic. Mogłem dodać gazy, zwiększyć nacisk na ranę, spróbować zbić ciśnienie, podać więcej płynów i koloidów... Ale tego nie zrobiłem. Zacząłem działać dopiero, gdy było już za późno. - Dlaczego?... - Bo pana syn był bandytą i gwałcicielem. I zasłużył na śmierć...