Pamięć o jego sztuce jest pod Wawelem ciągle żywa, także wśród złodziei dzieł sztuki, którym marzy się przejęcie jednego z jego płócien. W ósmym odcinku „Miasta skarbów” pojawi się niewielki, choć niezwykle cenny obraz Tunera pt. „Księżyc w nowiu”, jego późne arcydzieło. Ktoś chce go kupić od Heleny Berg i prosi Alicję o ekspertyzę. Wkrótce obraz znika, a Helena zostaje zamordowana.
Główną rolę na obrazie gra ciepłe światło zachodzącego nad morzem słońca. Zaciera się granica między wodą a niebem. Pierwsze wrażenie to spokojne zanurzenie się w bezkresnej przestrzeni wypełnionej cieniowanymi błękitami, żółcieniami i pomarańczami. Gdy przyjrzymy się obrazowi, wzrok wychwytuje majaczące w oddali budynki na wybrzeżu. Na dole widać figurki dzieci, które wpatrują się w fale. Wtedy zaczyna nabierać sensu żartobliwy podtytuł obrazu „Straciłem łódkę, nie będziesz mieć serca”.
Z najbardziej znanego autoportretu, który powstał w 1795 r., na widza patrzy energiczny, 23-letni Joseph Mallord William Turner. Ten, który namalował „Księżyc w nowiu” (1840), to już człowiek starszy, burkliwy zrzęda i ekscentryk, syty sukcesu, choć nadal przez niektórych wyśmiewany. Takiego go znamy z filmu Mike’a Leigh pt. „Pan Turner” sprzed trzech lat; malarza zagrał Timothy Spall.
Turner urodził się w 1775 r. w rodzinie londyńskiego golibrody i przez całe życie mówił cockneyem. Już jako 14-latek wiedział, co chce robić i zaczął naukę w Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych. Życie wiódł potem burzliwe, mnóstwo podróżował. Wdawał się w liczne romanse, ale nigdy się nie ożenił. Artystą był bezkompromisowym, potrafił jednak świetnie załatwiać sobie sponsorów.
Teraz Turner to narodowy brytyjski skarb. Malarz, który „ujarzmił światło i żywioły”. Na jego obrazach ścierają się siły natury, w pejzażach trudno dostrzec linię horyzontu. Malował kaskady wody, kłębiące się chmury i mgły. Fascynowało go światło. Krytycy na początku kpili, że malarzowi brakuje pieniędzy na farby i dlatego tak często używa odcieni żółci. Sztuka Turnera znajdowała jednak zwolenników, zauważono jego artyzm, analityczny zmysł i wrażliwość.
Ten Brytyjczyk, który żył w epoce romantyzmu, uważany jest za ojca sztuki nowoczesnej. Wyniósł pejzaż, dotąd uważany za tło, do rangi czystej sztuki. Interesowała go struktura powietrza, analizował rozpylone w nim krople wody, ewolucję koloru i światła. Wydobywał grozę i ulotne piękno zjawisk atmosferycznych. Jednym z jego artystycznych fetyszy było morze. Był tak oddany swojej sztuce, że np. aby namalować szalejącą na morzu burzę, kazał się przywiązać do masztu statku. Przyjaciel Turnera, poeta i pisarz John Ruskin, przekazał, że na kilka tygodni przed śmiercią, która nastąpiła w 1851 r., Turner zwykł powtarzać „Słońce jest bogiem”. Artysta został pochowany w londyńskiej katedrze św. Pawła.