Według reżysera to film o sprostytuowaniu się sportu, o upadku etyki i degradacji zasad moralnych. "Polska piłka nożna toczy się po równi pochyłej. Wyniki i jakość gry są uzależnione od wartości pieniądza. 

Na trybunach siedzi kilka lub kilkanaście tysięcy naiwnych kibiców. Czekają na wynik nie wiedząc, że ustaliło go wcześniej kilka osób" Film ukazuje Polskę schyłku lat 80, nie stracił jednak nic na swojej aktualności. Do Warszawy przyjeżdża drużyna "Czarnych" Zabrze na ligowy mecz ze stołecznym Powiślem. Prezes zabrzańskiej drużyny chce podkupić utalentowanego juniora z Warszawy, Olka Groma, ale prezes "Powiśla" Kmita udaremnia ten zamiar. Mecz ma prowadzić sędzia Laguna, który trzeźwieje w kotłowni po gigantycznym pijaństwie. Prezes "Czarnych" spotyka się z szefami innych klubów, proponuje zebranie pieniędzy na spreparowanie wyników, które zagwarantują pomyślny dla nich układ w tabeli. Kmita i żona Laguny usiłują nakłonić arbitra do stronniczego sędziowania. Laguna był kiedyś wspaniałym piłkarzem, którego karierę przerwała kontuzja. Wysoką pozycję międzynarodowego sędziego zdobywał latami. Teraz zdesperowany arbiter postanawia urządzić niezwykłe ukoronowanie kariery: wydrwić protekcjonalnie traktujących go "działaczy", okpić kupczących wynikami kombinatorów i zemścić się na żonie, a przy tym zarobić duże pieniądze. Chce doprowadzić do tzw. niedzieli cudów, czyli ustalić ostatnią kolejkę rozgrywek pobierając od zainteresowanych klubów słone łapówki i tak pokierować meczami, by wyniki ułożyły się w ustalonym przez niego porządku...