Niewidzialny z ostępów
Dla Artura Tabora fotografia przyrodnicza była sposobem na życie, pełne przygód i artystycznych doznań. Miał duże szczęście, że w wieku dorosłym mógł bawić się w Indian. Budował specjalne kryjówki wysoko w koronach drzew, wkopywał się w ziemię, przemierzał łodzią bagna i rozlewiska, zamaskowany skradał się do zwierząt.
Bug, zauroczył go otwartą przestrzenią, dzikim nurtem rzeki, bajecznymi, podmokłymi lasami łęgowymi oraz atmosferą polskiej wsi. Drewniane chałupy kryte strzechą, ogródki z kwitnącymi malwami, niezwykli pełni ciepła ludzie to był wtedy widok codzienny - wydawać by się mogło, że tak będzie zawsze. Niestety, kiedy w ostatnich latach podjął się realizacji filmu przyrodniczego o tym terenie z wielkim bólem stwierdził, że ten świat niemal przeminął. Docenił wtedy szczególną rolę fotografii, która oprócz doznań artystycznych ma niesamowitą wartość dokumentalną.