Kod Leonarda da Vinci istnieje? Ekspert opowiedział TVP o przesłaniu geniusza
30.04.2024, 10:43
Dama z gronostajem (wikimedia/Muzeum Narodowe w Krakowie/ public domain)
podpis źródła zdjęcia
Leonardo da Vinci, pomimo iż minęło już ponad 505 lat od jego śmierci (zmarł 2 maja 1519 r.), nadal nie przestaje zadziwiać. Renesansowy mistrz pozostawił po sobie wiele wynalazków wyprzedzających czasy ich skonstruowania i zaprojektowania oraz obrazy, które bez wątpienia można nazwać arcydziełami. Niektóre z nich, jak już kilkukrotnie udowodniono, kryją w sobie więcej niż tylko samą sztukę. Portal TVP o ich interpretację poprosił dyrektora Holenderskiego Międzyuczelnianego Instytutu Historii Sztuki – Michaela W. Kwakkelsteina.
Leonardo da Vinci jest jedną z najbardziej niezwykłych postaci w historii ludzkości i do dziś rozpala wyobraźnię milionów ludzi, pomimo że od jego śmierci minęło już 505 lat. Podobnie jak jego nasycone tajemniczymi symbolami arcydzieła, których w wielu przypadkach – pomimo licznych prób – nie rozszyfrowano do dziś.
Również sama historia Leonarda da Vinci pełna jest niedopowiedzeń i zagadek. Rodzi wiele pytań, a dziesiątki z nich nadal pozostają bez odpowiedzi. Ten inspirujący malarz i wizjoner zostawił po sobie ponad 14 tysięcy stron notatek, jednak zawierają one niewiele informacji o nim samym i jego przeszłości. Wspomina w nich jedynie o dwóch wydarzeniach z dzieciństwa: pewnego dnia mała kania sfrunęła do kołyski przyszłego mistrza, otworzyła mu ogonem usta i kilkukrotnie stuknęła dziobem w usta.
Da Vinci brał to za proroctwo i do końca swoich dni był przekonany, że jego życiową misją jest stworzenie machiny latającej. Później, w okresie nastoletnim, miał zawędrować do dziwnej jaskini. Skamieniały szkielet wieloryba, który w niej znalazł, zmienił jego życie.
Da Vinci zaznacza kilkukrotnie, że niczego nie zawdzięcza naukom na uniwersytetach i profesorom, ponieważ nie zdobył absolutnie żadnego wykształcenia i nie ukończył nawet najbardziej podstawowych szkół, do jakich posyłano wówczas dzieci toskańskich arystokratów i szlachty. Wiązało się to z jego „nieprawym pochodzeniem”, które nie dawało mu szansy na kształcenie się razem z dziećmi ze znamienitych rodów.
,,
Wiem dobrze, że ponieważ nie odebrałem formalnego wykształcenia, niektórym zarozumialcom wydaje się, że mają prawo uważać mnie za ignoranta. Głupcy! Akademiccy uczeni przechadzają się napuszeni i nadęci, przyozdobieni owocami nie własnej, lecz cudzej pracy. Będą twierdzić, że skoro nie zaczerpnąłem swojej wiedzy z książek, to nie jestem w stanie powiedzieć nic sensownego na obrany przeze mnie temat – tacy jak oni nie pojmują, że wiedza o rzeczach, którymi się zajmuję, musi być oparta na doświadczeniu, a nie na tym, co ktoś inny napisał
– pisał po latach o wywyższających się profesorach w swoich pamiętnikach.
Z przekąsem, aby się od nich odróżnić, nazywał siebie „człowiekiem nieuczonym”. Można ocenić to jako niezwykłe, kiedy zdamy sobie sprawę z tego, że miano to nadał sam sobie mężczyzna, w którym widzi się dziś największy umysł wszech czasów. Leonardo projektował wynalazki o setki lat wyprzedzające swój czas – takie jak chociażby humanoidalny robot Robonaut 2, który w XXI wieku został zbudowany przez NASA na podstawie jego szkiców i dziś pomaga astronautom na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Leonardo przekonuje, że wiedzę zdobył dzięki obserwacji świata, nazywa siebie „synem doświadczenia”. Nie wyjaśnił jednak nigdy, dlaczego kodował swoje pamiętniki dla przyszłych pokoleń, i skąd na jego obrazach istoty i sceny ze starożytnych, niekiedy uznawanych za zaginione, pism.
Zagadkowy archanioł
„Madonna wśród skał”, namalowana przez artystę w latach 1483-1486 i znajdująca się dziś w Luwrze, jest jednym z najpiękniejszych i najbardziej zadziwiających obrazów w dorobku Leonarda da Vinci.
,,
Zaprezentowane na obrazie niemowlęce spotkanie Chrystusa i św. Jana jest niezwykle rzadko przedstawiane w sztuce
– podkreśla w rozmowie z portalem TVP dyrektor Holenderskiego Międzyuczelnianego Instytutu Historii Sztuki i znany historyk sztuki, profesor Michael W. Kwakkelstein.
Badacz, który jako profesor sztuk pięknych renesansu zajmuje się dziełami Leonarda od 1991 roku, wyjaśnia również z jakiego powodu motyw jest niepopularny wśród renesansowych i późniejszych malarzy.
„Rzeczona scena nie została nigdy przedstawiona w Biblii. Występuje ona wyłącznie w pismach pseudoepigraficznych” – zaznacza specjalista, pracujący od wielu lat we włoskiej Florencji.
Ekspert nie chce rozsądzać tej sprawy, ale wielu historyków i encyklopedystów jest przekonanych, że na malunku jest nieuznawany i odrzucony przez Kościół archanioł Uriel, zwany „Światłem Boga”, którego kult został oficjalnie potępiony podczas synodu rzymskiego w 745 roku przez papieża Zachariasza.
To jedna z najbardziej intrygujących istot występująca w judaistycznych i chrześcijańskich wierzeniach. Nie jest on opisany w żadnych kanonicznych pismach Starego i Nowego Testamentu, a jego historię możemy znaleźć wyłącznie w apokryfach, które wielokrotnie przypisują mu szczególną rolę – opiekuna ludzkości i sługi Boga sprawującego władzę nad gwiazdami.
Tajemniczy archanioł jest również m.in. jednym z pierwszoplanowych bohaterów słynnej Księgi Henocha. To właśnie on zabiera tytułowego proroka, który ma być rzekomo osobistym autorem opisywanego pseudoepigrafu, w nieprawdopodobną podróż po niebie, piekle i kosmosie.
Mkną wówczas przedziwnym, latającym ognistym rydwanem o niezwykłej zwrotności, a archanioł objaśnia żydowskiemu mędrcowi sekrety gwiazd, ruch obrotowy Słońca i wyjaśnia mu, że… Ziemia porusza się po orbicie. Henoch wspomina ponadto, że podczas lotu towarzyszyło im około 400 aniołów.
Postać Uriela pojawia się też w kilkudziesięciu innych pismach, a jednym z nich jest Protoewangelia Jakuba, według legendy spisana przez przyrodniego brata Jezusa. W owym apokryfie, opowiadającym o losach młodej Maryi, archanioł jest opiekunem małego Jana Chrzciciela – i dokładnie w ten sposób namalował go da Vinci. Także sama scena, która została sportretowana, stanowi odzwierciedlenie opisanego w księdze spotkania w grocie.
„Madonna w grocie” Leonarda da Vinci (Fot. wikimedia/Louvre Museum/ public domain)
Uriel na obrazie znajdującym się w Luwrze patrzy na widza ponad błogosławiącym Janowi Jezusem i wyraźnie wskazuje palcem na swojego podopiecznego.
„Postać wskazuje palcem na małego świętego Jana, jako na poprzednika Chrystusa i jako na tego, który później ochrzci Jezusa” – wyjaśnia profesor Kwakkelstein.
Nie jest jednak jasne, z jakiego powodu na ustach archanioła błąka się intrygujący uśmiech i dlaczego cała scena wygląda tak, jakby chciał nam milcząco przekazać znacznie więcej. Ma magnetyzujący i śledzący wzrok, podobnie jak kobieta namalowana na obrazie „Mona Lisa”. To wszystko w połączeniu z jasnoczerwonym płaszczem, w który odziany jest archanioł, sprawia, że staje się on zdecydowanie pierwszoplanową postacią.
Rzecz skończyła się głośnym skandalem i procesem, ponieważ artysta zlekceważył w ten sposób kontrakt ze zleceniodawcą. Bractwo Niepokalanego Poczęcia NPM zamówiło bowiem zupełnie inny obraz – mieli znajdować się na nim Maryja, Jan Chrzciciel, dwaj prorocy i kilkoro aniołów, a nie kontrowersyjny archanioł.
Nierozwiązaną do dziś zagadką pozostaje – dlaczego da Vinci w ogóle umieścił go na swoim malunku i skąd dowiedział się o przedstawionym na nim spotkaniu… na 66 lat przed przetłumaczeniem apokryfu z języka starogreckiego, którego 30 lat po śmierci Leonarda dokonał mnich Wilhelm Postel.
,,
„Być może informacje przekazał mu któryś z zamożnych zleceniodawców lub o scenie dowiedział się z dawniejszych pism o żywocie św. Jana Chrzciciela”
– zastanawia się w rozmowie z naszym portalem profesor Kwakkelstein.
Tajemnicza postać w lustrze
Leonardo da Vinci był leworęczny, ale w młodym wieku nauczono go posługiwania się również prawą ręką. Wbrew powszechnie przyjętej teorii na jego temat, posługiwał się obiema dłońmi. Niemniej jednak wrodzona leworęczność artysty spowodowała, że z łatwością mógł posługiwać się pismem lustrzanym, i korzystał z tego przy pracy nad swoimi pamiętnikami i traktatami.
Nie jest jasne, jaka była przyczyna, dla której malarz pisał od prawej do lewej, ale niektórzy badacze sądzą, że da Vinci ów zabieg stosował celowo, aby zakodować swoje zapiski. I rzeczywiście – nie jest łatwo rozszyfrować notatki Leonarda, ponieważ wymagają one od czytelnika realnego zastosowania zwierciadła i przepisywania słów. To z kolei powoduje konieczność wytężonej, mozolnej i długotrwałej pracy.
Za wspomnianą wersją zdaje się przemawiać również sam da Vinci, który poświęca lustru nadzwyczajnie dużo miejsca w swoich pismach. Autor zauważa, że dzięki jego zastosowaniu można dostrzec niekiedy obraz w obrazie, oraz przekonuje, że odbity w nim malunek jest doskonalszy od rzeczywistego dzieła.
Zespół wolontariuszy i pasjonatów pracujący pod kierunkiem historyka i badacza sztuki, Hugo Contiego, postanowił sprawdzić, czy za pomocą lustra można znaleźć ukryte przesłanie również na obrazach Włocha. Badaniom poddano m.in. karton „Dziewica, Dzieciątko ze św. Anną i Janem Chrzcicielem”, będący jednym z mniej znanych rysunków mistrza.
Karton „Dziewica, Dzieciątko ze św. Anną i Janem Chrzcicielem” (Fot. wikimedia/National Gallery of London/ public domain)
Tajemnicza postać na obrazie Leonarda da Vinci
Patrząc na szkic, można odnieść wrażenie, że jest on dość osobliwy, zwłaszcza że wyszedł spod ręki artysty, który swoje dzieła konstruował z pedantyczną dbałością.
Tymczasem widać na nim dość nietypowe niedociągnięcia. Dłoń św. Anny jest kanciasta i ogromna, widnieje nad nią skała, która jest narysowana w dziwaczny i mocno niedoskonały sposób. Również rękawy sukni Maryi są nienaturalnie duże – mieszczą się w nich w całości biodra i nogi małego Jezusa, dziecko zdaje się z nich wręcz wychodzić i dosłownie zlewa się z odzieniem Matki Boskiej.
Przez wieki znawcy sztuki zastanawiali się, dlaczego Leonardo – będący wówczas już światowej sławy artystą – popełnił wspomniane „błędy”. Wysuwano różne hipotezy, nigdy jednak nie podważając faktu, że bezpośrednim autorem szkicu jest sam da Vinci. Badanie z użyciem lustra, przeprowadzone przez Hugo Conti'ego, przedstawiło kwestię w dość niezwykły sposób.
Przyłożenie zwierciadła do skały i dłoni matki Jana Chrzciciela oraz złączenie ich odbicia pokazuje doskonały rysunek świątyni z dziedzińcem, na którym stoi świetlisty pomnik, oraz nadlatującego w ich kierunku kształtu przypominającego ptaka. Natomiast przyłożenie lustra do rękawów Maryi tworzy zdobiony kielich mszalny.
Najbardziej tajemnicza – według Argentyńczyka – jest jednak ukryta postać w ozdobionym mistycznymi symbolami hełmie i pancerzu, której obecności nie da się wyjaśnić zjawiskiem pareidolii. Pojawia się ona, kiedy lustro zostanie przystawione do ramion, sukni i kolan Matki Boskiej i widać nad nią przedmiot podobny do opisywanej w Starym Testamencie Arki Przymierza.
Badacz przekonuje, że na rysunku artysta umieścił wyobrażenie starotestamentowej postaci Jahwe i scen z Księgi Rodzaju. Podobne „niewidzialne historie”, zdaniem Argentyńczyka, można znaleźć na innych obrazach Włocha.
,,
Wszystkie te ukryte obrazy biblijne są związane z tajemnym przesłaniem pozostawionym przez artystę. Reprezentują one alegorie Księgi Rodzaju i Nowego Testamentu i otwierają drzwi do nowego sposobu czytania dzieł Leonarda
– powiedział, już po swoim eksperymencie, w rozmowie z Discovery Channel.
Intrygujący „Jan Chrzciciel”
Tę samą pozę dłoni Leonardo da Vinci pokazał również na najczarniejszym i zarazem ostatnim ze swoich dzieł – „Janie Chrzcicielu”.
Na malunku Jan jest otoczony przez zupełny mrok, na tle którego wyraźnie kontrastuje jasna sylwetka. Enigmatycznie uśmiechający się prorok patrzy na widza oraz wskazuje palcem prawej dłoni w kierunku nieba, zupełnie jak św. Anna na kartonie „Dziewica, Dzieciątko ze św. Anną i Janem Chrzcicielem”, a lewym ramieniem obejmuje ledwie widoczny, długi krzyż.
Eksperci nie mają wątpliwości, że postać na swój sposób mówi do widza, podobnie jak wspomniany wcześniej Uriel, ale żaden z nich nie jest do końca przekonany, jakie przesłanie niosą za sobą jego poza i wyraz twarzy. Historyk sztuki, baron Kenneth Clark, widział w obrazie proroka „wieczny znak zapytania o zagadkę stworzenia” i podkreślał, że obraz nasycony jest dojmującym poczuciem niepokoju.
Michael W. Kwakkelstein, dyrektor Holenderskiego Instytutu Historii Sztuki, w jednej ze swoich publikacji zaznacza, że aby zrozumieć doskonałość dzieła Leonarda, należy je podziwiać przy blasku świecy w bardzo ciemnym pomieszczeniu. Tak oświetlony obraz robi piorunujące wrażenie, ponieważ zaprezentowany na nim prorok dosłownie wyłania się wówczas z mroku i niemalże ożywa przed widzem, który ma wrażenie, że postać wychodzi z malunku.
,,
„Boskie światło pada na świętego, ponieważ jest on świadkiem światłości, której przyjście zapowiada. Palcem wskazuje ku niebu, aby zasugerować boskie pochodzenie Jezusa Chrystusa jako syna Bożego. Mówi za Biblią: Ten, który idzie po mnie”
– wyjaśnia swoją interpretację w rozmowie z portalem TVP profesor Kwakkelstein.
Położenie lewej dłoni św. Jana Chrzciciela również rodzi wiele pytań i powoduje sprzeczne opinie specjalistów. Nie zwraca ona dużej uwagi widza, ponieważ artysta zdecydowanie skupił się na prawej ręce proroka, ale rola drugiej dłoni na malunku jest w rzeczywistości istotna. Przylega ona do klatki piersiowej postaci, a dwa palce wskazują na okolice świętego.
Leonardo nie zostawił po sobie zbyt wielu wskazówek odnośnie do opisywanego gestu i nie jest do końca jasne, jakie jest jego znaczenie. Niektórzy sądzą, że może on oznaczać, iż serce wiary i prawdziwe zbawienie duszy, leży na krzyżu; że leży u Boga. Inni są przekonani, że da Vinci mówi nam, iż wewnętrzne światło, które kieruje nas ku Bogu wypływa bezpośrednio z naszego wnętrza.
Eksperci z National Gallery of London na swojej stronie zauważają z kolei, że na opisywanym obrazie Leonardo Da Vinci pokazuje idealną równowagę między światłem a ciemnością oraz prezentuje miejsce i moment, w którym prawda styka się z przewrotnością. Ich zdaniem zamieszczona w mroku postać św. Jana Chrzciciela jest pomocnikiem ludzi i kieruje ich ku właściwym wyborom, prowadzącym człowieka do Boga i zbawienia.
Naukowcy odkryli jeszcze jedną, zadziwiającą rzecz związaną z „Janem Chrzcicielem”. Będąc pod wrażeniem eksperymentu Hugo Contiego, zbadali obraz lustrem, ale początkowo niczego nie dostrzegli. Postanowili więc rozjaśnić malunek, a wówczas ich oczom ukazała się niezwykła, wręcz idealna twarz postaci, przypominającej oblicze istoty cywilizacji pozaziemskiej ze współczesnych filmów fantastycznonaukowych. Nie wszyscy z nich są jednak przekonani co do tego, czy nie jest to po prostu pareidolia.
Sekret „Salvator Mundi”
Prawdziwej odpowiedzi prawdopodobnie nigdy nie poznamy, ale wielu badaczy jest przekonanych, że da Vinci mógł dowiedzieć się o niezwykłych scenach i postaciach, które namalował, przy okazji badań nad starożytną mitologią i wiedzą pochodzącą z zamierzchłych czasów lub z pism kabały lub gnozy, które prawdopodobnie w jakiś sposób znalazły się w bibliotece rodu Medyceuszy, z którym był w pewnym okresie życia silnie związany.
Owoce zainteresowania do dawnej kultury i wierzeń możemy dostrzec również m.in. na niedawno odnalezionym portrecie „Salvator Mundi” (Zbawiciel Świata).
Przedstawiony na nim Jezus ma na dłoni niezbyt kształtną, na pierwszy rzut oka niedbale namalowaną, kulę. Ten niepozorny przedmiot wzbudził wiele kontrowersji, ponieważ szata, którą widać za – jak pierwotnie sądzono – szklanym obiektem, nie ma żadnych zniekształceń, które musiałby spowodować przedmiot w oczach patrzącego. A przecież Leonardo był mistrzem w kwestii odwzorowania optyki na obrazach.
Za sprawą dokładnych badań naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego rozwikłano zagadkę. Badacze wyjaśnili, że przedmiot nie jest kulą, ale pustą w środku sferą, w której znajdują się trzy świetliste kropki. Za pomocą tych kropek da Vinci odtworzył dokładne położenie trzech najjaśniejszych gwiazd z gwiazdozbioru Oriona, z którego miała pochodzić Sahu – dusza staroegipskiego boga Ozyrysa. Pełniły one również ważną rolę w wierzeniach starożytnych Greków.
Kontrowersyjne dzieło w podczerwieni
Inną fascynację starożytnością u Leonarda dostrzegli, po ponad 5 wiekach, badacze, którzy zdecydowali się zbadać dzieła mistrza z użyciem najnowocześniejszej technologii – podczerwieni.
Przy okazji badania malunku „Pokłon Trzech Króli” zrobili oni ponad 2400 zdjęć w świetle podczerwonym, co miało na celu sprawdzenie, czy i jak można zrewitalizować oraz zakonserwować obraz.
Wynik okazał się prawdziwym zaskoczeniem. Naukowcy zorientowali się, że pod brązowawą farbą, której – jak twierdzą – na pewno nie naniósł Leonardo, znajduje się inny rysunek, będący zupełnym przeciwieństwem głównego. Scena, która się na nim rozgrywa, w czasach Leonarda mogła uchodzić za herezję lub nawet bluźnierstwo.
Malunek pokazuje, jak na gruzach egipskiej świątyni Izydy wznoszony jest kościół. Załamane postaci, wyznawcy pogańskich wierzeń, siedzą na schodach i rozpaczają, kiedy obok nich składany jest hołd małemu Jezusowi. Na tym, który pokazał się pod okiem specjalnej kamery, dzieje się rzecz zupełnie odwrotna.
Mały Chrystus dalej przyjmuje co prawda dary od Magów, ale prawdziwa rewolucja dzieje się na schodach – to chrześcijanie płaczą, kiedy poganie wznoszą swoją świątynie na gruzach kościoła. Na dodatek jej kolumna jest zwieńczona kwiatem lotosu, który w Egipcie był czczony jako symbol stworzenia kosmosu oraz czystości i odrodzenia w kulcie Ozyrysa. Ludność i kapłani wierzyli, że wspomniana roślina ma magiczne i lecznicze właściwości.
Badanie rozwiązało tajemnicę obrazu, którą przez stulecia próbowano zrozumieć, i pozwoliło znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego da Vinci nie ukończył obrazu, a dzieło na wiele lat wylądowało w piwnicach klasztoru, gdzie gniło przez kilkanaście lat, zalane brązową farbą.
Nie jest jasne, kto po latach dokończył i zmienił „Pokłon Trzech Króli”, ale eksperci nie mają wątpliwości, że osoba, która schowała i zniszczyła pierwotny rysunek, ocaliła artyście życie.
Na pierwotnym malunku jest jeszcze jedna intrygująca rzecz. Mowa o znajdującym się na dole, przy prawej krawędzi, młodzieńcu. Ruch i mowa ciała wspomnianej postaci są zaskakujące. To najprawdopodobniej autoportret Leonarda, który pełni rolę określoną przez teoretyka malarstwa Leona Battista Albertiego mianem „komentatora” i zwraca się z jakimś przesłaniem bezpośrednio do widzów patrzących na obraz.
„To postać, która znajduje się na malunku, ale jednocześnie przebywa jakby poza nim; nie jest uczestnikiem przedstawionych wydarzeń, tylko swoistym łącznikiem ze światem zewnętrznym, zwracającym się bezpośrednio do widza. Młodzieniec z Pokłonu…stoi zwrócony przodem do Jezusa, wyciąga ku niemu rękę, a jego prawa stopa ustawiona jest pod takim kątem, jakby jeszcze przed chwilą podążał w kierunku Dziecięcia. Głowę odwrócił jednak w lewo, tak jakby co innego przykuło jego uwagę. Zatrzymał się i nie wkroczył w obręb akcji. Spogląda w zamyśleniu na coś poza ramami obrazu. Niby jest częścią sceny, ale został z niej wyodrębniony; pozostaje obserwatorem i komentatorem wydarzeń, zepchniętym jednak na margines. Tak jak Leonardo pochodzi z tego świata, ale zarazem znajduje się poza nim” – opisuje Walter Isaacson w biografii „Leonardo da Vinci”.
„Ostatnią Wieczerzę” można...zagrać
Fresk „Ostatnia Wieczerza”, znajdujący się w refektarzu klasztoru Dominikanów przy Bazylice Santa Maria delle Grazie w Mediolanie, od wielu lat wzbudza wiele kontrowersji. To wszystko za sprawą książki Dana Browna „Kod Leonarda da Vinci”, w której autor zawarł hipotezę mówiącą, że po prawej stronie Jezusa siedzi Maria Magdalena, a nie św. Jan.
Argumentuje on, że rysy wspomnianej postaci są ewidentnie kobiece, i przypomina cytat Leonarda z „Traktatu o malarstwie”, w którym mistrz stwierdził, że „kobiety należy malować spoglądające w dół, z głową lekko przechyloną w bok”. To jedyna osoba, której wizerunek został przedstawiony w ten sposób na „Ostatniej Wieczerzy”.
Zwolennicy wersji Browna przypominają również, że jedynie na jednym z wcześniejszych (młodszym o 30 lat) obrazów, przedstawiającym wydarzenie, który namalował Jaime Huguet, Jan siedzi na prawo od Jezusa. Na wszystkich pozostałych znajduje się po lewej stronie. Eksperci nie mają jednak wątpliwości, że powieść Browna jest jedynie „czystą fantastyką”.
Pisarz utrzymuje, że przesunięcie postaci na „właściwe miejsce” powoduje, że przy stole zmienia się sytuacja. Rzekoma Maria Magdalena nie rozmawia już wówczas z św. Piotrem, lecz czule kładzie się na ramieniu Chrystusa.
,,
„Odpowiedź na pytanie, czy to Maria Magdalena, czy św. Jan, jest bardzo prosta. To musi być Jan, ponieważ Leonardo przed rozpoczęciem prac studiował wcześniejsze obrazy wieczerzy, a tam ten apostoł zawsze wygląda nieco kobieco i podobnie. Nowela Browna jest bardzo dobra, ale to czyste science fiction”
– podkreśla Mario Taddei, autor książki „Maszyny Leonarda. Niezwykłe wynalazki i tajemnice rękopisów Leonarda da Vinci”.
To jednak nie koniec tajemnic związanych ze słynnym malowidłem, a jedną z nich – znacznie bardziej wiarygodną – odkrył włoski profesor, Giovanni Maria Pala. Muzyk zainteresował się detaliczną konstrukcją obrazu i dostrzegł, że połączenie dłoni biesiadników, leżącego na stole pieczywa i obrusu buduje idealną pięciolinię z nutami.
Naszkicował zapis muzyczny, ale nic z niego nie wynikało, aż do momentu, kiedy spróbował zagrać melodię od prawej do lewej. Z organów wydobyła się wówczas przejmująca, żałobna muzyka. Pala zauważył, że kończy się i zaczyna ona od dźwięku E, więc można ją grać w nieskończoność.
Włoch przypomina, że Leonardo był nie tylko znakomitym malarzem i wynalazcą, ale także zdolnym muzykiem, który grywał na organach podczas świąt kościelnych w mediolańskiej Bazylice. Na przyjęciach, na które był często zapraszany, zachwycał z kolei pięknymi melodiami płynącymi z liry.
Pala podkreśla, że jego odkrycie wskazuje, że da Vinci „nie był heretykiem, jak niektórzy wierzą. (…) Ta melodia ujawnia człowieka, który naprawdę wierzy w Boga” – zaznacza muzyk i nie myli się, opisując wiarę Leonarda.
Malarz wielokrotnie w swoich notatkach, których lwia część została zebrana w księdze „Codex Atlanticus”, podkreśla, że swoje zdolności i inteligencję zawdzięcza Bogu.
„Dobre uczynki wznoszą się i sięgają Nieba, ponieważ cnota znajduje uznanie w oczach Boga. Złe uczynki natomiast przeciwnie, ponieważ są sprzeczne z wolą Boga – strącane są w otchłanie piekła… O ty, który podziwiasz naszą cielesną powłokę – nie bądź smutny, że wraz z innymi dosięgnie ciebie śmierć, lecz raduj się, że nasz Stwórca obdarzył nas tak wyjątkowym narzędziem jak intelekt” – pisze sam renesansowy artysta.
RS
Źródła:
Leopold Infeld. Leonardo Da Vinci and the Fundamental Laws of Science, wyd. 1953
Walter Isaacson. Leonardo da Vinci, wyd. 2017
Domenico Laurenza , Mario, Taddei, Edoardo Zanon. Maszyny Leonarda Niezwykłe wynalazki i tajemnice rękopisów Leonarda da Vinci, wyd. 2019
Giovanni Maria Pala. Leonardo Da Vinci's Musical Gifts and Jewish Connections, wyd. 2010
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na
korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych,
dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz
na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską
S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”),
Zaufanych Partnerów z IAB* (971 firm)
oraz pozostałych
Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do
Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które
wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora
PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych
poszczególnych serwisów
zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii
takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii
umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług,
personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów
społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie
poszczególnych serwisów
na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i
identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach
Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP,
Zaufanych Partnerów z IAB
oraz pozostałych
Zaufanych Partnerów TVP
dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na
urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru
spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam,
tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych
treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania
badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i
ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i
usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania
i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia
dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania
automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Cele przetwarzania Twoich danych przez TVP S.A. w likwidacji są następujące:
Przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich
Wykorzystywanie ograniczonych danych do wyboru reklam
Tworzenie profili w celu spersonalizowanych reklam
Wykorzystanie profili do wyboru spersonalizowanych reklam
Tworzenie profili w celu personalizacji treści
Wykorzystywanie profili w celu doboru spersonalizowanych treści
Pomiar efektywności reklam
Pomiar efektywności treści
Rozumienie odbiorców dzięki statystyce lub kombinacji danych z różnych
źródeł
Rozwój i ulepszanie usług
Wykorzystywanie ograniczonych danych do wyboru treści
Zapewnienie bezpieczeństwa, zapobieganie oszustwom i naprawianie błędów
Dostarczanie i prezentowanie reklam i treści
Zapisanie decyzji dotyczących prywatności oraz informowanie o nich
W ramach funkcji TVP S.A. w likwidacji może podejmować następujące
działania:
Dopasowanie i łączenie danych z innych źródeł
Łączenie różnych urządzeń
Identyfikacja urządzeń na podstawie informacji przesyłanych automatycznie
Cele przetwarzania Twoich danych przez Zaufanych Partnerów IAB oraz
pozostałych Zaufanych Partnerów są następujące:
Przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich
Wykorzystywanie ograniczonych danych do wyboru reklam
Tworzenie profili w celu spersonalizowanych reklam
Wykorzystanie profili do wyboru spersonalizowanych reklam
Tworzenie profili w celu personalizacji treści
Wykorzystywanie profili w celu doboru spersonalizowanych treści
Pomiar efektywności reklam
Pomiar efektywności treści
Rozumienie odbiorców dzięki statystyce lub kombinacji danych z różnych
źródeł
Rozwój i ulepszanie usług
Wykorzystywanie ograniczonych danych do wyboru treści
Zapewnienie bezpieczeństwa, zapobieganie oszustwom i naprawianie błędów
Dostarczanie i prezentowanie reklam i treści
Zapisanie decyzji dotyczących prywatności oraz informowanie o nich
W ramach funkcji i funkcji specjalnych nasi Zaufani Partnerzy IAB oraz
Pozostali Zaufani Partnerzy mogą podejmować następujące działania:
Dopasowanie i łączenie danych z innych źródeł
Łączenie różnych urządzeń
Identyfikacja urządzeń na podstawie informacji przesyłanych automatycznie
Użycie dokładnych danych geolokalizacyjnych
Aktywne skanowanie charakterystyki urządzenia do celów identyfikacji
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach
Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia,
wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia
skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub
Zaufanych Partnerów z IAB*
oraz pozostałych
Zaufanych Partnerów TVP
mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w
oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP
przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu
wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia
usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia
bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania
pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu.
Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics,
Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i
marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych
oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się
w
Polityce Prywatności.