Kultura

Bohater w turbanie. Maharadża zaadoptował setki polskich dzieci

Jam Saheb Digvijay Sinhji, maharadża Nawanagaru (fot. domena publiczna)
podpis źródła zdjęcia

To historia, którą powinien poznać każdy Polak. Maharadża Jam Saheb Digvijay Sinhji uratował tysiące polskich dzieci po II wojnie światowej. Setki z nich zaadoptował, aby uchronić je przed przymusową deportacją do komunistycznej Polski.

Gdy we wrześniu 1939 roku na ziemie polskie wkroczyła Armia Czerwona, tysiące polskich dzieci dostało się do sowieckiej niewoli i zostało wywiezionych w głąb Związku Radzieckiego. To, co zrobił wtedy indyjski maharadża, do dziś pozostaje w pamięci Polaków, chociaż sama historia nie jest jeszcze powszechnie znana. W ostatnich latach coraz częściej jednak staje się tematem publikacji popularnonaukowych oraz powieści.

Setki polskich dzieci zniewolonych przez sowietów. Pomoc przyszła z Indii

Był rok 1942, a na świecie toczyła się bezlitosna wojna, której ofiarami byli zarówno starsi, jak i ci najmłodsi. Po układzie Sikorski-Majski z połowy 1941 roku Polacy zostali zwolnieni, ale ani oni, ani emigracyjne władze, nie do końca wiedziały, jaki spotka ich los. Setki polskich dzieci, wygłodzonych i w łachmanach, docierały właśnie do formującej się na terenie Sowietów Armii Andersa. Dzięki temu, po puszczeniu ZSRS przez polską armię, znalazły się w Indiach.

Maharadża Jam Saheb Digvijay Sinhji zaprosił młodych polskich uchodźców, by zamieszkali w wybudowanym specjalnie dla nich osiedlu w Indiach, w okolicy wsi Balachadi. Zapewnił im namiastkę domu, wyżywienie, ubrania, opiekę lekarską i naukę. Każde dziecko miało własne łóżko z czystą pościelą, a każdy barak własną opiekunkę. Na stołówce starsze dziewczynki karmiły młodsze dzieci i nawet dostawały za to drobne wynagrodzenie.

Maharadża razem z polskimi dziećmi, którym zapewnił dach nad głową (fot. ofiary.ipn.gov.pl)
Maharadża razem z polskimi dziećmi, którym zapewnił dach nad głową (fot. ofiary.ipn.gov.pl)

„Już nie jesteście sierotami, bo ja będę waszym ojcem”

W ciągu czterech lat przez osiedle przewinęło się około tysiąca polskich dzieci. Dużą rolę w jego utworzeniu odegrała słynna piosenkarka Hanka Ordonówna i jej mąż hrabia Michał Tyszkiewicz.

- Kiedy niedożywione i wycieńczone polskie sieroty, z Syberii i Kazachstanu, docierały do Indii, na dworcu czekał na nich maharadża i witał słowami: „już nie jesteście sierotami, bo ja będę waszym ojcem” - opowiada Joanna Puchalska, autorka książki „Wszystkie dzieci Maharadży”.

Maharadża ratował polskie dzieci. Jak podziękowali mu Polacy?

Maharadża Jam Saheb Digvijay Sinhji o Polsce usłyszał po raz pierwszy w latach 20. - mieszkał wtedy w Szwajcarii, gdzie poznał bliżej sąsiada, którym był Ignacy Paderewski. Rozmowy i dyskusje na temat Polski zrobiły na młodym księciu takie wrażenie, że do końca życia czynnie interesował się jej losami. Jako jeden z dwóch hinduskich delegatów w gabinecie wojennym Wielkiej Brytanii poznał generała Władysława Sikorskiego.


Maharadża nie oczekiwał odpłaty za swoją bohaterską postawę. Zapytany o możliwość rewanżu, powiedział gen. Władysławowi Sikorskiemu, że chciałby, by w wolnej Polsce jedna z ulic nosiła jego imię oraz by pamiętano o nim jako dobrym człowieku, ojcu, który adoptował setki dzieci, ratując je przed strasznym losem. Polacy spełnili jego prośbę.

Na warszawskiej Ochocie można dzisiaj odwiedzić Skwer Dobrego Maharadży, a jedna ze stołecznych szkół nosi jego imię. W 2011 roku prezydent RP Bronisław Komorowski nadał maharadży pośmiertnie Order Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej. Z kolei w 2016 roku sejm przyjął uchwałę w sprawie uczczenia jego pamięci.


Źródło: „Wszystkie dzieci Maharadży”, Joanna Puchalska; „Poczytalnia TV”, TVP Kielce; Centrum Studiów Polska-Azja, Fundacja Mandragon
ks
Więcej na ten temat