tvp.pl

Dlaczego Paragon był Paragonem? Przedstawiamy kulisy słynnego „Do przerwy 0:1”!

Na zdjęciu Marian Tchórznicki, czylii słynny Paragon (fot. TVP)
podpis źródła zdjęcia

„Do przerwy 0:1” w reżyserii niezapomnianego Stanisława Jędryki dla wielu Polaków jest ukochanym serialem młodości. To dlatego, że z przygodami młodych chłopaków, którym przewodził Paragon, identyfikował się niejeden z nas. Dziś ujawniamy, jak powstała kultowa produkcja, i opowiadamy historie, których nie znacie!

Rozgrywający się w powojennej Warszawie serial „Do przerwy 0:1”, w którym zagrał m.in. Roman Wilhelmi, ma dziś status prawdziwej legendy. Nakręconą przez Stanisława Jędrykę w 1969 roku produkcję pokochały miliony widzów. Dzieci odnajdywały w niej siebie i swoje marzenia, a dorosłym przypominała ona młodość. 

Sentyment, jakim widzowie darzyli obraz, wynikał z tego, że opowiadał on o przygodach biednych chłopaków z Woli, którym przewodził Marian Tkaczyk (Marian Tchórznicki), nazywany przez kolegów Paragonem. Chłopcy przeżywali różne historie, które równie dobrze mogłyby przytrafić się i nam, więc – oglądając ich rozmaite perypetie – czuliśmy z nimi prawdziwą więź. Byli przecież podobni do nas i nawet marzenia o piłkarskich zwycięstwach mieli podobne. 

Jednocześnie Adam Bahdaj w książce „Do przerwy 0:1”, na podstawie której powstał serial, doskonale uchwycił ducha pierwszych lat PRL-u. Powieść, podobnie jak i scenariusz, który później opracowywał, jest zarazem wesoła, jak i smutna, i szara – tak jak rzeczywistość, w której przyszło dorastać całemu pokoleniu urodzonemu po II wojnie światowej.
Na zdjęciu Janusz Smoliński, czyli serialowy Perełka (fot. TVP)
Na zdjęciu Janusz Smoliński, czyli serialowy Perełka (fot. TVP)

„To było niezwykle oryginalne miejsce”. Marek Bahdaj o powojennej Woli

Marek Bahdaj– będąc wówczas dzieckiem – przyczyn wyboru Woli na miejsce akcji upatrywał w samym sobie i był przekonany, że pisarz osadził ją we wspomnianej dzielnicy z sentymentu do szpitala, który znajduje się przy ulicy Wolskiej. Tu w końcu urodził się jego syn. Dopiero później zrozumiał prawdziwy powód, o czym szczegółowo opowiedział w rozmowie z Piotrem K. Piotrowskim, pisarzem i autorem znakomitej książki „Kultowe seriale”.
,,

Wola lat 50. to było niezwykle oryginalne miejsce. Całkiem nowe domy sąsiadowały z ruinami. Niektóre fragmenty dzielnicy przypominały niesamowity, księżycowy krajobraz. Mandżaro, Paragon i Perełka mieszkali w Gołębniku – przedwojennej kamienicy przerąbanej przez niemiecką bombę na pół. A schody były takie, że zejście z czwartego piętra wymagało znajomości akrobacji. Paragon, główny bohater powieści, wzywał swoich kolegów w ten sposób, że uderzał metalowym prętem o wystającą szynę windy


Późniejszy scenarzysta kultowego serialu „Na kłopoty… Bednarski” podkreślił, że „dawało to lepsze efekty literackie i filmowe niż banalne naciśnięcie dzwonka u drzwi”. Zauważył równocześnie, że wspomniana zrujnowana klatka schodowa spełniała ważną rolę pod koniec powieści. To tutaj Paragon uciekał przed Romkiem Wawrzysiakiem (w serialu znakomity Roman Wilhelmi). Podczas pościgu skręcił nieznacznie na boczne schody i runął w dół. Mocno poobijany wylądował w szpitalu, ale przeżył. „Zaaranżowanie takiej sytuacji byłoby niemożliwe w jakimś nowym bloku. Jednym słowem uważam, że o wyborze Woli zdecydowały względy dramaturgiczne” – wyjaśnił Piotrowi K. Piotrowskiemu Marek Bahdaj.

Gdzie kręcono „Do przerwy 0:1”? Te budynki nadal stoją!

Mająca siedem odcinków produkcja kręcona była w różnych miejscach Warszawy. Pokazano w niej m.in. kamienicę, którą widzimy w napisach końcowych. Znajdowała się ona (i do dziś się znajduje) przy ulicy Waliców, a jej zniszczoną ścianę można zobaczyć, patrząc od ulicy Grzybowskiej. Namalowano na niej tajemnicze hasło „Kamień i co” z balonikiem

Zdewastowany budynek wyraźnie kolidował z socrealistycznym wieżowcem, który pojawił się obok i nadal stoi w pobliżu. Rzecz wzbudziła poważne pretensje decydentów na komisji kolaudacyjnej mającej dopuścić serial do dystrybucji. Reżyser usłyszał, że „mury pną się do góry” dzięki socjalizmowi, a na kadrach niepotrzebnie pokazano ruiny. Jędryka bardzo dobrze się obronił, mówiąc, że oba budynki są znakiem czasów, a w ujęciu pokazał stare i odchodzące w przeszłość rzeczy, które muszą ustąpić miejsca nowym. 

Nieopodal ulicy Grzybowskiej mieści się również Szkoła Podstawowa nr 25, do której Paragon niechętnie poszedł w ostatnim odcinku. Podczas wakacji zajrzał do niej raz, aby pożyczyć piłkę. Nie udało się, bo nauczyciel WF-u zabrał klucze do magazynku. To wtedy młody chłopak dał niezapomnianą radę woźnej, kiedy powiedział, że „na łamanie najlepszy kot pod pierzyną albo czysty spirytus na rasowych mrówkach”.

Marian Tchórznicki. Paragonem został przez przypadek

Mariana Tchórznickiego, który zagrał Paragona, reżyser znalazł dosłownie na ulicy. – Na Rynku Starego Miasta spotkałem grupę dzieciaków. Wśród nich był sympatyczny blondynek. Widać było, że to on jest przywódcą. Szedłem za nimi kilkaset metrów i ich obserwowałem. Marian Tchórznicki, przyszły Paragon, mieszkał na Bednarskiej. Umówiłem się na spotkanie z nim i jego rodzicami – opowiadał Jędryka w rozmowie z Piotrem K. Piotrowskim, autorem książki „Kultowe seriale”.

Nieco inaczej rzecz zapamiętał Marian Tchórznicki. Twierdził on, że pewnego razu, gdy miał trzynaście lat, wybrał się wiosną 1968 roku z kolegami do kina „Muranów” na produkcję dozwoloną od lat 16. Zauważył jednocześnie, że dzieciaki miały swój sposób na to, by obejść przepisy. Pieniądze wręczały osobie dorosłej, która kupowała im bilet. Tego dnia jednak mieli pecha, bo mężczyzna, którego poprosili o przysługę, zabrał banknoty i poszedł na przystanek. – Z kolegami ruszyłem za nim i krzyczeliśmy „złodziej!” – wspominał po wielu latach w rozmowie z Jerzym Andrzejczakiem współpracującym z „Tygodnikiem Powszechnym”.

Młodzian zaimponował Jędryce, który od razu zobaczył w nim bohatera serialu. Reżyser, pod pretekstem pomocy w śledztwie, zapytał chłopaka o numer szkoły, do której nastolatek uczęszczał. Następnego dnia zjawił się w placówce i zaprosił chłopaka na próbne zdjęcia. Ten, będąc pod olbrzymim wrażeniem szansy, przeczytał całą powieść Bahdaja w jeden dzień.
Na zdjęciu Marian Tchórznicki (fot. TVP)
Na zdjęciu Marian Tchórznicki (fot. TVP)

Tak Paragon został Paragonem. „Proste, prawda?”

To właśnie w książce wyjaśnionych jest wiele rzeczy, nad którymi zawsze zastanawiali się widzowie. Między innymi kwestia ksywy Mariana Tkaczyka. Jak wyjaśnia pisarz w swoim dziele, został on Paragonem z powodu sytuacji, którą opisał (z błędami ortograficznymi) w liście do swojej ciotki, Pani Lichoniowej (pisownia oryginalna za książką): 

Kochana Pani ciociu. To ja, Paragon, odpowiadam w imieniu całej trujki. Pyta pani, dlaczego mam takie dziwne przezwisko. Raz pani zapytała mnie w klasie: Tkaczyk dostałeś od matki pięć złotych, idziesz do sklepu, kupujesz cztery bułki po osiemdziesiąt groszy. Ile wyda ci kasjerka? A ja na to: Proszę Pani, kasjerka wyda mi paragon. Chłopcy śmiali się, a ja od tej pory zostałem Paragonem. Proste prawda?”. 

Maniuś wyjaśnił również ksywy swoich najlepszych kolegów i przy okazji skrytykował jednego z nich: 

„(…) jemu zdaje się, że jest najmądrzejszy z nas wszystkich. Raz pani od geografii pyta go, jaki jest najwyższy szczyt w Afryce, a on, proszę pani, nie wiedział. To ja mu podpowiedziałem: Kilimandżaro. To on, proszę pani, nie usłyszał dobrze i mówi: Mandżaro. No i od tego czasu wszyscy mówią na niego – Mandżaro. Ładne, prawda? A Perełka to znaczy Boguś, to już od urodzenia jest Perełką”.

Dlaczego kochamy „Do przerwy 0:1”?

Wszystkie wymienione wyżej opisy i sytuacje dotyczą osób, które wychowywały się w powojennej Warszawie, i łączą je ze sobą. Zarówno powieść, jak i jej ekranizacja pokazują Warszawę, której dziś już nie ma. Książka Bahdaja, jak zauważa wiele osób, została napisana z miłości pisarza do miasta. Rodowity Zakopiańczyk pokochał klimat, który w nim panował.

Ekranizacja, przy której pisarz pracował osobiście, również oddaje ducha dawnej stolicy. Maniuś i jego przyjaciele kręcą się po uliczkach i zaułkach, które znało każde dziecko urodzone po II wojnie światowej. Produkcja opowiada również o wartościach niezmiennych – przyjaźni, lojalności i miłości. 

Dziś z pewnością można o niej powiedzieć również, że ma wartość historyczną. I przedstawia piękną opowieść, o której warto pamiętać.\

Rafał Sroczyński
Więcej na ten temat