Kultura

Najcenniejsze zaginione dzieła sztuki z Polski. Jedno z nich jest warte 100 mln dolarów

Zaginiony „Portret młodzieńca” Rafaela Santi jest wart 100 milionów dolarów (fot. wikimedia/ domena publiczna)
podpis źródła zdjęcia

Na liście zaginionych obrazów, rzeźb i innych dóbr kultury, które wywieziono z Polski przede wszystkim podczas II wojny światowej, znajdują się m.in. arcydzieła Rafaela Santi, Rembrandta, Bruegela, Rubensa czy Poussina. Polskie rządy od lat systematycznie je odzyskują, ale nadal nie odnaleziono ponad 500 tys. z nich, a łączna wartość utraconych prac może sięgać nawet 30 miliardów dolarów.

Na rządowej stronie dzielautracone.gov.pl, która została utworzona specjalnie w celu skatalogowania zrabowanych i wywiezionych z Polski dóbr kultury, można zobaczyć, z jaką skalą poszukiwań mierzą się śledczy i historycy sztuki od lat pracujący nad poszukiwaniem zaginionych dzieł sztuki. Znajdujące się na portalu listy zawierają zarówno nazwiska najsłynniejszych artystów świata, jak i malarzy oraz rzeźbiarzy polskich. 

Niektóre z nich zniknęły jeszcze podczas zaborów; inne zostały zrabowane przez Niemcy podczas II wojny światowej. Naziści do ich wywiezienia dobrze się przygotowywali – jeszcze przed atakiem z 1 września 1939 roku szpiedzy donosili rządowi III Rzeszy, które z przedmiotów mają wysoką wartość i są cenne z powodu swojego wieku, zawartej wiedzy lub z powodu ich autorstwa. 

Powojenne szacunki (obejmujące wyłącznie zbiory udokumentowane – nie wszystkie muzea prowadziły spisy przed wojną) wskazują, że zniknęło ok. 2,8 tys. obrazów znanych europejskich szkół malarskich, 11 tys. obrazów autorstwa malarzy polskich, 1,4 tys. cennych rzeźb, 15 mln książek z różnych okresów, 75 tys. rękopisów, 22 tys. starodruków, 25 tys. map zabytkowych, 300 tys. grafik, 50 tys. rękopisów muzealnych. Ponadto zniszczono 26 tys. bibliotek szkolnych, 4,5 tys. bibliotek oświatowych i 1 tys. bibliotek naukowych. Cześć z nich udało się odzyskać, ale większość pozostaje nadal zaginiona.

„Portret młodzieńca”, Rafael Santi

Najsłynniejszym obrazem zagrabionym z Polski podczas wojny jest „Portret młodzieńca”, który dokładnie w roku 1514 namalował najprawdopodobniej słynny Rafael Santi. Nie był on sygnowany, ale zarówno styl, jak i doskonałość – według zdecydowanej większości historyków sztuki – wskazują na legendarnego Włocha. Jeśli obraz jeszcze istnieje, wart jest około 100 milionów dolarów.
Przedstawia on młodego mężczyznę, który zwraca wzrok w stronę widza. Na głowie ma czarną czapkę, spod której wydostają się długie, brązowe włosy, a jego rysy są regularne i szlachetne. Ubrany jest w futro, które przytrzymuje lewą dłonią. Tuż za nim znajduje się okno, a w tle widać typowy pejzaż włoskiego miasteczka.

Portret na samym początku XIX wieku odkupili od rodziny Giustinianich książęta Czartoryscy – Adam Jerzy i Konstanty. Na odwrocie jest informujący o transakcji napis aquis par le p-ce Adam Czartoryski en 1808 a Venise (kupiony przez księcia Adama Czartoryskiego w 1808 w Wenecji). Nabywcy wierzyli, że przedstawia on samego malarza.
,,

Portret Rafaela będący w Gabinecie Domu Gotyckiego łączy w sobie dwie drogie pamiątki: podobieństwo twarzy tak sławnego człowieka i zapewnienie, że te rysy jego własnej są ręki (...) Ta droga pamiątka (...) łączy do rzadkiej piękności pamięć sławnego człowieka, który choć miał wielu godnych następców, żaden mu jednak nie wyrównał w doskonałości


– pisała Izabela Czartoryska.
Zaginiony „Portret młodzieńca” Rafaela Santi (fot. wikimedia/ domena publiczna)
Zaginiony „Portret młodzieńca” Rafaela Santi (fot. wikimedia/ domena publiczna)
Należy zauważyć, iż podobieństwo do jego autoportretu z roku 1509 jest bardzo duże. Niektórzy sądzą jednak, że obraz jest zbyt mocno wyidealizowany, a więc mógł zostać zamówiony przez któregoś z przyjaciół artysty i wykonany na pamiątkę słynnego geniusza sztuki.

„Portret młodzieńca”. Co stało się z arcydziełem Rafaela?

Na początku I wojny światowej obraz został zabrany z Muzeum Czartoryskich do muzeum w Dreźnie. Po zakończeniu działań zbrojnych Hans Posse, dyrektor placówki zwlekał z oddaniem arcydzieła do roku 1920 i do Polski wróciło ono dopiero dzięki przymuszeniu zwrotu. Dziewiętnaście lat później związany z nazistami, wcześniej wspomniany historyk sztuki został specjalnym delegatem Hitlera zaangażowanym w tworzenie wielkiego muzeum ze zrabowanych dzieł. Na liście najcenniejszych dóbr zamieścił również obraz, z którym tak trudno było Niemcom się rozstać. Raportował do Martina Bormanna:
,,

W Krakowie i Warszawie miałem możność przejrzeć nie tylko zbiory prywatne i publiczne, ale także zbiory będące własnością kościelną. Potwierdza się, że oprócz znanych nam już w Niemczech dzieł pierwszej jakości (np. ołtarz Wita Stwosza i obrazy na drzewie Hansa Kulmbacha z kościoła Mariackiego w Krakowie, obrazy Rafaela, Leonarda da Vinci i Rembrandta ze zbiorów Czartoryskich oraz kilka dzieł z Muzeum Narodowego w Warszawie) nie ma tu zbyt wiele, co by wzbogaciło niemieckie zasoby wielkiej sztuki.


Obraz Polacy próbowali wywieźć w skrzyni oznaczonej LRR (od imion autorów znajdujących się w niej portretów – Leonardo, Rembrandt, Rafael), ale transport został przechwycony przez Niemców i wysłany do Rzeszy. Następnie Hitler podarował go Hansowi Frankowi, wskutek czego trafił na Wawel, który generalny gubernator okupowanych ziem polskich obrał jako swoją rezydencję. Pod koniec wojny polecił on wywieźć „Portret młodzieńca” z Polski, ale – rzekomo w wyniku pomyłki – nie wysłano go do Niemiec, lecz zaginął. Nie został on nigdy odnaleziony, a w Muzeum Czartoryskich koło „Damy z łasiczką” wisi pusta rama z jego fotograficzną reprodukcją.

„Zwiastowanie pasterzom”, Rembrandt

Nie odnalazł się nigdy również wspaniały obraz „Zwiastowanie pasterzom”, który w 1634 r. namalował Rembrandt. Piękne arcydzieło przedstawia scenę objawienia się aniołów pasterzom. Została ona opisana w Ewangelii św. Łukasza (2, 8-14).
,,

W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoją trzodą. Naraz stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli. Lecz anioł rzekł do nich: «Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan. A to będzie znakiem dla was: Znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie». I nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami: «Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania»


Na zdjęciu zaginione „Zwiastowanie pasterzom” Rembrandta (fot. dzielautracone.gov.pl)
Na zdjęciu zaginione „Zwiastowanie pasterzom” Rembrandta (fot. dzielautracone.gov.pl)
Na rycinie bardzo dokładnie widać na ciemnym niebie w świetlistym kręgu zastęp emanujących spokojem przybyszy z nieba oraz popłoch pasterzy i zwierząt na ziemi, wywołany ich pojawieniem. Tło stanowi malowniczy, piękny krajobraz. Portret wywieziono z Muzeum Miejskiego w Gdańsku do Związku Radzieckiego. Nigdy już nie wrócił. Tak jak obraz „Wnętrze pracowni uczonego”, który w 1944 r. został zabrany z Niedzielska.

„Chrystus upadający pod krzyżem”, Peter Paul Rubens

Taki sam los spotkał obraz „Chrystus upadający pod krzyżem” – namalowany w latach 1612-1615 przez Rubensa. To niewielki szkic olejny do późniejszego monumentalnego obrazu wykonanego dla opactwa Afflighem w Brabancie. Pod koniec XIX wieku dzieło zakupił Jan Popławski, polski lekarz i kolekcjoner urodzony na Syberii, który nabył ponad 300 portretów, jakie wyszły spod ręki holenderskich mistrzów.
Na zdjęciu „Chrystus upadający pod krzyżem” Petera Paula Rubensa (fot. dzielautracone.gov.pl)
Na zdjęciu „Chrystus upadający pod krzyżem” Petera Paula Rubensa (fot. dzielautracone.gov.pl)
W maju 1935 r. Zarząd Miejski m.st. Warszawy podjął decyzję o zakupie 95 dzieł sztuki z jego zbiorów, dzięki czemu wiele z nich ozdobiło ściany Muzeum Narodowego w Warszawie, a najcenniejszym z nich był właśnie wspomniany obraz upadającego Zbawiciela. Niestety w 1939 r. został wywieziony przez Niemców do Krakowa i przez kilka lat zdobił wnętrza rezydencji Generalnego Gubernatora Hansa Franka.
W roku 1944 nazista nakazał wywieźć dzieło Rubensa do Sichowa. Znajdowało się ono w grupie kilkunastu najpilniej strzeżonych eksponatów, między pracami Leonarda da Vinci i Rembrandta. Nadchodząca ofensywa Armii Czerwonej zmusiła Niemców do ucieczki i ewakuacji do Bawarii. Dalszy los „Chrystusa upadającego pod krzyżem” pozostaje nieznany.

„Madonna wieluńska”, Andrzej Heidecker

Tak samo niewiele wiemy o srebrnym relikwiarzu „Madonny wieluńskiej”, który uchodził za jedno z najwspanialszych dzieł sztuki złotniczej przełomu gotyku i renesansu, jakie znajdowało się w Polsce. Figura została wykonana najprawdopodobniej przez Andrzeja Heideckera w roku 1510. Odznaczała się wyjątkowym pięknem i była przyozdobiona kamieniami szlachetnymi: almandynem, turkusem, dwoma ametystami, trzema szafirami i dwoma topazami.
,,

Madonna ubrana w suknię przepasaną w pasie, a pod szyją wygiętą w półkole i w płaszcz spięty na piersiach agrafą z dużym wypukłym na brzegach fasetowanym almandynem. Trzyma na lewej ręce dzieciątko, które prawą rączką błogosławi, w lewej zaś ma świat. Matka Boska miała w prawej ręce berełko. Rozpuszczone włosy spływały w długich lokach na plecy aż prawie do połowy postaci. Na głowie miała ażurową koronę. Obręcz korony ujęta była w dwa pionowo prążkowane wałeczki, była gładka. (...) W bokach postumentu znajdowało się sześć półkolistych wgłębień – miejsc na osadzanie puszek z relikwiami


– pisał w 1927 r. historyk sztuki Julian Pagaczewski w opracowaniu „Madonna wieluńska”.
Na zdjęciu figurka „Madonna wieluńska” Andrzeja Heideckera (fot. wikimedia/ domena publiczna)
Na zdjęciu figurka „Madonna wieluńska” Andrzeja Heideckera (fot. wikimedia/ domena publiczna)
W roku 1939 figurę wywieziono i ukryto przez Niemcami. Niestety nie udało się jej ochronić – najeźdźcy odnaleźli ją i zamknęli w sejfie bankowym w Wieluniu. Następnie została wywieziona do III Rzeszy, a jej dalsza historia pozostaje nieznana do dziś.

Szkatuła Królewska z pamiątkami po królach Polski

Nie wróciła do Polski również monumentalna szkatuła królewska, w której Izabela Czartoryska w 1800 r. zebrała pamiątki po monarchach polskich. Lista skarbów i przedmiotów, które znajdowały się w niej, robi imponujące wrażenie.
W środku umieszczono m.in. krzyż pektoralny Zygmunta Starego na złotym łańcuchu, ozdobiony jaspisami, krzyżyk pektoralny Zygmunta Augusta ze złota, ozdobiony perłami, krzyżyk pektoralny Zygmunta III Wazy, zawieszenie na łańcuchu Anny Jagiellonki z 1540 r. i jej krzyż na łańcuchu rytowany i cyzelowany, złoty z szafirami, dwie szkatułki królowej Bony Sforzy, wykonane w 1518 z drewna sandałowego, order Złotego Runa na łańcuchu Władysława IV Wazy, wykonany ze złota i srebra oraz znaczną liczbę inny przedmiotów biżuteryjnych i kilkanaście zegarków.
Na zdjęciu Szkatuła Królewska Izabeli Czartoryskiej (fot. wikimedia/ domena publiczna)
Na zdjęciu Szkatuła Królewska Izabeli Czartoryskiej (fot. wikimedia/ domena publiczna)
Trudno nie zauważyć, że skrzynia była bardzo cenna i pełna kosztowności. Na dzień przed wybuchem wojny przewieziono ją z Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie do rodowego pałacu w Sieniawie. Tam została ukryta w jednej z oficyn, ale Niemcy odnaleźli ją i wywieźli w nieznanym kierunku. Tak jak i dziesiątki innych przedmiotów, których los pozostaje nadal tajemnicą i które są wyszczególnione na wspomnianym wcześniej portalu, prowadzonym przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Rafał Sroczyński
Więcej na ten temat