Kultura

Żołnierze Wyklęci w poezji i pieśni. „Popłakałem się, czytając ten wiersz”

Cmentarz Żołnierzy Wyklętych na Łączce. Fot. PAP/ Tomasz Gzell
Cmentarz Żołnierzy Wyklętych na Łączce. Fot. PAP/ Tomasz Gzell
podpis źródła zdjęcia

Historia po dziesiątkach lat przestała już o głucho milczeć o Żołnierzach Wyklętych i ich podziemnej ojczyźnie, którą – ze względu na komunistyczną cenzurę – opiewano wtedy jedynie w zakamuflowanych wierszach i pieśniach. Piękne i wzruszające utwory, jakie wówczas powstały, są częścią etosu ich wyjątkowego bohaterstwa i dramatycznych losów.

ZOBACZ: „Raport Pileckiego” w TVP VOD

„Wilki”, Zbigniew Herbert

„Ten wiersz, kiedy przeczytałem po raz pierwszy raz w życiu” – powiedział kiedyś przed jednym z koncertów Przemysław Gintrowski i na dłuższą chwilę zamilkł. – „To się popłakałem” – dodał wyraźnie poruszony, mówiąc o „Wilkach” napisanych przez Zbigniewa Herberta. Legendarne arcydzieło poety pochodzącego ze Lwowa z pewnością jest najsłynniejszym utworem poświęconym Żołnierzom Wyklętym.
Trudno nie wzruszyć się, kiedy uświadomimy sobie, jak wiele prawdy i uczuć oraz głębokich przeżyć w nim zawarto. Herbert podkreśla mocno, że zwyczajne, bardzo ludzkie marzenia „wilków” nigdy się nie spełnią i zaznacza jednocześnie, iż zostali oni postawieni przed historyczną koniecznością dokonania niemożliwych i przerażających, w naszym dzisiejszym pojęciu, wyborów.
„Wilki” Zbigniewa Herberta są najsłynniejszym utworem poświęconym Żołnierzom Wyklętym. Fot. Marek Langda/PAP
„Wilki” Zbigniewa Herberta są najsłynniejszym utworem poświęconym Żołnierzom Wyklętym. Fot. Marek Langda/PAP

To właśnie dzięki Księciu Poetów, uznawanemu za jednego z najwybitniejszych literatów w historii Polski, tytułowy zwierz stał się powszechnie uznawany za symbol partyzantów antykomunistycznego podziemia. Wilk w przedstawionym przez Herberta wierszu jest zwierzęciem dumnym i pięknym, ale skazanym przez bezwzględnych ludzi na eksterminację i podłe wymazanie z historii. 


Teoretycznie wydaje się, że nie przetrwa po sforze żaden ślad, bo „pozostał po nich w kopnym śniegu żółtawy mocz i ten ślad wilczy”, który jest nietrwały i na wiosnę najprawdopodobniej zaniknie. To smutny symbol zacierania się pamięci o Wyklętych w świadomości Polaków, którzy zostali odczłowieczeni przez komunistów i wyrzuceni poza wszelki społeczny nawias, a ich historię zacierano. Z kolei ich samych grzebano w nieznanych zbiorowych mogiłach i dlatego „nie opłakała ich Elektra/ nie pogrzebała Antygona/ i będą tak przez całą wieczność/ w głębokim śniegu wiecznie konać”


Należy jednocześnie zauważyć, że początkowo komuniści próbowali szkalować tych niezłomnych bohaterów, a z czasem – kiedy stalinowskie władze zorientowały się, że ludzie w ogóle im nie wierzą – zabroniono przypominać w szkołach i publicznie o wojnie domowej, która trwała w mniejszym lub większym stopniu od 1944 do 1947 roku. Trzy lata ciężkich walk w myśl socjalistycznej historiografii… w ogóle się nie wydarzyły. 


Mimo to wiersz ma również nutkę optymizmu – na końcu Herbert powtarza początkowe wersy, jednakże z jedną zmianą. Trop po wilkach w przedostatnim ostatnim ustępie już nie tkwi w „kopnym”, lecz „został na zawsze w dobrym śniegu”. Jednocześnie poeta zaznacza wcześniej, że historię Wyklętych śnieg jedynie przysypał. Z całą pewnością da się ją więc jeszcze odnaleźć. Tak jak po latach uczyniono. Niestety, jak wiadomo, setek ciał żołnierzy podziemia wciąż nie udało się zlokalizować, a w wielu przypadkach do dziś żyjący ich najbliżsi nadal nie mogą ich godnie pochować.

„Polska podziemna”, autor Stanisław Baliński

Następnym z symboli Żołnierzy Wyklętych, które przeszły do historii, jest poruszający wiersz Stanisława Balińskiego: „Polska podziemna”. To utwór aż kipiący autentycznymi emocjami autora – smutkiem, bólem i olbrzymią tęsknotą. Podróżnik, dyplomata i poeta okresu międzywojennego nie zastosował w ich opisie niemalże żadnych przenośni, metafor. To bardzo dosłowny i bezpośredni zapis własnych myśli oraz ponurych uczuć. 

Patrząc przez ich pryzmat, trudno nie dostrzec, jak bardzo traumatyczne doświadczenia wojenne zmieniły dawnego członka grupy skamandrytów. Twórczość Balińskiego w okresie przedwojennym była bowiem dość frywolna, okraszona olbrzymią dawką humoru, romantyzmu i radości. Jego najbardziej znany wiersz „Mój kapitanie, już wieczór” kapitalnie został zinterpretowany przez Sławę Przybylską do muzyki Włodzimierza Korcza. Piosenka z miejsca stała się wielkim przebojem i do dziś cieszy się olbrzymią, niesłabnącą popularnością m.in. na weselach.
To Stanisław Baliński jest autorem zwrotu „Polska podziemna”. Fot. wikimedia/ domena publiczna
To Stanisław Baliński jest autorem zwrotu „Polska podziemna”. Fot. wikimedia/ domena publiczna

Kiedy wybuchła wojna, Baliński, człowiek bywały w świecie oraz znający wiele języków i jednocześnie państwowy urzędnik, nie chciał opuścić kraju, mimo iż dostał bezpośredni rozkaz ewakuacji od przełożonych. Dopiero kiedy Armia Czerwona zaatakowała Polskę 17 września, wyjechał przez Rumunię i Francję do Wielkiej Brytanii. 


Tam początkowo został pracownikiem Ministerstwa Informacji i Dokumentacji Rządu RP na uchodźstwie, a później pracował w MSZ i jako chargé d’affaires przy emigracyjnym rządzie Czechosłowacji. Zupełnie załamał się psychicznie w roku 1944, gdy zdał sobie sprawę, iż Polska znajdzie się pod kontrolą ZSRR. To właśnie wtedy – kiedy dowiedział się o czystkach dokonywanych przez sowietów – powstał wyżej wspomniany wiersz, dedykowany walczącym z nowym okupantem żołnierzom AK i NSZ. 


Autor ujawnia w nim swój opór przeciw fałszowaniu rzeczywistości i składa piękną deklarację przywiązania do zniewolonej i porzuconej przez sojuszników ojczyzny.


„Moją ojczyzną jest Polska Podziemna/ Walcząca w mroku, samotna i ciemna/ Moim powietrzem jest wicher bez nieba/ Moim pokarmem jest krew w garści chleba/ A moim światłem, co płonie z daleka/ Jest nasze prawo i prawo człowieka” – wyznaje Baliński w „Polsce podziemnej”. 


Niezwykle poruszająco, choć oszczędnie w słowach, deklaruje w dalszej części utworu: „Wśród wielu ojczyzn, co płyną w mgle cudnej/ Ja chcę tej jednej, tej wolnej, tej trudnej”. Na końcu wyraża jednocześnie nadzieję i pisze: „Czy tam, czy tutaj, to jedno nas łączy/ Nurt nieśmiertelny, co we krwi się sączy/ I każe sercu taką moc natężyć/ Że wbrew rozumom musimy zwyciężyć”.

„Przesłuchanie anioła”, Zbigniew Herbert

Tysiące Wyklętych poległo na polu bitwy w walce z nowym okupantem, ale nie wszyscy z nich mieli podobne „szczęście”. Kolejne tysiące skazano bowiem na śmierć i wtrącono do więzień, w których byli w potworny sposób torturowani. „Oświęcim to była igraszka” – powiedział rotmistrz Witold Pilecki podczas ostatniego widzenia z żoną, na krótko przed tym, zanim został zabity strzałem w tył głowy. 


Trudno to dziś sobie wyobrazić, ale z powodu swojego milczenia i niezłomności był bity do nieprzytomności, wyrywano mu paznokcie (miał wyrwane wszystkie, kiedy rodzina zobaczyła go po raz ostatni), pozbawiano snu, polewano lodowatą wodą i zostawiano w niej na wiele godzin. Lista potwornych „sposobów” na wyciągnie informacji była bardzo długa.

ZOBACZ: „Śmierć rotmistrza Pileckiego” w TVP VOD

To właśnie o nich opowiada podmiot liryczny w „Przesłuchaniu anioła” Zbigniewa Herberta. Nie chcąc epatować olbrzymim okrucieństwem, poeta zdecydował się przedstawić wizję śledztwa wyłącznie za pomocą przenośni. Tytułowy anioł – kojarzący się w potocznym rozumieniu z istotą dobrą i czystą – jest poddawany brutalnemu przesłuchaniu i biciu przez oprawców, którzy na różne sposoby brukają jego niewinność, aby wymusić na nim przyznanie się do zmyślonej winy. 


W wizji Księcia Poetów boska istota ma ludzką budowę ciała i uderzana jest w policzki, plecy, kręgosłup, zęby. Ma także głowę oraz nogi, za które zostaje powieszona, i gardło, z którego ostatecznie wydobywa się przymuszone przyznanie się, kiedy ostatecznie złamany anioł pada na kolana. 


Muzyczna interpretacja wiersza, której dokonał Przemysław Gintrowski, została użyta przez Ryszarda Bugajskiego w „Przesłuchaniu”. Film z Krystyną Jandą oraz Januszem Gajosem i Adamem Ferencym nie przeszedł w 1982 r. komunistycznej cenzury, a jego dystrybucja i rozpowszechnianie zostały zakazane. Reżyser musiał z kolei wyjechać z kraju, aby móc dalej pracować i uniknąć więzienia. Premiera produkcji odbyła się dopiero po roku 1989 i została dostrzeżona również za granicą, gdzie zebrała bardzo dobre recenzje. Krytycy pisma „Cinéaste” określili film Bugajskiego mianem „jednej z najbardziej przerażających, kiedykolwiek przełożonych na film wizji ery stalinowskiej”.

„Biały krzyż”, Czerwone Gitary

Także „Biały krzyż” Czerwonych Gitar jest hołdem dla Żołnierzy Wyklętych. Tekst napisał Janusz Kondratowicz na prośbę wokalisty Krzysztofa Klenczona, którego ojciec był jednym z antykomunistycznych partyzantów. Muzyk miał zaledwie trzy lata, kiedy po Czesława Klenczona przyszło UB. Mężczyzna uciekł i przez dziesięć lat ukrywał się pod zmienionym nazwiskiem. Ani przyszły artysta, ani rodzina nie wiedzieli, czy były oficer AK i WiN żyje. 


Kiedy w roku 1956 ojciec wrócił do domu, przyszły lider Czerwonych Gitar nie rozpoznał go i nie wiedział, kim jest stojący u progu drzwi człowiek. Można sobie wyobrazić, jakim przeżyciem było dla młodego chłopaka takie spotkanie. Relacja, którą nawiązali, była wyjątkowo bliska i kochająca, a wokalista uwielbiał spędzać czas ze swoim tatą oraz rozmawiać z nim na wszelkie tematy.

Na zdjęciu Krzysztof Klenczon. Fot. Ireneusz Radkiewicz/PAP
Na zdjęciu Krzysztof Klenczon. Fot. Ireneusz Radkiewicz/PAP

Po latach, kiedy prochy piosenkarza (zginął w 1981 r. w USA w wypadku samochodowym) sprowadzono do Polski, Alicja Klenczon określiła swojego teścia w bardzo pozytywnym znaczeniu mianem „szalonego patrioty”. Motyw przewodni „Białego krzyża” Kondratowicz i Klenczon znaleźli podczas jednej z wędrówek po górach.

,,

Krzysztof [Klenczon] miał gotową muzykę. Wielokrotnie mówił, że utwór poświęca pamięci ojca, żołnierza Armii Krajowej i sugerował nawet temat. (…) Wiosną 1968 r. muzycy Czerwonych Gitar postanowili poważnie popracować (…) i zdecydowali się na wyjazd do Zakopanego. (…) Krzysztof i Seweryn [Krajewski] komponowali i aranżowali, ja i Krzysztof Dzikowski pisaliśmy teksty. Chodziliśmy też na długie spacery. Podczas jednej z takich wędrówek dostrzegliśmy (…) postawiony na skraju lasu krzyż – brzozowy, bez tabliczki. Przystanęliśmy. Z leśnego grobu nie pozostało nic, tylko ten krzyż, samotny strażnik czyjejś pamięci


– opowiadał autor słów w książce „Krzysztof Klenczon. Wspomnienie i piosenki”.
Wokalista poprosił wówczas: „Napisz, Januszku, tekst o tym, że pamięć o człowieku nie umiera nigdy, nawet gdy próchnieją krzyże, gdyż tli się ona w nas, żywych”. Komunistyczna cenzura nie zorientowała się w zamiarach zespołu, ponieważ nie ma w „Białym krzyżu” odniesienia do przynależności organizacyjnej poległych, co nadało mu ponadczasowość i uniwersalizm oraz pomogło uniknąć problemów z władzą. W ten sposób piosenka hołdująca Żołnierzom Wyklętym prędko stała się wielkim przebojem.

Źródło cytatów:

Ryszard Wolański, Krzysztof Klenczon. Wspomnienie i piosenki, wyd. 1996

Więcej na ten temat