20 marca to Międzynarodowy Dzień Frankofonii. Według OIF na świecie jest ponad 220 milionów ludzi, którzy mówią po francusku, a przewiduje się do 2050 r. liczba ta wzrośnie do 750 milionów. To w dużej mierze zasługa francuskojęzycznej kultury popularnej i jej rozmaitych wytworów: muzyki, literatury, a w szczególności kinematografii – wystarczy obejrzeć zaledwie kilka filmów w oryginalnej wersji francuskiej, by poznać podstawowe zwroty i nauczyć się ich wymowy.
Przedstawiamy pięć najważniejszych dzieł, które warto poznać, rozpoczynając naukę francuskiego:
„Do utraty tchu”
Nikt wcześniej nie kręcił takich filmów jak Jean-Luc Godard. Reżyser stał się pionierem nowego nurtu artystycznego, który odmienił kinematografię na zawsze – francuskiej nowej fali. Za manifest tego rewolucyjnego kierunku uznaje się film „Do utraty tchu”, który opowiada pozornie prostą historię, lecz z ukrytym przesłaniem.
Michel (w tej roli debiutujący na ekranie Jean-Paul Belmondo) kradnie samochód, którym wybiera się w podróż do Paryża. Po drodze napotyka policyjny patrol i pod wpływem impulsu strzela do jednego z funkcjonariuszy. Postanawia zrobić wszystko, by uciec z kraju i uniknąć kary. W stolicy spotyka swoją dawną miłość, Patricię, i namawia ją, by wyjechali razem.

„Do utraty tchu” w pewnym stopniu czerpie z kina noir, stylu, który rozwinął się w latach 40. XX wieku w Ameryce. Jego głównym wyróżnikiem są czarno-białe kadry, fabuła oparta na kryminalnych zbrodniach oraz wyrazista postać detektywa (najczęściej obsadzono w niej filmowych amantów, jak np. Humphreya Bogarta). Większość scen kręcono w pomieszczeniach studyjnych z wykorzystaniem sztucznego światła.
Pod tym względem dzieło Godarda cechuje się dużo większą swobodą: akcja „Do utraty tchu” toczy się na ulicach miast, w naturalnych przestrzeniach, jego bohaterowie są bardziej spontaniczni, nie zawsze poprawni, po prostu – prawdziwi.
Michel jest zuchwałym kryminalistą zakochanym w amerykańskim filmie. Jego czyny nie zawsze są umotywowane konkretnym celem, zarobieniem wielkiej fortuny czy zemstą na wrogach, lecz są wyrazem chęci przeżycia wyjątkowej przygody, poszukiwania wrażeń, jakich nie zapewnia proste, zwyczajne życie. Ta niezwykle klimatyczna opowieść, opowiedziana na tle paryskich kadrów, została uznana za jeden z najważniejszych obrazów w historii francuskiego kina.

„Amelia”
Baśń współczesnego świata. „Amelia” opowiada o dziewczynie mieszkającej w artystycznej i niezwykle malowniczej dzielnicy Paryża, Montmartre. Amelia jest marzycielką stale uciekającą do świata wyobraźni. Wyróżnia się w tłumie – ma oryginalny styl, opierający się często na zupełnie niepasujących do siebie częściach garderoby. Nie przeszkodziło jej to jednak w tym, by stać się ikoną.
Po premierze filmu Jeana-Pierre’a Jeuneta kobiety zaczęły zamawiać u fryzjerów cięcie na „Amelkę” – francuskiego boba, charakteryzującego się krótką grzywką i nieco krótszym tyłem. Odtąd wszyscy zechcieli też celebrować życie niczym Amelia, ucząc się dostrzegać kolory tam, gdzie ich nie ma, i każdego dnia doświadczać „zwyczajnych cudów”. „Amelia” to fenomen francuskiej kinematografii, który zdobył uznanie na całym świecie.
„I Bóg stworzył kobietę”
Jest kilka elementów, które od zawsze kojarzą nam się z francuskim kinem: nowa fala, realizm, awangarda oraz… Brigitte Bardot. To kobieta symbol, hipnotyzująca piękność i gwiazda wielkiego ekranu. Wystąpiła w wielu światowych produkcjach, takich jak „Pogarda”, „Viva Maria!”, lecz filmem, który przyniósł jej największą sławę, był „I Bóg stworzył kobietę” – dzieło rewolucyjne pod każdym względem.
Juliete, czyli bohaterka, w którą wciela się Bardot, jest odważna, nieskrępowana i pewna swoich wdzięków. Dzięki tej roli aktorka zyskała miano francuskiej Marilyn Monroe. Emocje budził także styl Bardot, przez który w garderobach wielu kobiet zagościły szmizjerki, a obiektem pożądania stały się ubrania w marynarskie paski. „I Bóg stworzył kobietę” to nie tylko lekcja filmu, ale także – lekcja mody.

„Niczego nie żałuję – Edith Piaf”
Edith Piaf była najsłynniejszą francuską śpiewaczką, znaną z takich utworów jak „Non, je ne regrette rien” czy „Milord”. Jej życie i twórczość stały się inspiracją dla filmu „Niczego nie żałuję – Edith Piaf” w reżyserii Oliviera Dahana. To znakomita biografia artystki, nagrodzona dwoma Oscarami i Złotym Globem. Składa hołd piosenkarce, której przejmujący, zachrypnięty głos poruszył całą Francję. W filmie możemy usłyszeć piosenki w oryginalnym wykonaniu Francuskiej Róży, co jest dodatkowym atutem dzieła.

„Czarny Tulipan”
Uznany za jeden z dziesięciu najlepszych filmów 1964 r., „Czarny Tulipan” to luźna adaptacja powieści Alexandra Dumasa, w której główną rolę (a właściwie dwie) zagrała legenda francuskiego kina, Alain Delon. Aktor wcielił się w postać arystokraty Guillaume’a de Saint Preuxa, który prowadzi podwójne życie jako tytułowy Czarny Tulipan, zamaskowany rozbójnik okradający bogatych.
Kreacja ta była prawdziwym wyzwaniem dla Delona, z którego aktor wyszedł jednak obronną ręką – wszystkie ekstremalne sceny odegrał sam, bez pomocy kaskaderów, a jako „alter ego” swojego bohatera jest niemal nie do poznania. „Czarny Tulipan” to absolutna klasyka kina, której nie należy pomijać, planując „francuskie” seanse.