Kultura

Pierwszy dzień wiosny. Jak obchodzili go Słowianie?

Słowianki, ubrane w białe stroje, stoją dookoła ogniska. Jedna z nich odwrócona jest w kierunku fotografa i patrzy prosto w obiektyw. Na głowie ma kwiecisty wianek.
Pierwszy dzień wiosny Słowianie obchodzili hucznie i radośnie. Fot. David Tadevosian/Shutterstock
podpis źródła zdjęcia

Pierwszy dzień wiosny, obchodzony przez Słowian jako jedno z najważniejszych świąt, symbolizował triumf dnia nad nocą podczas Jarych Godów. W tym wyjątkowym czasie dobro pokonywało zło, a narodziny nowego życia po mroźnej zimie były świętowane obrzędami trwającymi przez kilka dni. Wierzenia i rytuały Słowian związane z nadejściem wiosny przetrwały do dziś, stanowiąc cenną część naszej kultury i tradycji.

Pierwszy dzień wiosny w kalendarzu Słowian przypadał w okolicach równonocy wiosennej, czyli dokładnie 21 marca. To wtedy rozpoczynało się Jare Święto, zwane również Jarymi Godami, które obchodzono przez kilka dni. Nazwę zawdzięcza ono prasłowiańskiemu słowu „jar” oznaczającemu w języku naszych starożytnych przodków „krzepkość” i „siłę”. 

Te były w ich wierzeniach związane z młodością i rozkwitem życia. Z czasem wyraz przyjął się również jako nazwa wiosny, podczas której świat budzi się do życia. Ten wyjątkowy moment był dobrym powodem do hucznych zabaw i radości. Ich w czasie rzeczonego święta nie brakowało, a przy okazji Słowianie odprawiali rytuały mające przepędzić zimę. 

Na wzgórzach rozpalano wówczas wielkie ogniska. Trzaskające płomienie miały przyśpieszyć nadejście ciepłych dni. Młodzi mężczyźni udawali się również na łąki i do puszczy w poszukiwaniu leszczynowych i wierzbowych witek. Następnie budowali z nich wiechy. Z kolei kobiety, mając na celu „przepędzenie starego, zasiedziałego zła”, wietrzyły i sprzątały domostwa. Każdy zakątek, zarówno chaty, jak i obejścia, musiał być dokładnie wyczyszczony oraz okadzony ziołami. Nadto prały i szykowały nowe, świeże odzienie dla siebie i swoich bliskich.
Na pierwszy dzień wiosny Słowianie ubierali się w piękne, białe ubrania Fot. David Tadevosian/Shutterstock
Na pierwszy dzień wiosny Słowianie ubierali się w piękne, białe ubrania Fot. David Tadevosian/Shutterstock

Topienie marzanny. „Radują się drzewa, weselą się domy”

Najpierw jednak należało zniszczyć kukłę symbolizującą boginię zimy i śmierci o imieniu Marzanna. Jej słomiany wizerunek ubierano w białe płótno oraz ozdabiano wstążkami i naszyjnikami. Zwyczaj nakazywał, aby dzieci nosiły i moczyły go w każdej napotkanej po drodze wodzie. Miały przy okazji ominąć każdy dom z zielonymi gałązkami jałowca. Atmosferę owego pochodu idealnie oddała Wanda Chotomska w wierszu zatytułowanym „Marzanna”

Idziemy przez wioskę wesołym pochodem 
Niesiemy Marzannę na szumiącą wodę 
Radują się drzewa, weselą się domy 
Niesiemy Marzannę chochoła ze słomy
Spalenie marzanny Fot. Grisha Bruev/Shutterstock
Spalenie marzanny Fot. Grisha Bruev/Shutterstock
Nocą do orszaku dołączali dorośli i zapalali wspomniany wyżej jałowiec,. Następnie wszyscy razem udawali się poza zabudowania, trzaskając po drodze biczami, śpiewając i hałasując. Na końcu podpalano marzannę. Następnie wrzucano ją do jeziora lub rzeki. Należało bardzo uważać, aby nie dotknąć płynącej kukły, bo mogło spowodować to – w myśl wierzeń Słowian – uschnięcie ręki. Nie wolno było również obejrzeć się za siebie, aby nie ściągnąć choroby. Koniecznie należało patrzeć pod nogi, ponieważ upadek po zniszczeniu marzanny odczytywano jako zapowiedź śmierci.

Pierwszy dzień wiosny. Co jedli i jak bawili się Słowianie?

Podczas Jarych Godów także jedzenie musiało być odpowiednie. Na stole Słowian pojawiał się wówczas placek zwany kołaczem, wypiekany z pszenicy lub żyta (swoją nazwę zawdzięczał kolistemu kształtowi). Ten wypiek był również elementem wszystkich najważniejszych obchodów oraz wesel. Zdobiony był licznymi, mącznymi figurkami, najczęściej były to ptaki, kwiaty i kłosy (wszystkie miały określoną symbolikę i miały przynieść dobrobyt spożywającym).
To jednak nie kołacz, a kolorowane jajka, stanowiące dla Słowian symbol życia i szczęścia, były najważniejszą potrawą, którą należało spożyć podczas święta. Na kraszankach i pisankach malowano znaki o religijnym i magicznym znaczeniu, które miały dać jedzącym siłę, zdrowie i powodzenie w życiu. Na ucztach, które organizowano wieczorem na wzgórzach, świętujący wymieniali się nimi i składali sobie życzenia oraz pili, tańczyli, śpiewali.
Słowianie wierzyli w magiczną moc pisanek. Fot. Jackrit Singhanutta/Shutterstock
Słowianie wierzyli w magiczną moc pisanek. Fot. Jackrit Singhanutta/Shutterstock
Nazajutrz po zabawie obmywano się w „świętej wodzie” oraz okładano wzajemnie po nogach brzozowymi witkami. Ten ostatni zwyczaj nazywano „śmigusem”. Następnie oblewano się wodą, co z kolei określano mianem „dyngusa”, który miał gwarantować zdrowie i płodność, niekiedy miał– podobnie jak dziś – znaczenie żartobliwe. Z rytuału można było wykupić się kraszanką. Minęły lata, zanim połączenie obu tradycji stało się śmigusem-dyngusem. Przy jego okazji odwiedzano sąsiadów i ucztowano. Wieczorem biesiadnicy udawali się na mogiły przodków, by zostawić im jadło i powspominać bliskich.
Na mogiłach bliskich ustawiano jadło i figurki. Fot. Evtushkova Olga/Shutterstock
Na mogiłach bliskich ustawiano jadło i figurki. Fot. Evtushkova Olga/Shutterstock

Trudno nie zauważyć, że wiele ze wspomnianych tradycji przetrwało do dziś. Kościół katolicki, który początkowo był im niechętny, z czasem w pełni zaakceptował i włączył ludowe zwyczaje Słowian do swoich obrzędów. To dzięki temu przetrwały i są elementem naszej polskiej, pięknej i wyłącznej tradycji.

Więcej na ten temat