Asia i Kamil to jedna z par, które połączył program „Rolnik szuka żony”. Uczestników show czeka teraz wyjątkowo wymagający okres – i to nie tylko ze względu na natłok pracy w okresie wakacyjnym, ale również z powodu zbliżającego się ślubu. Tylko nam w specjalnym wywiadzie opowiedzieli, jak wyglądają ich przygotowania do tej uroczystości.
Wrzesień tego roku to miesiąc, w którym powiecie sobie „sakramentalne tak”. Jakie emocje temu towarzyszą? Stres czy bardziej ekscytacja?
Joanna: Minimalny stres jest, ale chyba bardziej ekscytacja płynąca z przygotowań (np. gdy przychodzą paczki z rzeczami potrzebnymi do ślubu czy wesela). Nie wiem, jak u Kamila (śmiech).
Kamil: Jest to bardziej kwestia ekscytacji, a to z tego względu, że jeszcze mamy trochę czasu i może dlatego stresu nie ma. Choć wiadomo: im bliżej daty, tym na pewno stres będzie się powiększał.
Asiu, w jednym z wywiadów zdradziłaś, że chociaż na początku marzyłaś o sukni w stylu księżniczki, to jednak finalnie zdecydowałaś się postawić na styl boho, który bardziej współgra z klimatem dekoracji.
Joanna: Tak, to prawda. Mówiłam o tym w „Pytaniu na śniadanie”, bo akurat byłam tam ze swoim projektantem, który wszystko wyjaśnił. Padły pytania o styl, w jakim utrzymane będzie nasze wesele, więc wytłumaczyłam.
Co prawda zawsze marzyłam o takiej rozłożystej sukience w stylu księżniczki, ale projektant zwrócił mi uwagę, że to nie będzie pasowało do całej reszty. Nasze wesele zaplanowaliśmy w klimacie rustykalnym, takim typowo sielskim: zieleń, drzewa…, więc gdybym wyszła w tej sukience księżniczki, to tak trochę nie do końca by się zgrało (śmiech).

A co z fryzurą i makijażem? Czy masz już jakieś inspiracje i wizję, jak to będzie wyglądać?
Joanna: Jeżeli chodzi o makijaż, pole do popisu zostawiam makijażystce, ponieważ bardzo jej ufam, gdyż jest jednocześnie moją przyjaciółką. Wszystko w jej rękach. Co do fryzury raczej będę mieć rozpuszczone włosy. Nie chcę jakiegoś koka czy włosów spiętych w szczególny sposób, bo ja się po prostu nie czuję dobrze w takiej fryzurze. Zwykle lubię fale, może być też delikatny kucyk. Trudno mi powiedzieć, jak to będzie dokładnie wyglądało, ale na pewno nie będę miała mocno „przylizanych” włosów.
Makijaż też zapewne będzie raczej delikatny, nie chcę przesadnie się malować. Zresztą na co dzień też się tak nie maluję, bo przy moich domowych obowiązkach makijaż nie jest mi potrzebny.
Wybraliście wrzesień, by powiedzieć sobie sakramentalne „tak”. Dlaczego właśnie ten miesiąc, czy braliście również pod uwagę tradycję związaną z literą „r”?
Joanna: Nie przywiązywaliśmy do tego uwagi. Tak się złożyło, że jest ta literka, ale bardziej chodziło o to, że wakacje, czyli sierpień i lipiec, to gorący okres dla rolników. Dla rodziców moich czy Kamila to jest czas ogromu pracy i byłoby trudno, gdyby ktoś z rodziny, np. jakiś kuzyn czy brat, miał zostawić pracę i przyjechać; byłoby im na pewno ciężko. Patrząc na pogodę, jaka teraz panuje w Polsce, że raz jest ciepło, a za chwilę pada deszcz, rolnicy robią wszystko, co mogą, aby skończyć pracę i też mieć wakacje.

Od ósmej edycji „Rolnik szuka żony” minął już ponad rok i nie da się ukryć, że przez ten czas wiele się zmieniło w Waszym życiu. Zostaliście między innymi rodzicami. Jak odnajdujecie się w nowej roli? Czy właśnie tak wyobrażaliście sobie rodzicielstwo?
Kamil: Generalnie co do rodzicielstwa to wiadomo, że wyobrażenia ma się różne. Oczywiście można podpatrzeć, jak w roli rodzica sprawdzają się znajomi czy ktoś z rodzeństwa, ale na własnej skórze jest inaczej, to zupełnie inne doświadczenie. U mnie jest to naprawdę pozytywne zaskoczenie, fajnie jest być ojcem i patrzeć, jak mała rośnie, rozwija się. Ze względu na to, że mnie czasami nie ma w domu, gdyż dużo pracuję, to Asia niekiedy coś mi podsyła, bo zaobserwowała np. jakiś nowy ruch czy śmieszną sytuację. Rola rodzica to naprawdę bardzo fajna sprawa.
Joanna: Ja jeszcze coś wtrącę: myślałam, że będzie ciężej, jeżeli chodzi o bycie mamą. Wszyscy mnie straszyli. Wiele osób mówiło: „Wyśpij się, póki możesz, bo później będzie ciężko itd.”. Jednak patrząc teraz, stwierdzam, że jest przyjemnie. Są momenty, w których jesteśmy bardziej zmęczeni, bo np. mała mocniej ząbkuje i jest trudniejszy okres, ale nie możemy narzekać, że jest bardzo źle.
Joasiu, Ty jeszcze będąc w programie, powiedziałaś do Kamila, że ten dom wygląda jak dom z Twoich marzeń i że zawsze chciałaś mieć nawet taką kuchnię z jadalnią. Czy wierzycie w przeznaczenie i w to, że mieliście się spotkać?
Joanna: Trudno stwierdzić, czy to było przeznaczenie, ale Kamil mi opowiadał, że pierwotnie miał być w 7. edycji programu „Rolnik szuka żony”, tylko ze względu na covid po prostu się nie udało. Dobrze, że tak się stało, bo ja wtedy raczej bym nie napisała. W tym czasie kończyłam dopiero szkołę i po prostu nie miałabym możliwości, aby napisać do niego. A z uwagi na to, że Kamil zakwalifikował się do 8. edycji, to list ode mnie już poszedł. Może to właśnie było przeznaczenie, że jednak udało nam się spotkać… Wiele razy mówiliśmy o tym, że gdyby nie program, to zapewne byśmy się nie spotkali, bo raczej nikt z nas nie szukałby tak daleko.

Pozostając przy temacie show, nie sposób nie zapytać o jakieś wpadki czy zabawne sytuacje na planie. Czy coś Wam przychodzi na myśl? Może coś, co nie zostało pokazane w telewizji?
Kamil: Generalnie chyba było pokazane, bo wszyscy widzieli ten słynny lot balonem (śmiech). Ja zostałem wkręcony w tę całą sytuację, choć myślę, że Asia odebrała to w pozytywniejszy sposób. Ona nie ma problemu z lękiem wysokości, a ja go mam.
Wtedy, gdy mieliśmy randkę nad jeziorem i usłyszałem charakterystyczny dźwięk pompowania balonu, to nogi ugięły się pode mną. Dobrze, że wtedy siedziałem, bo może bym tam dosłownie padł. Ze względu na miejsce, w którym wtedy byliśmy, na początku myślałem, że może to ktoś inny będzie spędzał czas w taki sposób, ale się okazało, że ten balon był przygotowany specjalnie dla nas.
Później pomyślałem: „Okej, zrobią nam kilka zdjęć przy tym balonie, jak siedzimy w koszu, nie ma problemu”, jednak po chwili okazało się, że musimy wzbić się w górę i wtedy zrobiło się trochę nieciekawie. Na szczęście Asia wspierała mnie mocno na duchu i daliśmy radę. Fajnie. Teraz bardzo miło wspominamy tę sytuację z balonem.
Joanna: Mnie – szczerze mówiąc – nic nie przychodzi do głowy. Jeśli zdarzyły się jakieś śmieszne sytuacje, to myślę, że zostały pokazane, bo telewizja lubi takie rzeczy.
Kamil: Kolejna sytuacja, której na pewno nie pokazali, choćby z tego względu, że produkcja dopiero się szykowała do nagrań, to ta z samochodem. Byliśmy umówieni z ekipą na 9.00 czy 10.00 i był to bodajże przedostatni dzień nagrywania. Wówczas z Asią stwierdziliśmy, że przejedziemy się do okolicznej miejscowości do sklepu.
Joanna: Pojechaliśmy po jedną rzecz dla pana kamerzysty.
Kamil: Tak, tak, pozdrawiamy kamerzystę Wojtka! Przyjechaliśmy do pobliskiej miejscowości i na miejscu okazało się, że nie można płacić kartą. Ja natomiast nie miałem przy sobie gotówki, więc musiałem się wrócić do domu. Wracamy, jedziemy i nagle co się okazało? Że popsuła mi się skrzynia biegów w samochodzie. Tutaj produkcja dzwoni, gdzie my jesteśmy, bo oni już są gotowi, czekają z kamerami, a ja wyjaśniam, że mamy awarię i trochę nam się z tym zejdzie… Ale kolega zrobił dobry uczynek i pomógł nam wrócić do domu.
Wszyscy byli zadowoleni, a kamerzyści oczywiście skierowali kamery na nas. Wszystko było nagrywane i choć ostatecznie materiał nie ukazał się w telewizji, to z pewnością była to jedna ze śmiesznych sytuacji.

A czy macie jeszcze jakiś kontakt z pozostałymi uczestnikami show?
Joanna: Tak, oczywiście utrzymujemy kontakty, a przynajmniej ja. Z tego względu, że to ja mam więcej czasu, więc często odpowiadam, gdy ktoś do nas napisze.
Spotykacie się również na żywo czy są to kontakty online?
Joanna: Bardziej online, chociaż teraz na weselu dojdzie do spotkania na żywo, bo będziemy mieć kilkoro gości z programu. W większości jednak jest to kontakt wirtualny, gdyż z małym dzieckiem trudno zorganizować czas. Mieszkamy przy granicy i wszędzie jest daleko (śmiech).
Kamil: No tak, a tym bardziej, że rolnicy, którzy brali udział w programie, są z całej Polski. Nie ma czegoś takiego, że wszyscy pochodzą z województwa lubelskiego. Z reguły te osoby, z którymi mamy kontakt, mieszkają nawet kilkaset kilometrów od nas. Trudno też tak się urwać na parę godzin, to się mija z celem, bo sama podróż nierzadko mogłaby zająć nam kilka godzin.
Joanna: Mieliśmy taką sytuację, że mój brat był u mnie i jechaliśmy rodzinnie do Janowa. Ponieważ było dosyć blisko do Kamili, więc pojechaliśmy na kawę do niej. Jeszcze gdy byłam w ciąży, odwiedził nas również Adam, bo dokądś jechał i stwierdził, że na chwilę zboczy z drogi i do nas podjedzie.
Z uwagi na to, że zbliżają się wakacje, chciałabym spytać, czy planujecie w najbliższym czasie jakąś podróż?
Joanna: Jedyny wyjazd, jaki planowaliśmy, jest do Wielkopolski (śmiech). Ze względu na ślub Kamil będzie chciał mnie zawieźć tam już w lipcu, bo tutaj zaczyna się gorący okres, a i ja z Antosią nie chcę jechać pociągiem. Podróż taka trwa zbyt długo, jeśli mamy małe dziecko na pokładzie. Z pewnością po ślubie będziemy chcieli pojechać na sesję z naszym fotografem. Prawdę mówiąc, żniwa się zbliżają i aktualnie nawet nie mamy czasu, by udać się w podróż.

AZG